lista blogów

piątek, 20 września 2013

Rozdział 20 "Czy to na pewno już koniec?"

Kastiel stał wpatrzony we mnie i w Emi nie wiedział co uczynić, nagle tą sukę co z nią spał wyprosił ją więc sobie poszła, a on wszedł do domu by się ubrać. Wyszedł już ubrany, podbiegł do mnie i do Emi, teraz się o nią martwi jak jej coś się stało, a tak miał ją w dupie co za sukinsyn.
-Kastiel odejdź stąd i nawet jej nie dotykaj. – wyciągnąłem komórkę by zadzwonić do Rozalii i poinformować ją co się stało.
-To jest moja dziewczyna więc mogę ją dotykać ile zapragnę, a ciebie to nie powinno interesować.- w ogóle go nie słuchałem, tylko rozmawiałem z Rozalią powinna za niedługo tu przyjechać.
-Nie słuchałem co mówisz bo rozmawiałem przez telefon jak nie zauważyłeś, było by najlepiej gdybyś poszedł już do domu, bo wątpię by Emi chciała cię znać a co dopiero widzieć. –usłyszałem jak nadjeżdża jakieś auto.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić. –odpowiedział Kastiel, a ja ujrzałem auto Rozalii.
Rozalia szybkim krokiem podeszła do nas nachyliła się nad Emi, a przy tym popchnęła Kastiela.
-Odbiło ci idiotko. –Kastiel odpowiedział wkurzony.
-Mi?! Popatrz co ty zrobiłeś ja powinnam cię popchnąć pod samochód, a nie na trawnik, a idiotą tutaj to jesteś tylko ty. –spojrzała na Kastiela zabójczym wzrokiem. –Lysander dzwoniłeś po karetkę?? –popatrzyła w moją stronę Rozalia.
-Tak, tak powinni za niedługo się zjawić. –niecierpliwiłem się dzwoniłem do nich z jakieś piętnaście minut temu.
Nagle usłyszałem, sygnał karetki. Zatrzymała się koło nas zabrali Emi delikatnie z ziemi, a ja, Rozalia i nie wiadomo czemu też Kastiel, przecież nie będzie go chciała widzieć, ale trudno, pojechaliśmy za karetką.
***
Siedzieliśmy w szpitalu w poczekalni aby jakiś lekarz nam powiedział co się z nią dziej. Czy żyje? Czy nic jej nie jest? Czy jest tylko poobijana? Chcieliśmy w końcu coś wiedzieć.
-Ileż można badać jednego człowieka? –Kastiel był nie cierpliwy.
-Może ci przypomnę, że to twoja wina. –byłem zbulwersowany.
-Moja? Ja jej nie pchałem pod samochód. –lekko się uniósł.
-Gdybyś ją na prawdę kochał to by do tego nie doszło. –nie obchodziło mnie co sobie o mnie pomyśli liczyło się tylko to żeby Emi nic nie było.
-Ja ją na prawdę kocham. –staną wkurzony przed mną.
-Właśnie widziałem jak ją kochasz gdy wyszedłeś z domu w samych bokserkach, a za tobą stała ta suka z którą się pieprzyłeś na oczach Emi. –ja też stanąłem przed nim. –Ty nawet nie wiesz co przechodziła prze ostatnie dni ciocia jej zmarła, została sama bo ty ją miałeś w dupie, wiesz kto przy niej był w tych chwilach ja i Nataniel, a to niby ty ja kochasz i jest twoją dziewczyną, a nawet tego nie wiedziałeś bo cię całymi dniami w domu nie było samą ją zostawiałeś jesteś zwykłym gnojem i niczym więcej. –powiedziałem mu prosto w oczy co o nim myślałem.
-Jak mnie nazwałeś? Kim jestem? –chciał mi przywalić w twarz.
-Chłopaki uspokójcie się! Zaraz Nataniel tu będzie. –Rozalia nas rozdzieliła.
-Jeszcze go tu brakuje. –Kastiel usiadł oburzony.
-On przeciwieństwie do ciebie ma prawo tu być i wiedzieć co się z Emi dzieje, bo on przy niej był gdy ciebie potrzebowała, a ty ją miałeś gdzieś. –znowu mu to wygarnąłem wkurzył się, ale się nie od zwał.
Siedzieliśmy tak w ciszy czekając na wieści od lekarzy i na Nataniela, nagle wparował do poczekalni Nataniel.
-Co z Emi? Dobrze się czuje? Nic jej nie jest? –strasznie się zamartwiał.
-Na razie nie wiemy usiądź i czekaj na lekarza tak jak my. –odparła Rozalia.
Nie wiedzieliśmy co się dzieje, martwiliśmy się po jakiś trzydziestu minutach lekarz do mas wyszedł.
-O Emilllii proszę się nie martwić wszystko z nią już w porządku. –odpowiedział lekarz z uśmiechem.
-Już to znaczy, że wcześniej jej cos było?? –zaniepokoiłem się.
-Tak ciężko oddychała i tętno było słabo wyczuwalne, ale teraz jest w normie więc proszę się nie martwić. –lekarz po tych słowach odszedł.
Poszliśmy do sali gdzie leżała, spała musieliśmy tylko czekać aż się wybudzić, by móc z nią porozmawiać, cieszyliśmy się, że jej nic nie jest. Wszedłem do sali gdzie leżała usiadłem na krześle przy jej łóżku i czekałem aż się obudzi. Za mną weszła Rozalia i Kastiel.
-Kastiel ty wyjdź! –rozkazałem mu wyjść.
-Nie, chce przy niej być, mam do tego prawo! – stał nad mną wkurzony.
-Nie, nie zostaniesz tu, bo ona po tym wszystkim nie będzie chciała widzieć, więc wyjdź. –wszedł do pomieszczenia Nataniel.
-Wiesz co byłeś moim najlepszym przyjacielem, bo teraz nim nie jesteś, próbujesz mi odebrać dziewczynę! –zaczął coś sugerować.
-Skoro już nie jestem twoim przyjacielem to mogę już nie być dla ciebie taki miły. –lekko się uśmiechnąłem.
-To znaczy? –stał zdziwiony.
-Jesteś zwykłym skurwielem, gnojem i wszystkim co najgorsze, każdemu wciskasz kity, że kochasz Emi, że się zmieniłeś, nawet ją robiłeś za idiotkę, że niby tak wielce ją kochasz i co ty nigdy się nie zmienisz, nigdy więcej nie pojawisz się w życiu Emi, nie dopuszczę do tego. –stanąłem przed nim i mu to wszystko powiedziałem prosto w twarz.
-Coś ty powiedział! –chciał mnie uderzyć, ale Nataniel złapał go za ręce i wyprowadził ze szpitala.
-Idę sprawdzić co się z nimi tam dzieje. –odparła Rozalia i wyszła.
Ja siedziałem przy Emi czekałem aż się wybudzi, aż znowu się uśmiechnie czy coś powie co kolwiek, Kastiel ma takie szczęście, że żyje i ma się dobrze. Coraz bardziej byłem nie cierpliwy siedziałem tak trzydzieści minut, a ona śpi Rozalia z Natanielem nie wracają, chciałem mieć jakieś wieści od nich.
Przyglądałem się Emi uważnie gdy nagle zaczęła ruszać powiekami moje serce się uradowało.
-Lysander? –spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Nie wiesz jak się cieszę, że nic ci nie jest. –odetchnąłem z ulgą.
-Lysander powiedz mi, że to co widziałam jak weszłam do domu Kastiela to był tylko sen. –zaczęła płakać.
-Nie, przepraszam, ale to wszystko jest prawdą, proszę cię nie płacz, ten gnój nic ci już nie zrobi, zapomnij o nim. –złapałem jej rękę i uścisnąłem.
-Jak mam zapomnieć wszystko mi go przypomina. –zacisnęła palce na mojej dłoni.
-Pamiętaj masz jeszcze mnie. –uśmiechnąłem się do niej z nadzieją.
-Tak wiem. –na reszcie się uśmiechnęła, ale w ciąż płakała. –Lysander przepraszam. –usiadła na łóżku, nadal trzymając moją dłoń.
-Za co ty mnie przepraszasz? –zszokowała mnie tym.
-Przepraszam za wszystko, chciała bym teraz cofnąć czas i poznać cię jeszcze raz od nowa, spędzić z tobą o wiele więcej czasu, niektóre chwile spędzone z Kastielem wolała bym spędzić z tobą, ty byś na pewno mnie tak nie skrzywdził, prawda? –spojrzała na mnie z załzawionymi oczami.
-Nie nigdy bym cię nie skrzywdził. –przysunąłem ją bliżej siebie.
Zaczęła bardzo płakać, chciałem żeby, powiedział, że chce zacząć od nowa, tak jak chciała.
*Emilllii*
Siedziałam wtulona w Lysandra cieszyłam się, że przymnie jest, teraz nie chce widzieć ani znać Kastiela chce zapomnieć, że go spotkałam, poznałam i pokochałam, ale czy mi się to uda? Przecież miłości się nie da odrzucić ona sama przychodzi.
-Lysander? –popatrzałam na niego jak się już uspokoiłam.
-Tak?- popatrzał na mnie zdziwiony.
-Chce się z tobą pożegnać. –odsunęłam się od niego.
-Czemu? –był zaskoczony.
-Chce wyjechać z tego miasta, ale jeszcze nie jestem pewna, muszę to przemyśleć, ale już w domu, pojadę z Natem usiądę w pokoju i pomyśle w spokoju. –patrzyłam w mój telefon.
-Ale czemu? –spojrzał na mnie tak jakby chciał powiedzieć „nie, zostań”.
-Mam złe wspomnienia z tym miastem, chce o wszystkim zapomnieć, a jak stąd wyjadę to będę mogła zamieszkać z moją kuzynką, a przy niej pewnie zapnę o przykrych chwilach. –lekko się uśmiechnęłam.
-To znaczy, że też chcesz mnie zapomnieć i już nigdy tu nie przyjedziesz? –posmutniał na tą wieść.
-Nie ciebie nie zapomnę będą mi ciebie przypominały twoje wiersze, które mi dałeś, a przyjechać nie wiem pewnie jeszcze tu przyjadę może po jakimś roku jak w nowym mieście skończę ostatnią klasę liceum, ale to się jeszcze okaże czy będę gotowa na to psychicznie, ale pamiętaj, że jeszcze nie podjęłam decyzji o wyjeździe więc mogę tu zostać. –uśmiechałam się do niego.
-To dobrze. –wstał i mnie przytulił.
Gadaliśmy tak przez parę minut aż do sali wparowała Rozalia zadowolona, że nic mi nie jest i za nią Nat który też się cieszył, ja też byłam szczęśliwa, że wokół mnie są tacy wspaniali przyjaciele i to, że nie było tu Kastiela, to był kolejny powód do mojej radości.
Do sali wszedł lekarz i powiedział, że jest ze mną w porządku tylko trochę poobijana jestem i mogę iść do domu.
***
 Podjechaliśmy pod mój dom pożegnałam się z Lysandrem i Rozalią weszłam do domu z Natanielem i skierowałam się do swojego pokoju by wszystko przemyśleć, czy zostać i po wakacjach wrócić do szkoły, do szkoły w której będę widziała dziennie Kastiela, w szkole w której się poznaliśmy –zaczęłam płakać ja go naprawdę kocham czemu on mnie tak skrzywdził, on rzeczywiście nie ma uczuć, nie liczy się z czyimiś uczuciami, marzeniami. Przywaliłam sobie w twarz poduszką, dobra wracamy do tematu czy tu zostaje czy nie, zaś w nowym miejscu, nowi znajomi nowa szkoła w której nie spotkam czerwonowłosego, nie będzie mi nic go już przypominać i będę szczęśliwa. Postanowiłam się przespać  by potem dokonać poprawnej decyzji. Obudziłam się nad ranem spojrzałam przez okno, była piękna słoneczna pogoda, ja wstałam i poszłam wziąć przyjemny zimny prysznic, nie wiem czemu, ale od zawsze lubiłam się myć pod zimną wodą, w tedy miałam takie przyjemne dreszcze. Po prysznicu podeszłam do lustra, by sprawdzić jak wyglądam, prawdę mówiąc strasznie wyglądam, strasznie blada cera, sine usta, wyglądałam jak trup. Chwyciłam przyrządy do makijażu by już tak upiornie nie wyglądać, najpierw założyłam cieką warstwę podkładu prawie nie zauważalną, potem na powiekach zarysowałam cienką kreskę eyelinerem i pomalowałam usta błyszczykiem, wychodząc z łazienki spojrzałam przez okno, gdzie kiedyś stałam za Kasem i poczułam na policzku łzę, usiadłam na podłodze oparłam się o łóżko i płakałam, to miejsce to miasto za niedługo wykończy mnie psychicznie, więc jednak wyjadę by odpocząć i zapomnieć. Wyciągnęłam dwie duże walizki i zaczęłam się pakować. Gdy skończyłam wzięłam telefon i zadzwoniłam do kuzynki, by się zapytać czy mogę u niej zamieszkać na jakiś czas. Ale nie odbierała może zajęta jest później do niej zadzwonię albo ona odzwoni. Wyszłam z pokoju z dwiema walizkami, zeszłam na dół, a Nataniel się na mnie patrzył jak na wariatkę.
-Nataniel, postanowiłam wyjechać by o wszystkim zapomnieć, mógł byś mnie zawieść na dworzec czy jesteś zajęty? –patrzała mu w oczy.
-Nie, nie jestem zajęty odwiozę cię, ale wrócisz tu kiedyś? –było widać że nie chciał żebym wyjeżdżała, z reszta tak jak Lysander.
-Nataniel, słuchaj mnie uważnie zostawiam ten dom pod twoją opieką, jak znajdziesz sobie jakieś lokum to zamknij ten dom bo, ja na pewno tu jeszcze kiedyś wrócę, może za rok może za dwa zobaczy się, ale na pewno wrócę. –przytuliłam go.
-Dobrze. –odwzajemnił uścisk.
-A i jeszcze jedno pozdrów od mnie Melanie. –uśmiechnęłam się do niego i wyszłam, a on za mną.
Wsiedliśmy do auta i oddzwoniła do mnie moja kuzynka mówiąc że mogę do niej przyjechać i już nie może się doczekać spotkania ze mną powiedziała, że jak już przyjadę to mam do niej zadzwonić to ona po mnie przyjedzie, moja kuzyna nigdy się nie zmieni zawsze będzie taka dobroduszna dla wszystkich i za to ją wszyscy kochają.
 Na dworcu jeszcze się pożegnałam z Natem i pobiegłam do mojego pociągu teraz zacznę od nowa zapomnę o wszystkim co złe mi się przytrafiło i będzie tylko lepiej, spojrzałam w niebo przez okno w pociągu myśląc o rodzicach i cioci, by teraz na de mną czuwali.
  

Jest rozdział trochę dłuższy niż inne
J
Mam nadzieje, że się podobał
J
Pozdrawiam ;3


3 komentarze:

  1. miałam nadzieję że jednak zostanie :(
    Ale powiedziała że mooooże wróci więc jednak jest szansa na hepie end z Lysiem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja miałam nadzieję że jednak umrze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego miałaby umrzeć? !?!?!!??!?

    ~Ola

    OdpowiedzUsuń