lista blogów

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 29 "Niespodzianka, czy na pewno?"

Rano obudziłam się sama Kastiela przy mnie nie było, byłam ciekawa gdzie poszedł. Usiadłam na łóżku i drzwi się otworzyły, a w nich stał Kastiel z tacą w rękach.
-Proszę, to ma być wszystko zjedzone, rozumiemy się? -podał mi tacę.
-Tak, ale ja nie dam rady tyle zjeść. -przecież ja tyle nie zjem co on sobie myśli.
 -Nie obchodzi mnie to, jak wrócę ten talerz ma być czysty. –podszedł do drzwi.
-A gdzie idziesz? –cały Kastiel nigdy nie ma czasu.
-Najpierw do pracy potem do siebie po ubrania i do ciebie. –otworzył drzwi.
-To o której będziesz z powrotem? –uśmiechnęłam się.
-Powiedzmy tak jest siódma o dziesiątej trzydzieści powinienem się tu zjawić, a jak wrócę to się zapytam Lachlana czy na pewno wszystko zjadłaś. –uśmiechną się i wyszedł.
Ja zaczęłam jeść, nawet nie wiem kiedy wszystko co było na talerzu zjadłam ja przecież tak dużo nigdy nie jadłam od niedawna zaczęłam tyle jeść przed kłótną z Kastielem strasznie dużo zaczęłam jeść potem po kłótni nic nie jadłam a teraz znowu jem za 2 osoby. Zeszłam na dół do kuchni z pustym talerzem a Lachlan mi się dziwnie przyglądał.
-Coś nie tak? –mam może coś na twarzy.
-Nie tylko nie myślałem ze tyle potrafisz zjeść. –spojrzał jeszcze raz na talerz który odłożyłam do zmywarki.
-No ja siebie też zaskoczyłam. –nie wiedziałam co się dzieje.
Poszłam na górę i zaczęłam się nad tym zastanawiać i postanowiłam iść z tym do lekarza i mu powiedzieć ze od niedawana zaczęłam strasznie dużo jeść a nigdy tyle nie jadłam, może na coś chora jestem albo jakiegoś wirusa dostałam nie wiem.
***
Siedziałam w pokoju i czekałam aż Kastiel przyjdzie bo chciałam z nim o tym porozmawiać i co on na to powie. Po trzydziestu minutach Kastiel się zjawił i zaczęłam mu mówić.
-I co ty o tym myślisz? –zapytałam się go gdy skończyłam mu opowiadać co mi się dzieje.
-Nie wiem poczekaj jeszcze ze 4 dni jak ci nie przejdzie to pójdziesz do lekarza wiesz to może być tylko takie chwilowe. –przytulił mnie do siebie.
-Może masz racje. –pocałowałam go i usłyszałam wibracje z mojego telefonu.
Wzięłam go do ręki i na wyświetlaczu wyświetliło się ze Nick do mnie dzwoni.
-Czekaj Kastiel Nick do mnie dzwoni. –odebrałam. –Tak Nick?-weszłam do łazienki.
-Czujesz się już lepiej? –martwił się.
-Tak, tak o wiele lepiej i jutro już będę w pracy. –uśmiechnęłam się sama do siebie.
 -Dobrze tylko jak znowu przyjdziesz mi do sklepu cała blada to miło nie będzie. –zażartował sobie.
-Nie, nie będę , na razie Nicki. –podeszłam do lusterka.
-Na razie Emi. –rozłączyłam się.
Weszłam do pokoju a Kastiel gapił się w martwy punkt.
-Kas coś nie tak? –martwiłam się jakoś się dziwnie zachowywał.
-Nie nic. –spojrzał w moją stronę z lekkim uśmiechem.
***
Minął tydzień w tym czasie dużo rozmawialiśmy z Lachlanem, często gdzieś razem wychodziliśmy, byłam tylko dwa razy w pracy bo chciałam pobyć trochę więcej czasu z moim przyjacielem na całe szczęście Nick to zrozumiał i powiedział ze w następnym tygodniu żebym przyszła. Za bardzo mi to nie pasowało bo w poniedziałek znaczy dziś jestem umówiona do lekarza, bo przez te kilka dni nadal jadłam za 2 osoby a czasami mi się wydawało ze nawet więcej. Umówiłam się z Nickiem ze do pracy od wtorku będę chodzić. Dziś także Lachlan już wyjeżdża do siebie.
-Lachlan mam nadzieje ze jeszcze nas kiedyś odwiedzisz? –stał przy drzwiach wyjściowych z walizkami.
-Tak na pewno jeszcze do was wpadnę. –uśmiechną się.
-To na razie Lachlan. –mocno go przytuliłam.
-Na razie Emi. –odwzajemnił uścisk. –To na razie Kastiel. –zwrócił się w stronę czerwono włosego.
-To Cześć. –lekko się uśmiechną.
Lachlan wyszedł a ja za półgodziny powinnam się zjawić u lekarza.
-Kastiel ja też już wychodzę. –zaczęłam ubierać buty.
 -Czekaj podwiozę cię bo jadę do Armina i będzie po drodze. –wstał i zaczął szybko ubierać buty.
Kastiel wysadził mnie pod kliniką lekarską. Jeszcze wcześnie było, ale postanowiłam podejść do recepcji. Weszłam do środka podeszłam do rejestracji by przypomnieć że byłam umówiona. Usiadłam na jednym z krzeseł które się znajdowały na białej sali a dokładnie biało brązowej Sali, czekałam aż lekarz wywoła moje imię. Po kilku minutach usłyszałam jak mnie woła, weszłam do zielonkawego pokoju i bałam się co mi powie.
-Co pani dolega? –spytał lekarz przeglądając jakieś papierki.
Zaczęłam mu opowiadać co się działo, a on tylko kiwał głową. Gdy skończyłam spojrzał na mnie dziwnymi oczami.
-Czy miała pani stosunek seksualny w najbliższym czasie? –trochę to pytanie zbiło mnie z tropu
-Tak a co to ma do tego? –mam nadziej ze nie myśli o tym o czym ja teraz.
 -To niech pani zejdzie piętro niżej tam jest ginekolog, proszę powiedzieć że ja panią tam wysłałem i w tedy panią szybciej przyjmą. –zaczął coś pisać w papierach.
-Dobrze. –wyszłam z pomieszczenia.
Szłam na dół cała przestraszona, bałam się tego co mi powie ginekolog. Podeszłam do pani w recepcji i jej powiedziałam, że zostałam tu skierowana przez tego lekarza.
Panie mnie zapisały na jutro o godzinie siedemnastej, no to będę musiała zwolnić się z ostatnich godzin z pracy Nick zadowolony nie będzie. Wyszłam z przychodni szłam w stronę domu, zaczęłam rozmyślać jakby się mi i Kasowi żyło z małym naszym dzieckiem, a no właśnie nie wiem jak to Kastielowi powiedzieć nie wiem czy się ucieszy czy nie, ale jeszcze nie wiadomo czy jestem w ciąży to tylko takie przypuszczenia jutro się dowiem. Doszłam do domu otworzyłam drzwi weszłam do środka a Kastiela na dal nie było więc usiadłam w salonie na sofie i włączyłam telewizor i usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
-I co ci lekarz powiedział? –ściągną szybko buty i usiadł koło mnie.
-Nic tylko skierował mnie do ginekologa. –usiadłam koło niego.
-Czy ty… -zatkało go w tym monecie.
-Nie wiem jutro się dokładnie do wiem. –przytuliłam się do niego.
-Ahmm... –nie wiedział co powiedzieć
-A co byś powiedział na jeszcze jedną mała osobę w domu? –chciałam wiedzieć co o tym sądzi.
-Nie sprzeciwiam się, taka osoba by była mile widziana jeszcze jak by była moja i twoja to tym bardziej. –pocałował mnie. –Jeżeli się okaże, że jesteś w ciąży to będę się martwił o dziecko przecież przez 2 dni nie jadłaś mogło to zaszkodzić. –właśnie mi uświadomił że przez nasze zachowanie mogło coś się stać z dzieckiem jak je będę miała.
-Kastiel nie strasz mnie i to przecież nie była tylko moja wina mam nadzieje że wszystko będzie dobrze. –wyczuł mój strach i mnie przytulił.
-Muszę ci ważną rzecz powiedzieć, spotkałem Debre dziś. –patrzał mi prosto w oczy.
-I co ci powiedziała. –lekko się naburmuszyłam niech ta zdzira się od niego odwali w końcu.
-Bo nie wiedziała ze wróciłem do ciebie i rzuciła mi się na szyje i zaczęła całować a ja ją odepchnąłem. –siedziałam mu na kolanach.
-Czy ona się nie może w końcu odwalić. –zdenerwowałam się.
-No ja jej powiedziałem ze jesteśmy znowu razem to się oburzyła i powiedziała że daje mi ostatnią szanse. –spojrzał w sufit.
-A ty jej odmówiłeś prawda? –wkurzyłam się.
-Tak, tak odmówiłem, kocham ciebie bardziej jak robisz się zazdrosna. –uśmiechną się łobuzersko i zaczął mnie całować.

Ech…dodałam, przepraszam za niedoskonałości ale nie miałam za bardzo czasu, znowu -,-
Za nie długo będę kończyła tego bloga, więc się przygotujcie na finał :P

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 28 "Przeżyć, kolejną troskę"

Zaczęłam się budzić i zobaczyłam przyjazny wyraz twarzy Nicholasa, który trzymał moją głowę na swoich kolanach ale Lysander siedział obok.
-Zaczyna się budzić. –usłyszałam głos Nicka.
-Co się stało? –byłam zdezorientowana.
-Zemdlałaś, mówiłem żebyś poszła do domu. –martwił się.
-Myślałam ze doczekam do końca zmiany tak jak ostatnio, ale następnym razem cię posłucham. –lekko się uśmiechnęłam.
-Nie będzie następnego razu ponieważ jak źle się poczujesz to nie waż mi się z domu wychodzić. –pogroził mi Nick.
-Chodź Emi odprowadzę cię. –zobaczyłam przed sobą Lysa.
-Dobrze, a Nick poradzisz sobie? –nie chciałam żeby wszystko się na jego głowę zwaliło.
-Poradzę sobie, nie przejmuj się tak. –uśmiechną się ciepło.
Wyszłam ze sklepu z Lysandrem i szliśmy w kierunku domu.
-Jak wychodziłaś to Kastiela nie było w domu? –zapytał nagle.
-Czemu tak sądzisz? –zatrzymałam się.
-Bo on nie pozwolił by ci wyjść w takim stanie. –podszedł do mnie.
-To dzięki niemu jestem w takim stanie. –opuściłam głowę w dół.
-Co?! –nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
-Chodź do domu tam ci wszystko opowiem, a i jest mój przyjaciel Lachlan o którym ci wspominałam. –podniosłam głowę i się sztucznie uśmiechnęłam.
Doszliśmy do domu, Otworzyłam drzwi i z salonu wyszedł Lachlan.
-Lachlan, to jest Lysander, Lysander to jest Lachlan. –przedstawiałam ich sobie.
-Emi słucham, wyjaśnień związanych z Kastielem. –stał podenerwowany Lys.
Dobrze chodźmy do salonu.
Zaczęłam mu wszystko opowiadać, on siedział i patrzał się na mnie z niedowierzeniem. A ja znowu zaczęłam płakać, gdy zaczęłam wymawiać słowa których Kastiel użył w stosunku do mnie, one bolały i to bardzo.
-Czemu ten kretyn tak pomyślał i czemu ciebie tak obraził? –siedział z niedowierzeniem Lys.
-Jak ci mówiłam to przez ten całus w policzek, coś sobie jeszcze dopisał i wyszłam na zdzirę którą nie jestem. –było mi słabo.
-To Emi zjedz coś bo strasznie blada jesteś i pójdziemy do niego to wytłumaczyć. –uśmiechną się delikatnie.
-Mnie Kastiel nie chce słuchać może was wysłucha, a i nic zjeść nie mogę. –nie wiedziałam jak to im powiedzieć.
-Czemu nie możesz nic zjeść? –zapytał się Lysander.
-Bo jak tylko coś ugryzę to zaraz mój żołądek chce to zwrócić. –złapałam się za brzuch.
-Ach…no nie dziwi mnie to trochę. –zasmucił się Lys.
-Czemu? –co on może o tym wiedzieć.
-Wiesz jesteś teraz tak jakby w depresji i twój żołądek nic nie chce przyjmować. Założę się, że jak Kastiel by wrócił twój humor by się zmienił i organizm by inaczej funkcjonował. –lekko się uśmiechną i wstał.
-Pewnie masz rację. –próbowałam się uśmiechnąć, ale mi coś nie wyszło.
-To idź teraz do pokoju i prześpij się trochę, a my za niedługo wrócimy. –podał mi rękę bym wstała.
-Szłam w stronę pokoju gdy zaczęłam tracić czucie w nogach i upadłam.
-Emi nic ci nie jest? –usłyszałam głos Lachlana.
-Nie, nic tylko straciłam wszystkie siły. –uśmiechnęłam się i poczułam że ktoś mnie podnosi.
Na ręce wziął mnie Lysander i położył na sofę z której przed chwilą zeszłam. Zobaczyłam jeszcze tylko czuły uśmiech Lachlana i położyłam się, a oni wyszli. Po parunastu minutach usnęłam.
***
Obudziłam się i nikogo jak nie było tak nie było nadal martwiłam się trochę, ale poczułam się trochę lepiej więc poszłam na górę do łazienki spojrzałam w lusterko i się przeraziłam wyglądałam jeszcze gorzej niż rano, przemyłam lekko twarz, ale to nic nie dało, więc postanowiłam jednak coś zjeść by poprawić swój wygląd. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę, wyglądała pysznie więc ugryzłam i zaczęło mi się robić nie dobrze, miałam nadzieje że to przejdzie, więc ugryzłam drugi kawałek i biegiem poleciałam do ubikacji. Wyszłam z łazienki znowu z pustym żołądkiem, miałam tylko nadzieje że Kastiel ich wysłucha i wróci bo jak nie to bez niego długo nie pożyje. Weszłam do salonu usiadłam na sofie przykryłam się kocem bo zrobiło mi się strasznie zimno. Położyłam się i czekałam na chłopaków, po kilku minutach usłyszałam silnik auta i kłótnie przed domem. Do domu nagle wparował Lachlan z niezadowoleniem, pomyślałam, że pewnie bez Kasa przyjechali więc z powrotem się położyłam i przykryłam się cała kocem by nie było widać mi twarzy. Nagle zobaczyłam przede mną 2 cienie, pewnie Lachlana i Lysandra, więc postanowiłam zamknąć oczy by udać że śpię chciałam mieć dziś spokój. Ktoś ściągną z mojej twarzy koc i poczułam czyjeś usta na moich, zaskoczyło mnie to. To pewnie Kastiel, chciałam otworzyć oczy, ale usłyszałam głos Lachlana.
-To ja tu was zostawię idę do siebie. –wolałam poczekać aż pójdzie.
Poczułam jak złapał mnie za rękę i mocno ją uścisną, a ja otworzyłam oczy zobaczyłam twarz, uroczą twarz czerwono włosego, ze złością i smutkiem w oczach.
-Emi. –zaczął mnie całować.
-Czemu mnie całujesz? –chciałam wiedzieć jego powód.
-Bo cię kocham. –w jego oczach było widać, niezadowolenie ze swojego zachowania.
-Nie wiem czy mogę ci wierzyć bo ostatnio usłyszałam, że nie chcesz przebywać z taką zdzirą jak ja. –lekko się uniosłam.
-Wiem przepraszam, straszny ze mnie dupek. –ścisną moją dłoń jeszcze mocniej.
-Tak masz racje jesteś dupkiem, ale i tak cię kocham. –pocałowałam go w usta.
-Gdy tu wszedłem i jak zobaczyłem jak wyglądasz to się przeraziłem, Lysander i Lachlan wszystko mi opowiedzieli co się działo i przepraszam że cię o cos takiego posądzałem. –patrzył się w moje oczy.
-Po prostu bez ciebie bym długo nie pożyła. –dotknęłam ręką jego policzka.
On tylko prychną i mnie pocałował, wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju, gdzie mnie położył na moim łóżku.
-Ty leż, a ja zaraz przyjdę. –skierował się w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz? –po co wychodzi.
-Zrobić ci coś do jedzenia. –chwycił klamkę.
-Ale ja nie jestem głodna. –usiadłam na łóżku.
 -Co? Ty chyba ze mnie kpisz od wczoraj nic nie jadłaś i ty mi mówisz, że nie jesteś głodna. –zacisną dłoń w pięść.
-No tak, ale teraz chce żebyś ze mną się położył jutro rano obiecuje zjem wszystko co dostane, tylko zostań teraz ze mną. –patrzałam na niego błagalnymi oczami.
-Nie wiem dla czego, ale się na to zgodzę. –podszedł do mnie i się ze mną położył.
Leżeliśmy, ja pełna radości się w niego wtuliłam, ja nie potrzebuje jedzenia ja się karmie jego obecnością, tylko on mi wystarczy do szczęścia.

Ech…więc jest kolejny rozdział, przepraszam za błędy i niedociągnięcia, ale już nie miałam siły wszystkiego poprawiać, a bardzo chciałam dodać <3
Następny postaram się w sobotę, bo na prawdę nie mam czasu T.T

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 27 "Pomoc przyjaciela"

Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się brązowo włosa dziewczyna, ta która znowu chciała wykorzystać Kastiela.
-Po co tu przyszłaś? -zaskoczyła mnie jej wizyta.
-Chciałam ci podziękować. –zaczęła mi się do domu wpychać.
-Za co?- o co jej chodziło??
-Ten twój mały skok w bok mi pomógł, bo mój kotek zmienił zdanie i się zaczął zastanawiać czy ze mną wyjechać czy nie. –pewnie chodzi jej o Kastiela.
-Żadnego skoku w bok nie było, a Kastiel nie jest twój więc licz się ze słowami. –zdenerwowała mnie delikatnie.
-Ja słyszałam co innego, że ty w parku z Lysandrem, ale ja tak tylko słyszałam, a z niedługo Kastiel będzie ze mną więc nie muszę się liczyć ze słowami, ale ty chyba tak. – co za suka.
-Nie bądź taka pewna, a i proszę cię o opuszczenie mojego domu. –wskazałam zdenerwowana drzwi wyjściowe.
-Wiesz jestem pewna, bo Kastiel powiedział mi co nieco o tobie. –obróciła się w stronę drzwi by wyjść.
-Co on o mnie tobie opowiadał? –zatrzymałam ją bo chciałam się dowiedzieć.
-Wiesz mówił, że jesteś zwykłą zdzirą, nie jesteś nic warta, chciał naprawić jakiś tam swój błąd, a ty go miałaś gdzieś poszłaś sobie do Lysandra, dałaś mu tylko dupy i poszłaś do innego, wiesz stwierdziłam, że jesteś jeszcze gorsza niż ja i on sam tak nawet powiedział. –uśmiechnęła się cynicznie. –To pa. –wyszła z domu.
A ja, ja upadłam na ziemie z bezsilności. Czy ona mówiła prawdę? Czy on naprawdę tak o mnie myśli? Czy on naprawdę już mnie nie chce?? Miałam w głowie wiele pytań, a łzy znowu leciały mi po policzkach. To nie może być prawdą, to jakiś koszmar z którego nie mogę się obudzić, czemu najgorsze rzeczy mi się przytrafiają czemu ja tak musze cierpieć? Miałam dość, doszłam ledwo, ale doszłam do sofy położyłam się na niej z płaczem nagle znowu ktoś zadzwonił do drzwi, ale nie miałam siły by pójść otworzyć drzwi, gdy nagle one same się otworzyły, zobaczyłam najpierw walizkę, a potem chłopaka o kruczo czarnych, włosach, miał czarne spodnie i czarny płaszcz, zamkną drzwi i spojrzał na mnie, na początku nie wiedział co uczynić a potem szybkim krokiem do mnie podszedł.
-Emi! Co się stało nigdy cię w takim stanie nie widziałem? –zaniepokoił się.
-Lachlan miło cię widzieć. –lekko się uniosłam.
On usiadł koło mnie i mocno mnie przytulił, a ja zaczęłam bardziej płakać. Siedział spokojnie i czekał kiedy się uspokoję.
-Powiesz mi teraz co się stało? –popatrzał w moje czerwone i opuchnięte od łez oczy.
-Dobrze. –lekko pociągnęłam nosem.
Zaczęłam mu wszystko od początku opowiadać, jak poznałam Kastiela, co z nim przeżyłam itp. Słuchał mnie uważnie i analizował każde moje słowo. Byłam przy końcu opowieści i znowu poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
-Straszne, ale czemu cię nie chciał wysłuchać, wiesz jutro rano zadzwonimy po tego Lysandra i mu to opowiesz, pewnie on coś zaradzi. –lekko się uśmiechną.
-Tak myślisz, dobrze tylko jest taki mały problem. –przecież ja rano nie mogę.
-Jaki? –przecież nie wiedział.
-Ja rano idę do pracy jak coś to dopiero popołudniu. –spojrzałam w jego oczy.
-Dobrze, ale jedno pytanie, jadłaś coś dziś? –po co się mnie o to pyta.
-A czemu mnie o to pytasz? –siedziała zdezorientowana.
-Bo strasznie blada jesteś. –przyglądał mi się.
-Nie, nie jadłam, ale i tak głodna nie jestem, idę spać. –wstałam z sofy.
-Ale musisz coś zjeść! –zaniepokoił się.
-To jutro rano dziś na prawdę głodna nie jestem. –szłam w stronę schodów.
-Dobrze. –uśmiechną się lekko i podszedł do mnie.
-Tam jest twój pokój. –wskazałam palcem drzwi na piętrze.
Weszłam do pokoju przebrałam się i zadziwiająco szybko usnęłam.
***
Rano wstała i poszłam do łazienki, wzięłam przyjemny prysznic. Wyszłam z kabiny prysznicowej i spojrzałam na swoje odbicie w lusterku, wyglądałam jak wrak człowieka, podkrążone i czerwone oczy, blada cera, wyglądałam strasznie, mogła bym robić z takim wyglądem w horrorach. Więc zaczęłam szczotkować zęby, potem poczesałam włosy, zrobiłam makijaż by już tak okropnie nie wyglądać, założyłam ciuchy i wyszłam, z łazienki. Szłam schodami do kuchni, zobaczyłam Lachlana jak coś szuka w lodówce.
-Dzień dobry Lachlan. –usiadłam na krześle w kuchni.
-Zrobiłem dla ciebie herbatę i… -zatkało go gdy na mnie spojrzał. –Emi nic ci nie jest? Okropnie wyglądasz może wrócisz z powrotem do łóżka? –patrzała na mnie tak jak by zobaczył ducha.
-Jest wszystko w porządku. –lekko się uśmiechnęłam.
-Mam nadzieję, proszę. –postawił przede mną 2 kanapki i kubek z herbatą.
-Dziękuje. –upiłam łyk herbaty.
Zabrałam się za kanapki, więc ugryzłam jednej i od razu poczułam odruch wymiotny, nie mogłam nic zjeść bo inaczej to zwrócę.
-Lachlan nie mogę tego zjeść. –odsunęłam talerz i upiłam kolejny łyk herbaty.
-Czemu? Ty musisz coś zjeść, nic przecież od wczoraj nie jadłaś. –zszokowała go ta wiadomość.
-Jak jeszcze raz ugryzę chociaż kawałek tej kanapki to to zwrócę, wraz z połową herbaty którą przed chwilą wypiłam, a chyba tego nie chcemy? –spojrzałam na niego kątem oka.
-No nie, ale powinnaś. –nie wiedział co teraz począć.
-Wiem, że powinnam, ale jak nie mogę to trudno. –wypiłam resztówkę herbaty. –To ja lecę na razie. –pomachałam mu i wyszłam.
Szłam i czułam straszne zmęczenie, a przecież nic takiego nie robiłam. Doszłam do sklepu i weszłam do środka od razu spojrzał na mnie Nick.
-Emi znowu tak strasznie wyglądasz, po co przeszłaś mogłaś zadzwonić, że źle się czujesz, zrozumiał bym to. –zaczął mówić gdy do niego podeszłam.
-A tam wydaje ci się. –stanęłam za kasą i zaczęłam posługiwać klientów.
Po dwóch godzinach, zaczęło mi się robić słabo, więc wyciągnęłam komórkę i napisałam do Nicholasa, żeby na chwile do mnie podszedł. Po pięciu minutach stał przy mnie.
-Co się stało? –stał przestraszony.
-Emi coś ci się stało? –usłyszałam znajomy głos.
-Lysander? –stałam już ledwo na nogach czułam jak powoli moje ciało robi się ociężałe.
-Emi co ci się dzieje, okropnie wyglądasz, może jesteś chora? –Lysander staną po przeciwnej stronie niż Nick.
-Ja…Ja… -straciłam przytomność.

Witam i przepraszam że takie krótkie, następny postaram się trochę dłuższy
J
Chce was poinformować, że za niedługo będę kończyła tego bloga, ale zacznę innego też o słodkim flircie, link do niego wam podam jak wstawie ostatni rozdział, na tego bloga jeszcze dodam ten dodatek o Lysandrze jak obiecałam XD