Czekałam z niecierpliwością
na jego odpowiedź.
-Tak, teraz też jestem. -zarumienił się delikatnie.
-A to, zachowuj się tak jakby ci tego pytania w ogóle nie zadała. -wtuliłam się w niego.
-A co chciałaś powiedzieć? –chciał wiedzieć o co mi dokładnie chodziło.
-O nic. –czułam jak do oczu mi napływają łzy.
-Ja ci odpowiedziałem na pytanie teraz oczekuje tego samego od ciebie, więc co chciałaś powiedzieć?–patrzał się na moja twarz.
-Ja…bo ja chyba…chyba cię kocham, nie, nie chyba, na pewno cię kocham, ale jeżeli już ktoś inny ci się podoba to olej to co powiedziałam. –zaczęłam płakać, bo jedyny facet który by mnie nigdy nie skrzywdził, jest zakochany w kimś innym.
-Emi popatrz na mnie. –podniósł mój podbródek i załzawionymi oczami spojrzałam w jego oczy.-Powiedziałem, że jestem zakochany, ale nie powiedziałem w kim. –lekko się uśmiechną.
-To w kim? –miałam chociaż nutkę nadziei, że to ma mnie na myśli, ale jak to się mówi nadzieja matka głupich.
-W tobie i nie masz powodu do płaczu. –lekko stukną swoim czołem w moje.
-Naprawdę? –zaczęłam teraz płakać ze szczęścia, że to jednak o mnie chodziło i od teraz będę szczęśliwa.
-Tak i nie płacz już, to w tobie się zakochałem od samego początku i jak byłaś u mnie to o ciebie mi chodziło jak ci opowiadałem o tej pewnej osobie. –lekko się uśmiechną.
-Cieszę się, teraz proszę cię o chwile spokoju, bo chce już spać zmęczona jestem, a jutro rano do pracy. –znowu się w niego wtuliłam.
-Do żadnej pracy cię w takim stanie nie puszczę. –szepną mi to do ucha, a ja usnęłam.
***
Rano się obudziłam, czułam się znacznie lepiej niż wczoraj zeszłam po schodach do kuchni by zrobić sobie coś do picia, a tam Lysander mój Lysander.
-Czemu nie leżysz w łóżku? –zapytał się białowłosy.
-Bo pić mi się chce i już mi się znudziło takie leżenie i czuje się znacznie lepiej. –uśmiechnęła się do niego.
-To ja ci herbaty zrobię. –obrócił się w stronę kuchenki.
-A tak w ogóle która godzina? –chciałam wiedzieć czy jeszcze do pracy zdążę.
-A po co ci to wiedzieć? –spojrzał zabójczym wzrokiem.
-Bo jestem ciekawa czy do pracy zdążę. –uśmiechnęłam się do niego.
-Już ci mówiłem, że dziś do pracy nie idziesz. –stał lekko poirytowany.
-Niech już ci będzie, ale daj mi telefon bo muszę poinformować o tym Nicholasa. –wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
-Proszę. –podał mi telefon, z uśmiechem.
Zdzwaniałam do niego i zrozumiał, że wczoraj źle się czułam i że dziś nie przyjdę, ale jutro już na pewno będę, zapewniałam go. Skończyłam rozmowę i oddalam telefon Lysandrowi, a on podał mi kubek z ciepła herbatą. Nagle do domu weszła Rozalia.
-Witaj Rozalio, nie ładnie tak, coś planować bez przyjaciółki. –obróciłam się w jej stronę.
-Skąd wiedziałaś? –popatrzała na mnie zaskoczona.
-Pamiętasz nasz plan który mieliśmy dla Nataniela i dal Melani, to stąd, przecież nie znam cię od dziś. –upiłam łyk herbaty.
-Myślałam, że się nie kapniesz. –załamała ręce.
-Za mało mnie znasz. –uśmiechnęłam się. –Ale możesz świętować wszystko wyszło po twojej myśli, tylko, że moja choroba ci w tym pomogła. –odłożyłam kubek na blat.
-Jak choroba mi pomogła? –nie wiedziała co jest grane.
-Szedłem odprowadzić Emi gdy źle się poczuła i miła gorączkę, nie mogłem jej zostawić samej takiej chorej. –Lysander się wtrącił.
-To znaczy, że jesteście razem? –spojrzała się na nas.
-Tak.- spojrzeliśmy porozumiewawczo z Lysandrem na siebie.
-To super, będziemy rodziną! –krzyknęła i podeszła do mnie Rozalia i mocno przytuliła.
-Dobrze, dobrze, ale nie musisz mnie dusić. –odepchnęłam ja lekko od siebie.
-Ale już się lepiej czujesz? –martwiła się.
-Tak już o wiele lepiej. –uśmiechnęła się.
Posiedziała Rozalia jeszcze z godzinkę i postanowiła iść bo była z Leo umówiona, Lysander z nią wyszedł bo zgodził się zamieszkać u mnie i pojechał po rzeczy, a ja usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać TV gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Kastiel? –w moich drzwiach pojawił się czerwonowłosy.
-Emi. –wszedł do środka i zaczął mnie całować.
-Puść mnie, po co tu przyszedłeś? –odepchnęłam go z całej siły.
-Przeszedłem do ciebie. –podszedł do mnie, a ja się odsunęłam.
-Skąd wiedziałeś, że wróciłam? –skąd mógł to wiedzieć.
-Jak Nataniel się wyprowadził nikt tu światła nie włączał, więc mogłem się kapnąć gdy zobaczyłem światło w kuchni. –zamkną za sobą drzwi.
-Ale idź stąd bo ja nie chce cię widzieć. –podeszłam energicznym krokiem do drzwi i z powrotem je otworzyłam.
-Ale ja chce ciebie, stęskniłem się za tobą. -podszedł do mnie i zatrzasną drzwi.
-Wynoś się z mojego mieszkania. –próbowałam się wydostać z jego ramion.
-Bardzo mi ciebie brakowało gdy próbowałem sobie znaleźć dziewczynę to każda wyglądał podobnie do ciebie. –zaczął mnie całować po szyi.
-Puść mnie natychmiast! –zaczęłam się bardziej szarpać modliłam się żeby tylko Lysander się tu zjawił.
-Nie teraz, chce tylko ciebie. –zaczął mi ściągać bluzkę.
-Kastiel proszę puść mnie. –zaczęły mi łzy lecieć po policzkach.
-A wrócisz do mnie? –zatrzymał się na chwile.
-Nie, nigdy do ciebie już nie wrócę. –przywaliłam mu z liścia w twarz.
-To ciebie nie puszczę jak do mnie nie wrócisz to chcę ten ostatni raz iść z tobą do łóżka. – ściągną mi bluzkę i zaczął odpinać stanik.
-Kastiel ja nie chce. –zaczęłam płakać, odpychałam go z całych sił, ale on był silniejszy od mnie.
Nagle usłyszałam, że do domu ktoś wchodzi pewnie to Lysander więc krzyknęłam by go od mnie odciągną. Gdy Lysander wszedł do kuchni od razu rzucił się z pięściami na Kastiela on mnie puścił i zaczęli się szarpać. Chciałam ich jakoś uspokoić, bo by cały dom zdemolowali. Lysander usiadł na Kastiela który leżał na ziemi i zaczął obkładać go pięściami i go wyzywać. Więc złapałam Lysandra za barki by przestał go bić i pozwolił mu odejść.
-Lysander przestań niech już sobie idzie. -przytuliłam się do białowłosego.
A Kastiel spojrzał na mnie lekceważąco i poszedł trzaskając drzwiami. Lysander wstał podszedł do torby z którą przyszedł wyciągną jakąś białą koszulkę podszedł do mnie i mi ja założył bo siedziałam tylko w spodenkach.
-Nic ci ten sukinsyn nie zrobił? –gładził mój policzek ręką i patrzał na mnie z troską.
-Nie bo w samą porę się zjawiłeś. –wytarłam oczy od łez.
Białowłosy podał mi rękę bym wstała i obydwoje udaliśmy się do salonu by usiąść na kanapie.
Więc jak obiecałam tak dodałam, ostatni dodam w sobotę ;3
-Tak, teraz też jestem. -zarumienił się delikatnie.
-A to, zachowuj się tak jakby ci tego pytania w ogóle nie zadała. -wtuliłam się w niego.
-A co chciałaś powiedzieć? –chciał wiedzieć o co mi dokładnie chodziło.
-O nic. –czułam jak do oczu mi napływają łzy.
-Ja ci odpowiedziałem na pytanie teraz oczekuje tego samego od ciebie, więc co chciałaś powiedzieć?–patrzał się na moja twarz.
-Ja…bo ja chyba…chyba cię kocham, nie, nie chyba, na pewno cię kocham, ale jeżeli już ktoś inny ci się podoba to olej to co powiedziałam. –zaczęłam płakać, bo jedyny facet który by mnie nigdy nie skrzywdził, jest zakochany w kimś innym.
-Emi popatrz na mnie. –podniósł mój podbródek i załzawionymi oczami spojrzałam w jego oczy.-Powiedziałem, że jestem zakochany, ale nie powiedziałem w kim. –lekko się uśmiechną.
-To w kim? –miałam chociaż nutkę nadziei, że to ma mnie na myśli, ale jak to się mówi nadzieja matka głupich.
-W tobie i nie masz powodu do płaczu. –lekko stukną swoim czołem w moje.
-Naprawdę? –zaczęłam teraz płakać ze szczęścia, że to jednak o mnie chodziło i od teraz będę szczęśliwa.
-Tak i nie płacz już, to w tobie się zakochałem od samego początku i jak byłaś u mnie to o ciebie mi chodziło jak ci opowiadałem o tej pewnej osobie. –lekko się uśmiechną.
-Cieszę się, teraz proszę cię o chwile spokoju, bo chce już spać zmęczona jestem, a jutro rano do pracy. –znowu się w niego wtuliłam.
-Do żadnej pracy cię w takim stanie nie puszczę. –szepną mi to do ucha, a ja usnęłam.
***
Rano się obudziłam, czułam się znacznie lepiej niż wczoraj zeszłam po schodach do kuchni by zrobić sobie coś do picia, a tam Lysander mój Lysander.
-Czemu nie leżysz w łóżku? –zapytał się białowłosy.
-Bo pić mi się chce i już mi się znudziło takie leżenie i czuje się znacznie lepiej. –uśmiechnęła się do niego.
-To ja ci herbaty zrobię. –obrócił się w stronę kuchenki.
-A tak w ogóle która godzina? –chciałam wiedzieć czy jeszcze do pracy zdążę.
-A po co ci to wiedzieć? –spojrzał zabójczym wzrokiem.
-Bo jestem ciekawa czy do pracy zdążę. –uśmiechnęłam się do niego.
-Już ci mówiłem, że dziś do pracy nie idziesz. –stał lekko poirytowany.
-Niech już ci będzie, ale daj mi telefon bo muszę poinformować o tym Nicholasa. –wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
-Proszę. –podał mi telefon, z uśmiechem.
Zdzwaniałam do niego i zrozumiał, że wczoraj źle się czułam i że dziś nie przyjdę, ale jutro już na pewno będę, zapewniałam go. Skończyłam rozmowę i oddalam telefon Lysandrowi, a on podał mi kubek z ciepła herbatą. Nagle do domu weszła Rozalia.
-Witaj Rozalio, nie ładnie tak, coś planować bez przyjaciółki. –obróciłam się w jej stronę.
-Skąd wiedziałaś? –popatrzała na mnie zaskoczona.
-Pamiętasz nasz plan który mieliśmy dla Nataniela i dal Melani, to stąd, przecież nie znam cię od dziś. –upiłam łyk herbaty.
-Myślałam, że się nie kapniesz. –załamała ręce.
-Za mało mnie znasz. –uśmiechnęłam się. –Ale możesz świętować wszystko wyszło po twojej myśli, tylko, że moja choroba ci w tym pomogła. –odłożyłam kubek na blat.
-Jak choroba mi pomogła? –nie wiedziała co jest grane.
-Szedłem odprowadzić Emi gdy źle się poczuła i miła gorączkę, nie mogłem jej zostawić samej takiej chorej. –Lysander się wtrącił.
-To znaczy, że jesteście razem? –spojrzała się na nas.
-Tak.- spojrzeliśmy porozumiewawczo z Lysandrem na siebie.
-To super, będziemy rodziną! –krzyknęła i podeszła do mnie Rozalia i mocno przytuliła.
-Dobrze, dobrze, ale nie musisz mnie dusić. –odepchnęłam ja lekko od siebie.
-Ale już się lepiej czujesz? –martwiła się.
-Tak już o wiele lepiej. –uśmiechnęła się.
Posiedziała Rozalia jeszcze z godzinkę i postanowiła iść bo była z Leo umówiona, Lysander z nią wyszedł bo zgodził się zamieszkać u mnie i pojechał po rzeczy, a ja usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać TV gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Kastiel? –w moich drzwiach pojawił się czerwonowłosy.
-Emi. –wszedł do środka i zaczął mnie całować.
-Puść mnie, po co tu przyszedłeś? –odepchnęłam go z całej siły.
-Przeszedłem do ciebie. –podszedł do mnie, a ja się odsunęłam.
-Skąd wiedziałeś, że wróciłam? –skąd mógł to wiedzieć.
-Jak Nataniel się wyprowadził nikt tu światła nie włączał, więc mogłem się kapnąć gdy zobaczyłem światło w kuchni. –zamkną za sobą drzwi.
-Ale idź stąd bo ja nie chce cię widzieć. –podeszłam energicznym krokiem do drzwi i z powrotem je otworzyłam.
-Ale ja chce ciebie, stęskniłem się za tobą. -podszedł do mnie i zatrzasną drzwi.
-Wynoś się z mojego mieszkania. –próbowałam się wydostać z jego ramion.
-Bardzo mi ciebie brakowało gdy próbowałem sobie znaleźć dziewczynę to każda wyglądał podobnie do ciebie. –zaczął mnie całować po szyi.
-Puść mnie natychmiast! –zaczęłam się bardziej szarpać modliłam się żeby tylko Lysander się tu zjawił.
-Nie teraz, chce tylko ciebie. –zaczął mi ściągać bluzkę.
-Kastiel proszę puść mnie. –zaczęły mi łzy lecieć po policzkach.
-A wrócisz do mnie? –zatrzymał się na chwile.
-Nie, nigdy do ciebie już nie wrócę. –przywaliłam mu z liścia w twarz.
-To ciebie nie puszczę jak do mnie nie wrócisz to chcę ten ostatni raz iść z tobą do łóżka. – ściągną mi bluzkę i zaczął odpinać stanik.
-Kastiel ja nie chce. –zaczęłam płakać, odpychałam go z całych sił, ale on był silniejszy od mnie.
Nagle usłyszałam, że do domu ktoś wchodzi pewnie to Lysander więc krzyknęłam by go od mnie odciągną. Gdy Lysander wszedł do kuchni od razu rzucił się z pięściami na Kastiela on mnie puścił i zaczęli się szarpać. Chciałam ich jakoś uspokoić, bo by cały dom zdemolowali. Lysander usiadł na Kastiela który leżał na ziemi i zaczął obkładać go pięściami i go wyzywać. Więc złapałam Lysandra za barki by przestał go bić i pozwolił mu odejść.
-Lysander przestań niech już sobie idzie. -przytuliłam się do białowłosego.
A Kastiel spojrzał na mnie lekceważąco i poszedł trzaskając drzwiami. Lysander wstał podszedł do torby z którą przyszedł wyciągną jakąś białą koszulkę podszedł do mnie i mi ja założył bo siedziałam tylko w spodenkach.
-Nic ci ten sukinsyn nie zrobił? –gładził mój policzek ręką i patrzał na mnie z troską.
-Nie bo w samą porę się zjawiłeś. –wytarłam oczy od łez.
Białowłosy podał mi rękę bym wstała i obydwoje udaliśmy się do salonu by usiąść na kanapie.
Więc jak obiecałam tak dodałam, ostatni dodam w sobotę ;3
Rycerz w lśniącej zbroi z lysia ^^
OdpowiedzUsuń