Półtorej roku później!!!
Jadę moim czerwonym kabrioletem do miejsca gdzie mam same najgorsze wspomnienia chociaż nie wszystkie nie które są szczęśliwe. Podjechałam pod dom gdzie kiedyś mieszkałam z ciocią a potem z Natem. Weszłam do środka i wszystko wyglądało tak jak zapamiętałam, Nataniel po moim odejściu nic nie zmienił miło z jego strony ciekawe gdzie teraz mieszka. Weszłam na górę do mojego starego pokoju rozpakowałam się i poszłam poszukać tego sklepu w którym załatwiłam sobie prace telefonicznie to był jakiś mały sklepik z ubraniami i innymi rzeczami. Wyszłam z domu i szlam przez miasto rozglądając się po bokach i wszystko przypominając aż w końcu doszłam do tego sklepu, taki mały to on nie był. Weszłam do środka i skierowałam się do sprzedawcy.
-Dzień dobry przed wczoraj rozmawiałam z właścicielem w sprawie pracy jest może? –stanęłam przy ladzie naprzeciwko nieznajomego szatyna który stał za kasą.
-Dzień dobry przed wczoraj to ja z panią rozmawiałem i ja jestem właścicielem, zapraszam panią na zaplecze. –kierownik był gdzieś w moim wieku.
-Może mi pan mówić Emi chociaż całe moje mimie to Emilllii. –uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
-A mi możesz mówić Nick a w całości moje imię to Nicholas. –podał mi też rękę i się do mnie uśmiechną.
-Miło mi. –również się uśmiechnęłam.
Poszliśmy na zaplecze dał mi bluzkę firmowa i kazał bym ja ubrała, wytłumaczył od której do której będę pracować od poniedziałku do piątku od godziny 9:00 do 17:30 bo w tych godzinach jest najwięcej ludu, w sklepie.
Stałam za ladą i obsługiwałam klientów dochodziła godzina 16:30 pomyślałam no za godzinę będę wolna. Po 15 minutach w sklepie ludności prawie nie było 2, 3 osoby się kręciły po sklepie, nagle usłyszałam, że ktoś jeszcze wchodzi do sklepu ale nie wychylałam się za lady tylko dalej coś tam w małym zeszyciku bazgrałam.
-Emilllii? –usłyszałam znajomy głos.
-Rozalia? –uniosłam głowę.
-Emi jak ja cię długo nie widziałam. –przybiegła do mnie i mnie przytuliła a za nią przyszedł Lysander.
-Ja ciebie też, stęskniłam się. –odwzajemniłam uścisk.
-To ja idę pochodzić po sklepie, a wy sobie pogadajcie. –odeszła zostawiając mnie z Lysandrem.
-Witaj Emi, widzę, że złożoną obietnice dotrzymałaś. –uśmiechną się delikatnie.
-Tak, stęskniłam się za tobą. –zarumieniłam się delikatnie.
-Naprawdę ja za tobą też. –też się zarumienił.
-Ale jak o tobie myślałam to zaczęłam czytać od nowa twoje wiersze dla mnie i od razu mi się poprawiał humor. –zajęłam się klientem.
-Aż tak ci się podoba to co napisałem, ty masz nadal ten naszyjnik. –spojrzał na naszyjnik.
-Tak, nigdy go nie zdejmowałam. –złapałam naszyjnik w dłoń.
Lysander strasznie się zakłopotał i nie wiedział co powiedzieć gdy nagle Roza do nas podeszła.
-O której kończysz? –zapytała opierając się o ladę.
-O 17:30 za jakieś 20 minut a co? –ciekawiło mnie co ma na myśli.
-To poczekamy na ciebie. –odparła bez zastanowienia.
-Ale po co? –nie wiedziałam co ma namyśli.
-Zobaczysz. –odeszła ciągnąc Lysandra za ramię.
*Lysander*
Rozalia zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia, nawet nie dała mi nic powiedzieć itp.
-Rozalio co cię nagle tak wzięło żeby mnie ciągnąć nawet nie skończyłem rozmawiać z Emi? –byłem zaskoczony.
-Oj Lysio ty nic nie rozumiesz, przecież za nim wyjechała mówiłeś, że ci się podoba, więc próbuje coś zrobić żebyście byli razem. –zaczęła się uśmiechać.
-A skąd wiesz, że nadal mi się podoba? –skąd mogła to wiedzieć przecież długo się nie widzieliśmy i mogłem zmienić zdanie.
-Przecież nie znam cię od dziś i widziałam jak na nią patrzysz, na nikogo tak uwagi nie zwracałeś jak na nią. –złapała mnie za ramiona.
*Emilllii*
Obsługiwałam kolejnego klienta gdy nagle do mnie podszedł Nick.
-Co ty tu jeszcze robisz? –stał zszokowany.
-Pracuje. –odparłam bez zastanowienia.
-Przecież twój czas pracy się skończył jakieś 8 minut temu. –staną przed mną.
-Naprawdę nawet nie zauważyłam. –spojrzałam na zegarek rzeczywiście.
Poszłam na zaplecze przebrałam bluzkę i się pożegnałam z Nickiem i wyszłam przed sklep gdzie Rozalia wraz z Lysandrem czekali na mnie.
-No już jestem…yyy…a gdzie Rozalia? –stał sam Lysander.
-Musiała gdzieś iść, chodź odprowadzę cię do domu. –uśmiechną się.
-Dziękuje miło z twojej strony. –zaczęliśmy iść w kierunku mojego domu.
Lubiłam z nim spędzać czas on był inny wyjątkowy i mnie traktował wyjątkowo –gdy to myślałam, przez cały czas się na niego gapiłam. Teraz sobie uświadomiłam, że zaczął mi się podobać, nie wiem jak to zrobię, ale chce by ze mną został nie chce sama siedzieć, w pustym domu.
Szliśmy przez drogę i nie wiem czemu ale zaczęłam źle się czuć, zaczęła mnie strasznie głowa boleć, może to przez ciśnienie w powietrzu, nie wiem mam nadzieje, że mi przejdzie.
Dochodziliśmy pod mój dom i bałam się go zapytać wprost czy ze mną zostanie nie wymyśliłam nic przez drogę przez ten ból głowy.
-Emi dobrze się czujesz, jakoś tak blado wyglądasz? –przypatrywał się mi.
-Tylko głowa mnie boli nie martw się. –wymusiłam uśmiech.
-Masz gorączkę, a ty mówisz, że tylko głowa cię boli. -stał lekko zdenerwowany dotykając ręka moje czoło.
-Do jutra mi pewnie przejdzie. –lekko się uśmiechnęłam.
-Nie zostawię cię samej, znając ciebie możesz jakąś głupotę zrobić co ci może zaszkodzić. –otworzył drzwi.
-Lys…? –wziął mnie na ręce i wszedł ze mną do domu byłam zszokowana.
Zdziwiło mnie takie jego zachowanie, ale nie protestowałam podobało mi się jego takie zachowanie z jego strony. Wszedł ze mną na rękach po schodach w wniósł mnie do pokoju i delikatnie położył na mym łóżku.
-Ty leż, a ja poszukam czegoś by zbić tą gorączkę. –powiedział i wyszedł.
Zaczynam się jeszcze gorzej czuć strasznie gorąco mi było, chciałam żeby został choroba po prostu wiedziała kiedy uderzyć. Po kilku minutach Lysander zjawił się z workiem lekarstw.
Usiadł na moim łóżku koło mnie i podał mi syrop, więc go wzięłam i się z powrotem położyłam.
-To ja już może pójdę nie będę ci przeszkadzał. –wstał by wyjść z pokoju.
-Nie zostań. –złapałam go za płaszcz. –Proszę. – lekko uniosłam powieki by na niego spojrzeć.
-Na prawdę chcesz żebym został? –usiadł z powrotem na moim łóżku.
-Tak, chce żeby było tak jak za nim wyjechałam chce żebyś mnie przytulił. - czułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.
Nic nie odpowiedział tylko położył się koło mnie, a ja się w niego wtuliłam, tak mi było dobrze pomijając to że było mi strasznie gorąco. Chciała bym mu powiedzieć że do nie go coś czuje, ale nie wiem jak, boje się jego odpowiedzi.
-Lysander? –zaczęłam nie pewnie.
-Tak, coś się stało? –zaniepokoił się trochę.
-Nic tylko chciałam się coś ciebie zapytać. –i co ja mam mu powiedzieć.
-Co słucham? –był zaciekawiony o co chodzi.
-Byłeś kiedyś zakochany? –jakoś trzeba było zacząć.
Tak więc cofnęliśmy się w czasie gdy Emi wracała do miasta gdzie mieszkała z ciocią, tylko ze historia będzie biegła w innym kierunku i się nie skończy ponieważ napisałam tylko do 23 rozdziału bo dalej nie wiedziałam co pisać po prostu nie miałam pomysłu następny dodam jutro wieczorem ;3
Jadę moim czerwonym kabrioletem do miejsca gdzie mam same najgorsze wspomnienia chociaż nie wszystkie nie które są szczęśliwe. Podjechałam pod dom gdzie kiedyś mieszkałam z ciocią a potem z Natem. Weszłam do środka i wszystko wyglądało tak jak zapamiętałam, Nataniel po moim odejściu nic nie zmienił miło z jego strony ciekawe gdzie teraz mieszka. Weszłam na górę do mojego starego pokoju rozpakowałam się i poszłam poszukać tego sklepu w którym załatwiłam sobie prace telefonicznie to był jakiś mały sklepik z ubraniami i innymi rzeczami. Wyszłam z domu i szlam przez miasto rozglądając się po bokach i wszystko przypominając aż w końcu doszłam do tego sklepu, taki mały to on nie był. Weszłam do środka i skierowałam się do sprzedawcy.
-Dzień dobry przed wczoraj rozmawiałam z właścicielem w sprawie pracy jest może? –stanęłam przy ladzie naprzeciwko nieznajomego szatyna który stał za kasą.
-Dzień dobry przed wczoraj to ja z panią rozmawiałem i ja jestem właścicielem, zapraszam panią na zaplecze. –kierownik był gdzieś w moim wieku.
-Może mi pan mówić Emi chociaż całe moje mimie to Emilllii. –uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
-A mi możesz mówić Nick a w całości moje imię to Nicholas. –podał mi też rękę i się do mnie uśmiechną.
-Miło mi. –również się uśmiechnęłam.
Poszliśmy na zaplecze dał mi bluzkę firmowa i kazał bym ja ubrała, wytłumaczył od której do której będę pracować od poniedziałku do piątku od godziny 9:00 do 17:30 bo w tych godzinach jest najwięcej ludu, w sklepie.
Stałam za ladą i obsługiwałam klientów dochodziła godzina 16:30 pomyślałam no za godzinę będę wolna. Po 15 minutach w sklepie ludności prawie nie było 2, 3 osoby się kręciły po sklepie, nagle usłyszałam, że ktoś jeszcze wchodzi do sklepu ale nie wychylałam się za lady tylko dalej coś tam w małym zeszyciku bazgrałam.
-Emilllii? –usłyszałam znajomy głos.
-Rozalia? –uniosłam głowę.
-Emi jak ja cię długo nie widziałam. –przybiegła do mnie i mnie przytuliła a za nią przyszedł Lysander.
-Ja ciebie też, stęskniłam się. –odwzajemniłam uścisk.
-To ja idę pochodzić po sklepie, a wy sobie pogadajcie. –odeszła zostawiając mnie z Lysandrem.
-Witaj Emi, widzę, że złożoną obietnice dotrzymałaś. –uśmiechną się delikatnie.
-Tak, stęskniłam się za tobą. –zarumieniłam się delikatnie.
-Naprawdę ja za tobą też. –też się zarumienił.
-Ale jak o tobie myślałam to zaczęłam czytać od nowa twoje wiersze dla mnie i od razu mi się poprawiał humor. –zajęłam się klientem.
-Aż tak ci się podoba to co napisałem, ty masz nadal ten naszyjnik. –spojrzał na naszyjnik.
-Tak, nigdy go nie zdejmowałam. –złapałam naszyjnik w dłoń.
Lysander strasznie się zakłopotał i nie wiedział co powiedzieć gdy nagle Roza do nas podeszła.
-O której kończysz? –zapytała opierając się o ladę.
-O 17:30 za jakieś 20 minut a co? –ciekawiło mnie co ma na myśli.
-To poczekamy na ciebie. –odparła bez zastanowienia.
-Ale po co? –nie wiedziałam co ma namyśli.
-Zobaczysz. –odeszła ciągnąc Lysandra za ramię.
*Lysander*
Rozalia zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia, nawet nie dała mi nic powiedzieć itp.
-Rozalio co cię nagle tak wzięło żeby mnie ciągnąć nawet nie skończyłem rozmawiać z Emi? –byłem zaskoczony.
-Oj Lysio ty nic nie rozumiesz, przecież za nim wyjechała mówiłeś, że ci się podoba, więc próbuje coś zrobić żebyście byli razem. –zaczęła się uśmiechać.
-A skąd wiesz, że nadal mi się podoba? –skąd mogła to wiedzieć przecież długo się nie widzieliśmy i mogłem zmienić zdanie.
-Przecież nie znam cię od dziś i widziałam jak na nią patrzysz, na nikogo tak uwagi nie zwracałeś jak na nią. –złapała mnie za ramiona.
*Emilllii*
Obsługiwałam kolejnego klienta gdy nagle do mnie podszedł Nick.
-Co ty tu jeszcze robisz? –stał zszokowany.
-Pracuje. –odparłam bez zastanowienia.
-Przecież twój czas pracy się skończył jakieś 8 minut temu. –staną przed mną.
-Naprawdę nawet nie zauważyłam. –spojrzałam na zegarek rzeczywiście.
Poszłam na zaplecze przebrałam bluzkę i się pożegnałam z Nickiem i wyszłam przed sklep gdzie Rozalia wraz z Lysandrem czekali na mnie.
-No już jestem…yyy…a gdzie Rozalia? –stał sam Lysander.
-Musiała gdzieś iść, chodź odprowadzę cię do domu. –uśmiechną się.
-Dziękuje miło z twojej strony. –zaczęliśmy iść w kierunku mojego domu.
Lubiłam z nim spędzać czas on był inny wyjątkowy i mnie traktował wyjątkowo –gdy to myślałam, przez cały czas się na niego gapiłam. Teraz sobie uświadomiłam, że zaczął mi się podobać, nie wiem jak to zrobię, ale chce by ze mną został nie chce sama siedzieć, w pustym domu.
Szliśmy przez drogę i nie wiem czemu ale zaczęłam źle się czuć, zaczęła mnie strasznie głowa boleć, może to przez ciśnienie w powietrzu, nie wiem mam nadzieje, że mi przejdzie.
Dochodziliśmy pod mój dom i bałam się go zapytać wprost czy ze mną zostanie nie wymyśliłam nic przez drogę przez ten ból głowy.
-Emi dobrze się czujesz, jakoś tak blado wyglądasz? –przypatrywał się mi.
-Tylko głowa mnie boli nie martw się. –wymusiłam uśmiech.
-Masz gorączkę, a ty mówisz, że tylko głowa cię boli. -stał lekko zdenerwowany dotykając ręka moje czoło.
-Do jutra mi pewnie przejdzie. –lekko się uśmiechnęłam.
-Nie zostawię cię samej, znając ciebie możesz jakąś głupotę zrobić co ci może zaszkodzić. –otworzył drzwi.
-Lys…? –wziął mnie na ręce i wszedł ze mną do domu byłam zszokowana.
Zdziwiło mnie takie jego zachowanie, ale nie protestowałam podobało mi się jego takie zachowanie z jego strony. Wszedł ze mną na rękach po schodach w wniósł mnie do pokoju i delikatnie położył na mym łóżku.
-Ty leż, a ja poszukam czegoś by zbić tą gorączkę. –powiedział i wyszedł.
Zaczynam się jeszcze gorzej czuć strasznie gorąco mi było, chciałam żeby został choroba po prostu wiedziała kiedy uderzyć. Po kilku minutach Lysander zjawił się z workiem lekarstw.
Usiadł na moim łóżku koło mnie i podał mi syrop, więc go wzięłam i się z powrotem położyłam.
-To ja już może pójdę nie będę ci przeszkadzał. –wstał by wyjść z pokoju.
-Nie zostań. –złapałam go za płaszcz. –Proszę. – lekko uniosłam powieki by na niego spojrzeć.
-Na prawdę chcesz żebym został? –usiadł z powrotem na moim łóżku.
-Tak, chce żeby było tak jak za nim wyjechałam chce żebyś mnie przytulił. - czułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.
Nic nie odpowiedział tylko położył się koło mnie, a ja się w niego wtuliłam, tak mi było dobrze pomijając to że było mi strasznie gorąco. Chciała bym mu powiedzieć że do nie go coś czuje, ale nie wiem jak, boje się jego odpowiedzi.
-Lysander? –zaczęłam nie pewnie.
-Tak, coś się stało? –zaniepokoił się trochę.
-Nic tylko chciałam się coś ciebie zapytać. –i co ja mam mu powiedzieć.
-Co słucham? –był zaciekawiony o co chodzi.
-Byłeś kiedyś zakochany? –jakoś trzeba było zacząć.
Tak więc cofnęliśmy się w czasie gdy Emi wracała do miasta gdzie mieszkała z ciocią, tylko ze historia będzie biegła w innym kierunku i się nie skończy ponieważ napisałam tylko do 23 rozdziału bo dalej nie wiedziałam co pisać po prostu nie miałam pomysłu następny dodam jutro wieczorem ;3
Piszesz wspaniale ^.^
OdpowiedzUsuń