lista blogów

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 9 "O niektórych ludzi trzeba walczyć, o innych rozsądniej jest zapomnieć."


Siedziałam tak w jego domu znudzona, więc postanowiłam poszperać w jego rzeczach. Znalazłam jakiś album, więc postanowiłam po oglądać zdjęcia. Kastiel słodko wyglądał jako dziecko, miał czarne włosy w tedy. Doszłam do zdjęcia na którym był z rodzicami, jest bardzo podobny do swojego ojca stwierdziłam.Odłożyłam jego kolorowy album z powrotem na miejsce.
***
 Minął już tydzień, a ja nadal tu siedzę więc postanowiłam wyjść na taras nie będzie mnie trzymał w klatce -tak sobie pomyślałam.
Na jego tarasie, jest stół, krzesła i Beżowa kanapa na której sobie usiadłam. Spędziłam tam jakieś 2 godziny bo była piękna pogoda i też tylko 2 bo Kastiel przyszedł i zaczął się na mnie znowu wydzierać, że chce jeszcze bardziej się rozchorować itp.
-Kastiel!! Posłuchaj ja już nie jestem małą dziewczynką i dam sobie sama radę, i też wiem kiedy jestem chora, a kiedy nie. -powiedziałam unosząc lekko głos.
-Tak na pewno, w szkole też się niby dobrze czułaś, a co wyszło, że jesteś chora!! -zaczął na mnie krzyczeć.
-Jeżeli ci to tak przeszkadza to ja lepiej już pójdę. -obróciłam się na pięcie i chciałam iść dalej.
-Nie, czekaj. -złapał mnie za rękę i przyciągną mnie do siebie.
-Co, daj mi iść. -chciałam się wydostać z jego uścisku.
-Nie, przepraszam, że tak to wygląda jak bym cię trzymał w więzieniu, ale martwię się o twoje zdrowie. -powiedział z troską.
-Tak, ale mógł byś być chociaż raz wyrozumiały tak jak Nataniel. -uwolniłam się i odsunęłam delikatnie od niego.
-A ty znowu o nim, przestani o nim mówić dobrze wiesz że ja go nie znoszę!! -znowu się na mnie wydarł.
-Ale mógł byś się na mnie nie wydzierać.Widzisz właśnie tego w tobie nie na widzę, nie dasz sobie przetłumaczyć nic, jesteśmy razem tydzień, ale stwierdziłam, że ty mnie wcale nie rozumiesz i było lepiej gdybyśmy jednak razem nie byli. -napłynęły mi łzy do oczu, wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z domu.
***
Weszłam do mojego domu usiadłam i oparłam się o drzwi płacząc, gdyby chociaż raz spróbował mnie zrozumieć, ale on nie on po swojemu chce, żeby było tak jak on powie, a ja mały piesek będę się go słuchać o nie za dużo żąda pomyślałam. Za uwarzyłam że od Kastiela nie wzięłam swojej koszulki, a na sobie nadal mam jego nową która mi dał dziś rano.
Poszłam na górę by się przebrać, gdy ściągałam jego koszulkę tak intensywnie nim pachniał, tak bardzo go przypominała, ale nie , nie mogę najpierw musi się chociaż trochę zmienić bo daleko nie zajdziemy.
*Kastiel*
Stałem tak na balkonie jeszcze trochę i dopiero do mnie dotarło, że przez mnie zaczęła płakać, muszę do niej iść i wszystko jej wytłumaczyć i z nią porozmawiać spokojnie, nie chce jej stracić. Ktoś zapukał do drzwi.
-Cześć Kastiel. -powiedział białowłosy.
-Hej. powiedziałem nie chętnie.
-Co się stał?? -zapytał zdziwiony.
-A nic Lysander. -powiedział wchodząc do salonu.
-Jestem twoim przyjacielem, więc widzę, że coś się dzieje.
-Pokłóciłem się z Emilllii. -pochylił głowę do tyłu kładąc ręce na twarz.
-No to powinieneś do niej iść. -powiedział z lekkim uśmiechem.
-Tak wiem, miałem zamiar. -wstał by wyjść z domu.
*Emilllii*
Gdy się już trochę uspokoiłam zadzwoniłam do Nataniela bo nie chciałam zostać sama, a on był jedyną deską ratunku. Odebrał i powiedział, że przyjdzie najszybciej jak będzie mógł, świetnym jest przyjacielem zawsze dla mnie znajdzie czas nawet jeśli będzie miał kłopoty.
Po jakiś 15 min Nataniel do mnie przyszedł.
-Emilllii co się stało. -po patrzał na mnie przerażony.
-Chce żebyś ze mną został, bo nie chce zostać sama, a czemu to ci zaraz opowiem. -weszłam do salonu, a on za mną.
-To słucham. -patrzał mi głęboko w oczy tak jakby chciał coś z nich przeczytać.
Opowiedziałam mu wszystko od początku od tego jak straciłam przytomność w szkole i gdzie się potem obudziłam itd. Siedział i pilnie słuchał, aż w końcu zaczęłam płakać.
-Och...Emilllii mówiłem ci nie zadawaj się z nim. -przytulił mnie.
-Właśnie, a czemu tak powiedziałeś?? -po patrzałam na niego zapłakanymi oczami.
-Pewnie nie wiesz, że on już był z każdą dziewczyną w naszej szkole no prawie z każdą. -wytarł mi łzę z policzka.
-Co!! W życiu by mnie powiedziała, że Kastiel taki jest. -byłam z szokowana
-Bo to tylko pozory, że jest taki idealny, on się bawił dziewczynami, dlatego chciałem cie chronić przed nim. -zrobił się lekko czerwony na policzkach.
-Dziękuję, że się o mnie martwisz. -przytuliłam się do niego.
Ktoś nagle zadzwonił do drzwi.
-Kastiel, o nie ciebie to ja widzieć nie chce. -chciałam zamknąć drzwi, ale zatrzymał je stopą.
-Poczekaj, chce z tobą porozmawiać. -wepchał się do domu.
-Ale ja nie mam o czym z tobą rozmawiać. -wszedł do przedpokoju Nataniel.
-To już wiem czemu mnie nie chcesz. -wściekły spojrzał na blondwłosego.
-Chyba słyszałeś, że nie chce ciebie widzieć, więc dobrze zrobisz jak już pójdziesz i jakiejś innej naiwnej sobie poszukasz. -powiedział poirytowany.
-A ty tu nie masz nic do gadania. -zacisną dłoń w pięść.
-Nataniel, właśnie przeciwieństwie do ciebie ma dużo do powiedzenia, więc już sobie idź. -otworzyłam mu drzwi.
-Słyszałeś co powiedziała więc idź i nigdy więcej do niej się nie zbliżaj bo, nie jest kolejną twoją zdobyczą. -był dalej poirytowany.
-Ty się w końcu zamknij. -był już na maksa wkurzony i uderzył z pięści Nataniela.
-Kastiel!! Zwariowałeś!! -zaczęłam na czerwonowłosego krzyczeć.
-Myślisz, że jesteś lepszy, a to nie prawda. -Nataniel wstał i po tych słowach przyłożył mu.
Chłopaki zaczęli się szarpać i wyzywać na wzajem ja nie wiedziałam co robić, gdy bym chciała ich rozdzielić to przypadkowo ja bym od któregoś dostała. Sama rady im nie dam cali są poobijani, do domu wszedł Lysander i ich rozdzielił.
-Lysander puść mnie chce temu debilowi pokazać że jest nikim. -Kastiel się szarpał.
-Emilllii?? -Lysander wyciągną Kastiela z domu.
-Tak?? -spytałam białowłosego.
-Będę mógł do ciebie wieczorem przyjść bo, muszę z tobą porozmawiać. -kulturalnie spytał się mnie Lysander.
-Tak jasne. -odpowiedziałam patrząc, gdzie jest Kastiel.
-Dziękuję. -czerwonowłosy właśnie wsiadł do swojego auta.
Zamknęłam drzwi za sobą i zajęłam się obrażeniami Nataniela.
-Dziękuję, że stanąłeś po mojej stronie. -przemywałam mu właśnie rany.
-Ał...nie ma sprawy. -sykną z bólu.
Przemywałam mu rany, jak się go pytałam czy boli to mówił, że nie z uśmiechem,  tak jakby nie był w ogóle poszkodowany. Został u mnie jeszcze jakieś półtorej godziny i poszedł do siebie do domu, a ja zrobiłam kolację i oglądałam tv. Zaczęłam trochę tęsknić za Kastielem, ale ja nie chce być wykorzystana jak te inne. Przyszedł w końcu Lysander.
-Przepraszam, że tak późno. -lekko się uśmiechnął.
-Nic nie szkodzi wchodź. -powiedziałam zamykając za nim drzwi.
-Chciałem z tobą po rozmawiać o Kastielu. -spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-A co się stało?? -siedziałam ciekawa co powie.
-Pewnie ci już Nataniel opowiedział, że Kastiel bawił się dziewczynami, zawsze każda była w niego zapatrzona, więc dyrygował nią jak chciał, a ty jesteś inna, ty mu się nie podlegasz, więc jest zły bo, żadna mu się nie sprzeciwiła i chyba dla tego jesteś dla niego cenna. -patrzył przez cały czas w okno.
-Dziękuje, że mi to powiedziałeś, ale ja nie chce być dla niego kolejną zdobyczą. -powiedziałam lekko poirytowana.
-Wiem, ale do końca mnie nie zrozumiałaś chodziło mi oto, że nie jesteś taka łatwa jak tamte i dlatego zaczęło mu na tobie zależeć. -spojrzał na mnie.
-Nie wiem, muszę to przemyśleć. -powiedział z lekkim smutkiem.
-Przemyśl to ja muszę iść bo się ciemno zrobiło na razie. -wstał i wyszedł z mieszkania.

Nie wiem jak to się stało, ale już mogę pisać komentarze, więc jak coś się zapytacie w komentarzu to postaram się od razu odpisać. ;)
Teraz za bardzo nie mam czasu bo koniec szkoły itp. więc szybko nie dodam, ale czekajcie cierpliwie. ^_^

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 8 "Mimo wszystko życie jest wspaniałe"

Kastiela nadal nie było, więc postanowiłam napisać do Nataniela bo pewnie będzie się martwił o mnie i będzie się zastanawiał czemu zniknęłam bo mnie w szkole nie będzie widział. Napisałam mu, że źle się poczułam i Kastiel mnie zaniósł do siebie do domu i żeby się nie martw o mnie. Po którymś czasie wszedł do pokoju Lysadnder i Kastiel.
-Jak się czujesz. -zapytał białowłosy.
-Nawet dobrze. -uśmiechnęłam się do niego.
-Proszę kupiłem ci lekarstwa, bo mnie Kastiel poprosił. -położył na łóżku.
-Ja to wezmę i ją dopilnuje. -Kastiel wziął reklamówkę z lekami.
-Dam sobie sama rade. -byłam lekko oburzona.
-Tak właśnie widzę jak dasz sobie radę. -złapał Lysandra za rękę i wyszli z pokoju.
Kastiel mnie strasznie zaczyna denerwować ale i tak jest kochany. Nie rozumiem go bierze mnie za dziecko które same nie umie przyjąć leków. On miał racje jak źle się poczułam mogłam zostać w domu.
***
Wieczorem zaczęło mi się porządnie nudzić, więc postanowiłam wstać i zejść na dół, a w ogóle chciałam się trochę poruszać bo przez cały dzień leżałam. Zeszłam na dół, w kuchni Kastiel robił kolację, więc podeszłam do niego, bo chciałam z nim porozmawiać.
- Co ty tu robisz kazałem ci leżeć. -spojrzał na mnie zaskoczony.
-Wiem, ale nie chce już leżeć nudzi mi się, a w ogóle chciałam z tobą porozmawiać. -czekałam na jego reakcję.
-Och, no dobrze o czym chciałaś porozmawiać. -powiedział nie odrywając się od tego co robił.
-Czemu mi nie powiedziałeś że grasz w zespole?? -po patrzałam się na niego pytająco.
-Nie wiem, nie pytałaś się o to. -spojrzał lekko na mnie.
-A będę mogła kiedyś jechać z tobą na próbę. -chciała bym żeby się zgodził byłam bardzo ciekawa jak to wszystko wygląda.
-Może, ale jak będziesz zdrowa. -uśmiechną się zadziornie.
Usiedliśmy na kanapie u niego w salonie i zaczęliśmy jeść kolacje. Po zjedzeniu posiłku chciałam iść na górę, ale Kastiel mnie pociągną do siebie i upadłam na niego. Leżałam na nim zaskoczona, aż przerwał cisze jego głos.
-Czemu się zadajesz z tym gospodarzem. -objął mnie tak mocno, że prawie nie mogłam oddychać.
-Nie wiem może dlatego, że jest wyrozumiały i ufam mu a on mi. -powiedziałam zamykając oczy.
-A mi nie ufasz?? -przysunął mnie bliżej swojej głowy i szepnął mi do ucha.
-Ufam na tyle by u ciebie zostać na noc. -miałam na dal zamknięte oczy.
-To czemu nim się tak bardzo interesujesz a, nie mną. -powiedział to tak poważnie byłam zaskoczona on nigdy nie był tak bardzo poważny.
-Kastiel co ty... -nie zdążyłam do kończyć bo jego usta wbiły się w moje.
Ten pocałunek był inny niż ten pierwszy, był taki delikatny, subtelny i taki niewinny a ten zaś był namiętny, czuć żądze pożądania.
Czułam jak moje policzki robią się czerwone, na dodatek byłam rozpalona bo miałam gorączkę. Kastiel przejeżdżał ręką po moim udzie, potem jechał w górę po moim biodrze, poczułam jak jego ręka nagle znalazła się pod moją bluzką.
-Kastiel... -oderwałam się od niego i mi przerwał.
-Nie martw się chciałem ci pokazać, że jesteś moja jeszcze tylko, temu Natanielowi muszę też pokazać. -patrzał mi głęboko w oczy z uśmiechem.
-Skąd taka pewność że twoja. -powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Patrząc na to co zrobiłem i nie dałaś mi w twarz to samo z siebie wychodzi. -przycisnął mnie do siebie.
-Kastiel mam prośbę możesz otworzyć okno bo mi gorąco. -podniosłam głowę do góry by spojrzeć mu w oczy.
-Nie, ty głupia jesteś, jesteś cała rozpalona. -dotknął mojego czoła i oburzył się.
-Ale Kastiel... -on co chwile mi przerywa, byłam zmęczona i nie miałam siły się na niego wkurzać.
-Niema żadnego ale, jeszcze bardziej się mi rozchorujesz. -wziął mnie na ręce i zaniósł do siebie do pokoju.
Położył mnie na tym jego wygodnym łóżku było nawet dosyć duże jak na jedną osobę i zaczął grzebać w niezbyt dużej, czarnej szafie. Jak skończył grzebać obrócił się do mnie i rzucił mi swoją koszulkę.
-Proszę, przecież nie będziesz spała w tym czym chodzisz po dworze, zaraz wrócę. -powiedział i zniknął za drzwiami.
***
Przebudziłam się w nocy, bo ktoś mnie tak mocno ściskał, że ledwo oddychałam i zachciało mi się pić z tego gorąca. Przez 5 min próbowałam uwolnić się od Kastiela, aż w końcu mi się udało, zeszłam do kuchni gdzie na stole stał karton z sokiem pomarańczowym. Wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam soku. Siedziałam tak w kuchni i uśmiechałam się sama do siebie, to był piękny dzień czuje się szczęśliwa -powiedziałam sama do siebie. Gdy odkładałam szklankę poczułam czyjś oddech na karku.
-Czy pani nie powinna teraz spać. -Kastiel stał za mną.
-Tak, ale pić mi się za chciało. -obróciłam się do niego przodem.
-Trzeba było mnie obudzić bym ci przyniósł, nie musiała byś wstawać. -przyciągnął mnie do siebie.
-Nie musisz być aż tak kochany. -uśmiechnęłam się do niego
***
Obudziłam się w ramionach Kastiela, byłam ciekawa która, godzina i czy zdążę do szkoły.
-Kastiel obudź się, która godzina. -lekko się uniosłam.
-Nie wiem, połóż się z powrotem. -po patrzał na mnie z politowaniem.
-Ale do szkoły musimy iść. -zaniepokoiłam się.
-O nie ty na pewno do szkoły nie pójdziesz, a ja też nie bo będę się tobą zajmował. -oburzył się.
-Ja się już dobrze czuje, a w ogóle nie jestem małym dzieckiem. -miałam nadzieję.
-Nie i śpij. -położył się z powrotem.
Nie miałam wyboru bo gdybym wyszła to by za mną poszedł i do domu z powrotem mnie zaciągnął więc uczyniłam to co powiedział, weszłam w jego ramiona i jakimś cudem usnęłam.
***
Obudziłam się tak około 10:00 słońce świeciło mi prosto w oczy więc obróciłam się na drugi bok by wstać normalnie. Siedziałam na łóżku i nie wiedziałam co z sobą zrobić, gdy nagle do pokoju wchodzi Kastiel z śniadaniem. Zaskoczyło mnie to, ale miło dostać tak śniadanie do łóżka, czujesz się w tedy tak wyjątkowo.
-Proszę o to śniadanie do łóżka. -powiedział zamykając nogą drzwi od pokoju.
-Dziękuję, ale nie musiałeś sama bym zeszła na dół. -powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Po śniadaniu przyniósł mi lekarstwa, to je wzięłam, chociaż już chora nie jestem , ale mu nie przetłumaczysz jak się uprze to nie ma odwrotu.
Siedzieliśmy tak jakieś z półgodziny gdy, Kastiel wstał.
-Przepraszam ale muszę cię teraz zostawić samą bo muszę jechać na próbę. -powiedział całując mnie w czoło.
-Dobrze, ale wracaj szybko bo będzie mi się nudzić.-uśmiechnęłam się.

-Dobrze, a i jeszcze jedno ślicznie wyglądasz w miej koszulce. -powiedział z zadziornym uśmieszkiem i wyszedł.


Przepraszam, że wcześniej nie dodałam ale czasu nie miałam.
Następny postaram się wstawić w ciągu 3 dni ^_^ 

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 7 "Trzeba zawsze słuchać głosu serca"

Rano obudziłam się sama Kastiela już nie było, za to na stole znalazłam kartkę i przyszykowane śniadanie. Na kartce było napisane, że przepraszam za to, że wyszedł i mnie zostawił, ale miał ważną sprawę do załatwienia, i specjalnie dla mnie zrobił śniadanie. Była trochę zaskoczona takim jego zachowaniem, ale było to bardzo miłe z jego strony.
 Po skończonym śniadaniu poszłam się przebrać i wykąpać, gdy siedziałam w wannie myślałam gdzie mógł iść Kastiel i co miał takiego ważnego do zrobienia, zapytam się go w szkole. Gdy po godzinie wyszłam już gotowa z łazienki usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Koś jednak zadzwonił do drzwi, zeszłam na dół by je otworzyć.
-Cześć, jest może Kastiel u ciebie?? -zapytał biało-włosy.
-Cześć Lysander, nie niema go tu, a po co go szukasz?? -zamknęłam za nim drzwi.
-Bo gramy razem w zespole, byłem u niego, ale go nie było, więc pomyślałem że jest u ciebie bo nie dawno mówił, że jak bym go nie zastał w domu to może być u ciebie. -uśmiechną się lekko.
-Nie wspominał, że gra w zespole, a w ogóle skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?? -spytałam nie pewnie.
-Kiedyś przejeżdżaliśmy koło twojego domu i mi mówił. -uśmiechną się jeszcze bardziej.
-A nie próbowałeś się do niego dodzwonić?? -byłam zaskoczona tym wszystkim.
-Tak i to wiele razy, ale ma wyłączony telefon. -jego uśmiech zniknął gwałtownie.
-To ja już nie wiem jest nieprzewidywalny. -uśmiechnęłam się do białowłosego.
-Z tym się mogę zgodzić, a wiesz chyba już wiem gdzie może być, ja już pójdę sprawdzić czy tam jest.
-Po wiesz mi gdzie?? -byłam bardzo ciekawa będę musiała Kastiela się o wszystko wypytać.
-Tam gdzie zawsze mamy próby, a gdzie dokładnie to kiedyś zobaczysz, na razie. -uśmiechną się i wyszedł.
Dzień się strasznie ciągną może dlatego, że się nudziłam, chciała bym żeby Kastiel tu był pewnie bym się z nim nie nudziła, kurde co ja robię już za nim tęsknie jest coś nie tak czyż bym… moje namysły za  kłócił dzwonek do drzwi.
-Nataniel co ty tu robisz?? –zadziwiłam się jak go zobaczyłam.
-Hej…mogę wejść. –oczy miał przepełnione smutkiem.
-Tak!! Co się stało?? –weszłam do kuchni a on za mną.
-Obiecaj mi, że to co ci powiem i powiedziałem o mnie nikomu nie powiesz, a zwłaszcza Kastielowi.
-Obiecuje, ale Nataniel powiedz co się stało martwię się. –policzki mi się za różowiły, a on patrzał na mnie ze smutkiem, więc ruszyłam z nim do salonu.
-Chciał bym do wieczora u ciebie zostać, nie chce wracać do domu, bo znowu prze Amber miałem kłopoty. –miałam ochotę po tych słowach płakać, poczułam ból który on musiał przez nią znosić.
-Możesz zostać ile będziesz chciał, ja ci zawsze pomogę –przytuliłam go.
-Dziękuje nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. –odwzajemnił uścisk, ale przy tym sykną.
-Nataniel co się dzieje?? –złapał go za ramie, a on jeszcze bardziej zwiała się z bólu.
-Ach…nic. –wymusił uśmiech.
-Pokarz mi swoje ramie. –spojrzałam na niego z troską.
-Nie, to nic wywróciłem się na schodach. –nadal udawał uśmiech.
-Nataniel nie denerwuj mnie pokazuj, nie okłamuj mnie. –oburzyłam się.
-Dobrze. –rozpiął koszule i ściągną ją z ramiona.
-O Boże!! –przeraziłam się gdy zobaczyłam prawie całe ramie sine.
-Ale proszę nie mów nikomu. –siedział smutny.
-Dobrze, idę po lód trochę ci ból uśmierzy. –pobiegłam do kuchni po lód.  
-Ał…trochę boli. –sykną gdy przyłożyłam lód.
-Musi na początku trochę boleć. –lekko się uśmiechnęłam i do niego się przytuliłam uważając na jego ramię.
-Czemu tyle, dla mnie robisz?? –zapytał spoglądając na mnie.
-Nie wiem, może dlatego, że ty też dla mnie dużo robisz. –zerknęłam lekko na niego 
-Przecież ja dla ciebie prawie nic nie zrobiłem. –patrzał się na mnie z zaskoczeniem.
-To, że w tedy zemną zostałeś to dla mnie wiele znaczyło. –uśmiechnęłam się promiennie do niego.
       Siedzieliśmy tak w ciszy i modliłam się żeby teraz Kastiel nie wparował bo ja sama rady nie dam ich uspokoić, a Nataniel w dodatku jest poszkodowany. Czułam, że na drugim ramieniu Nataniela zaczynałam przysypiać gdy nagle poczułam że, on mnie pocałował w czoło.
-Dziękuję.- oderwał usta od mojego czoła.
-Ty mi już tyle razy dziękowałeś teraz to ja ci też podziękuje, -podniosłam się i dałam mu całusa w policzek.
Policzki mu się zaróżowiły i był w lekkim szoku, ale dobrze mi z nim bo on był takim przeciwieństwem Kastiela chociaż z nim też mi jest dobrze, Nataniel bardziej ułożony tak spokojniej, mogłam bez wahania powiedzieć mu wszystko on mi też, za to Kastiel wybuchowy zaskakuje czymś ciągle u niego spokoju nie ma takiego jak u Nataniela, mu się obawiam niektórych rzeczy mówić, bo nigdy nie wiadomo jak zareaguje. Jest jedna cecha którą mają wspólną są bardzo troskliwi, martwią się o mnie i troszczą się bez względu na wszystko pomagają mi jak trzeba i są przy mnie.
Nataniel w końcu zdjął lód z ramienia.
-Dziękuję. –oddał mi prawie roztopiony worek z lodem.
-och… -wstałam i zaniosłam do zamrażarki worek z lodem no dobra z wodą.
-Ciemno się zrobiło będę szedł do domu. –uśmiechną się.
-Dobrze, ale jak by coś się dział od razu przychodź do mnie ja ci zawsze pomogę. –otworzyłam mu drzwi.
Wiem, mogę na ciebie zawsze liczyć. –uśmiechną się i poszedł.
Usiadłam na miękkiej, wygodnej sofie, gdy nagle dostałam SMS to było od Kastiela napisał, że przeprasza, że mnie zostawił na cały dzień samą, ale miał próbę z zespołem i jeżeli chce to może do mnie przyjść znowu na noc, ale ja nie chciałam zaczęła mnie na wet głowa boleć nie miałam ochoty na żadne wizyty, obojętnie kto by to nie był, więc mu odpisałam że nie bo źle się czuje.
***
Poniedziałek i znowu do szkoły, rano najlepiej się nie czułam, ale stwierdziłam że jak się przewietrzę to się poczuje lepiej. Na dworze wiał przyjemny wietrzyk słońce oświetlało całą okolice, ptaszki ćwierkały po prostu jest dziś piękny dzień, aż się do szkoły nie chce iść najlepiej bym sobie do parku poszła, ale musze iść do szkoły trudno po szkole się przejdę.
Po dwóch lekcjach głowa mi pękała, ten ból bym nie do zniesienia i było mi strasznie gorąco, jednak się myliłam, że mi się polepszy jak się przewietrzę.
-Emilllii, dobrze się czujesz?? –zauważył to Kastiel.
-Nie zbyt głowa mnie strasznie boli. –zaczęło mi się robić słabo.
-No właśnie widzę jakoś taka blada jesteś. –dotknął mojego czoła.-Ty głupia!! Masz gorączkę czemu do szkoły przyszłaś!! –popatrzał na mnie nerwowo.
-Nie wiem… -zdążyłam tylko tyle powiedzieć bo poczułam jak tracę siły i ktoś mnie łapie.
***
Ocknęłam się w jakimś domu w którym ani razu nie byłam, leżałam na czyimś łóżku, więc postanowiłam wstać chociaż głowa na dla mnie bolała.
-Kładź się z powrotem. –powiedział do mnie ze spokojem. 
    -Ale… -nagle mi przerwał.
-Nie ma żadnego ale!! Jesteś chora nigdzie cię nie puszcze w takim stanie. –powiedział to z troską.
-Ale Kastiel… -znowu mi przerwał zaczęło mnie to trochę denerwować.
-Powiedziałem coś. –był wkurzony.
-A mogę coś powiedzieć czy dalej będziesz mi przerywał. –powiedziałam kładąc się z powrotem by dał już z tym spokój.
-To słucham co chcesz takiego powiedzieć. –uśmiechną się delikatnie.
-Kastiel ja mam swój dom i bym teraz tam chciała iść bo nie chce ci przeszkadzać. –byłam przy nadziei, że mnie puści do domu.
-Nie, nie przeszkadzasz, a w ogóle jak nie umiesz zadbać o własne zdrowie to ktoś inny musi za ciebie, zaraz przyjdę muszę zejść na dół.

Więc zostałam u Kastiela w pokoju. Jego pokój miał czarne panele i bordowe ściany ładnie to wszystko wyglądało i zauważyłam że jak na chłopaka to ma bardzo czysto w pokoju. Tak siedziałam i się przyglądałam ścianom, przy okazji stwierdziłam że ma wygodne łóżko, byłam zła na siebie, bo jest taka ładna pogoda, a ja musze w domu siedzieć w dodatku nie swoim.


Staralam się jak najszybciej dodać rozdział, ale za bardzo czasu nie miałam Pozdrawiam ;3


wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 6 "W życiu nie ma prób - odrazu zaczyna się przedstawienie"


Obudziłam się u siebie w łóżku nawet nie wiem kiedy usnęłam. Zastanawiałam się gdzie jest Kastiel, pewnie on mnie zaniósł do łóżka i poszedł sobie do domu. Gdy zeszła na dół zobaczyłam że Kastiel został i śpi na sofie, postanowiłam zrobić coś nam do jedzenia i nie będę go budziła sam w końcu wstanie. Gdy robiłam kanapki poczułam że ktoś łapie mnie w pasie i ciągnie do siebie.
-Kastiel co ty robisz?? –zapytałam z zdziwieniem.
-A nic patrzę jak robisz kanapki. –oparł podbródek na moim ramieniu.
Nic mu nie odpowiedziałam tylko kończyłam robić jedzenie, a on bacznie się przyglądał moim poczynaniom.
-Czy możesz mnie już puścić bo chce iść to zanieść na stół. –wskazywałam na talerz z jedzeniem.
-Dobrze, ale jak zjemy to idź się przebrać bo jedziemy. –powiedział całując mnie w policzek.
-Ach dobrze. –przewróciłam oczami.
Jak jedliśmy to Kastielowi zachciało się oglądać tv, on naprawdę czuł się jak u siebie, ale mi to nie przeszkadzało. Skończyłam jeść to wbiegłam na górę i ubrałam rurki, jakiś T-shirt i moją kurtkę, bo nie wiem na jak długo jedziemy. Zeszłam na dół zaraz w moją stronę spojrzał Kastiel.
-Widzę, że gotowa to możemy jechać. –wstał i podszedł do drzwi które mi otworzył.
Wyszłam na zewnątrz razem z Kastielem i zamknęłam drzwi.
-Na jak długo jedziemy?? –zapytałam z nadzieją że chociaż to mi powie.
-Na cały dzień. –odpowiedział i ruszyliśmy w drogę.
Przez całą drogę słuchaliśmy jakiegoś rocka i trochę mi się nudziło mijaliśmy jakieś domy i wszelkie krajobrazy. W końcu wjechaliśmy w jakiś las, który wyglądał przerażająco z mojej perspektywy, trochę się przestraszyłam.
-Uspokój się jeszcze kawałek i dojedziemy nie martw się ze mną ci się nic nie stanie. –lekko się uśmiechną.
-Skoro tak mówisz. –też się lekko uśmiechnęłam.
Ta cała podróż martwiła mnie coraz bardziej bo zaczęło się ściemniać, a my dalej nie dojechaliśmy. Po jakiś 2 godzinach dojechaliśmy, stanął na jakiejś skarpie. Tam była taka jakby przepaść, więc stanęłam by zobaczyć jak jest na dole, po tem spojrzałam w górę,widok był przepiękny było widoczne całe niebo z gwiazdami żadnej chmurki nawet najmniejszej, a na dole była wielka czarna dziura tak się ściemniło na dworze, że nic nie było widać. Byłam tym wszystkim zachwycona było przepięknie, Kastiel wie co zrobić bym była szczęśliwa.
-Widzę że ci się podoba, jednak miałem racje. –uśmiechnął się i oparł o samochód.
-Tak. –bardzo mi się wszystko w około podobało.
-Chodź wejdziemy na dach samochodu. –wyciągnął do mnie rękę.
Weszłam z pomocą Kastiela, a on za mną z kocem który zabrał z mojego domu, przykrył nas nim, by nie było nam zimno, tak siedzieliśmy do siebie przytuleni w ciszy, myślałam o tym czy mu powiedzieć tą historię.
-Kastiel?? –zaczęłam niepewnie
-hymm…co się stało?? –zapytał lekko przerażony.
-Chcesz dalej wiedzieć czemu mieszkam z ciocią, a nie z rodzicami?? –zapytałam go z lekkim smutkiem.
-Tak! –siedział zaskoczony,
Więc zaczęłam mu opowiadać to samo co Natanielowi i znowu się rozkleiłam i nie wiedziałam czemu zawsze jak o tym mówię zaczynam płakać.
-Moja biedna. –powiedział i jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił, a ja jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
Po chwili gdy zaczęłam się uspokajać chwycił mój podbródek i nie wiem jak to się stało, ale pocałował mnie, odsunął się i powiedział że już nigdy nie będę sama i pocałował mnie jeszcze raz.
-Chodź jedziemy już bo się strasznie późno zrobiło. –zeskoczył z dachu auta, a ja zaraz zanim tylko że on mnie złapał bo o mało co bym się wywaliła straszna niezdara ze mnie.
***
Jak jechaliśmy z powrotem to w między czasie chyba usnęłam bo obudziłam się u siebie w pokoju, posiedziałam chwile na łóżku i zastanawiałam się czy przypadkiem to mi się nie przyśniło, to że mnie pocałował i było tak cudownie. Postanowiłam zejść na dół, gdy już byłam w kuchni zauważyłam że Kastiel stoi i grzebie po wszystkich szafkach i wyciąga różne rzeczy.
-Kastiel co ty robisz?? –oparłam się o ścianę.
-O już wstałaś, chce zrobić coś do jedzenia, ale za bardzo nie wiem gdzie co masz. –podrapał się po głowie.
-Och…idź usiądź i włącz sobie tv, a ja zaraz przyniosę jedzenie. –odsuną się, ale nie poszedł do salonu tylko staną obok i znowu się przyglądał. Zrobiłam kanapki i nalałam soku do szklanek, zaniosłam wszystko na stół, a Kastile za mną podążał. Zjadłam jedną kanapkę bo jakoś głodna nie byłam, więc postanowiłam się przebrać poszłam do góry i ubrałam co weszło mi pod rękę. Jak zeszłam Kastiel siedział i o czymś myślał było można wyczytać to z jego zamyślonych oczu.
-O czym myślisz?? –usiadłam koło niego.
-Podobało ci się wczoraj wieczorem to miejsce gdzie byliśmy?? –spojrzał na mnie niepewnie.
-Tak i to bardzo przecież ci mówiłam. –a jednak to nie był sen.
-To dobrze, ale teraz musze iść bo się umówiłem z Lysandrem. –pocałował mnie w policzek i poszedł.
Siedziałam zaskoczona, znowu mnie pocałował jego pocałunki były takie delikatne, że aż przyjemne.
Oglądałam telewizje i się nudziłam zastanawiałam się czy to by było możliwe, że ja i Kastiel byli byśmy parą, ale jakoś w to wątpię, ale chciałam się do niego jakoś bardziej zbliżyć, więc napisałam do niego czy by nie przyszedł do mnie. Gdy wysłałam SMS to zaczęło coś wibrować w kuchni, więc wstałam zobaczyć co to jest, leżała komórka Kastiela zapomniał ją wziąć, pomyślałam to pewnie po nią wróci. Siedziałam tak 2 godziny oglądając tv, na zewnątrz szalała burza, nagle zgasły światła, pewnie przez tą burze prąd wyłączyli trochę się przestraszyłam bo ciemno było. Dobrze że wcześniej sobie sofę rozłożyłam bo miałam zamiar spać w salonie. Po 15 min ktoś wszedł do domu byłam przerażona, było ciemno ja sama kto mnie miał obronić, a ja głupia drzwi nie zamknęłam na klucz. Ta osoba zaczęła do mnie podchodzić, nachyliła się nad mną.
-Nie bój się to tylko ja. –na szczęście to był Kastiel.
-Przestraszyłeś mnie. –ulżyło mi że to on, a nie ktoś obcy.
-Następnym razem zamykaj drzwi, bo jeszcze ci się coś stanie. –usiadł koło mnie.
-Znalazłam twój telefon. -oparłam o niego głowę.
-Właśnie miałem o niego się pytać. –wziął telefon do ręki.
-Kastiel mam prośbę?? –zapytałam nie pewnie.
-Jaką?? –spojrzał na mnie.
-Został byś ze mną jeszcze tą jedną noc, bo się boję zostać sama. –zrobiło mi się gorąco i się zarumieniłam.
Kastiel wstał zaczął świecić komórką, zaczął czegoś szukać.
-Kastiel co robisz?? –Zapytałam się zaciekawiona.
-Twoich kluczy szukam, gdzie je położyłaś?? –chodził i szukał tych kluczy.
-Leżą na lodówce. –zdziwiłam się, może jednak chce mnie tu samą zostawić tylko mnie zamknie od zewnątrz posmutniałam.
Wziął klucze i zamkną drzwi, wszedł do salonu i usiadł obok mnie i przysuną do siebie.
-Zostanę ile będziesz chciała. –pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję. –lekko się uśmiechnęłam i naciągnęłam na siebie koc.
***
Przebudziłam się w nocy bo pić mi się zachciało, było mi bardzo ciepło i nie miałam ochoty wstawać i iść do kuchni, gdy zauważyłam że jestem nadal w salonie i leże w dodatku nie sama tylko z Kastilem który mnie do siebie przyciągną. Próbowałam obudzić Kastiela by uwolnić się z uścisku.
-Kastiel wstawaj. –szturchałam go
-Co się stało. –powiedział zaspany.
-Po pierwsze czemu śpisz ze mną mogłeś mnie do góry zanieść, a po drugie czy mógł byś mnie puścić bo chce iść się napić.- powiedziałam troszeczkę zirytowana.
-Tyle razy już cię wnosiłem do góry, że teraz mi się nie chciało, a puścić cię nie chce bo mi jest tak wygodnie, ale jak już pić musisz to idź, ale mam nadzieje, że do mnie wrócisz. –uśmiechną się lekko i mnie puścił.
W kuchni nalewając sobie soku myślałam czy dalej z nim się mam położyć czy nie i chyba się myliłam z tym że nie moglibyśmy być parą teraz jestem pewna, że może w niedalekiej przyszłości będziemy razem. –uśmiechnęłam się odstawiając szklankę do zlewu i skierowałam się w stronę łóżka na którym spałam z Kastielem.
-Mam nadzieje, że już wychodzić nie będziesz, bo zimno mi jest. –szepnął mi do ucha i przyciągną mnie do siebie.
-Raczej już stąd się nie ruszę. –wtuliłam się w jego ramiona.  

Przepraszam że tak późno dodałam, ale moja siostra miała komunie i za bardzo czasu nie miałam, goście itp.
Następny postaram się szybciej dać. 
Pozdrawiam. ^_^

środa, 8 maja 2013

Rozdział 5 "Żyjmy chwilą, bo powtórek w życiu nie ma"


W nocy nie mogłam spać, cały czas na zmianę myślałam o Kastielu i Natanielu, bałam się tej rozmowy z Natanielem jak zareaguje, co powie. Jak tak o nich myślałam przechodziły mnie dziwne dreszcze i takie uczucie, takie inne niż za zwyczaj, robiło się tak jakoś ciepło na sercu, od tego wszystkiego aż brzuch mnie rozbolał.
***

Rano, obudził mnie dzwonek do drzwi, pomyślałam czy to Nataniel, ale on powiedział że przyjdzie po południu jak wczoraj, a jest teraz 9:35 to za wcześnie. Byłam ciekawa kto to więc zeszłam by otworzyć i w drzwiach ukazał się Kastiel.
-Cześć idź się ubierz bo chce cię zabrać gdzieś. -powiedział wchodząc do domu.
-Kastiel przykro mi, ale nigdzie z tobą nie idę, bo jestem już z kimś umówiona. -powiedziałam pewna siebie.
-Z kim??! -zapytał nerwowo.
-Nie powinno cię to obchodzić.-byłam lekko oburzona.
-Dobra nie ważne, zadzwoń do tego kogoś i odwołaj bo jedziesz ze mną, dzwoniłem do ciebie wczoraj wieczorem kilka razy by cię poinformować to nie odbierałaś.
-Nie, nie odwołam, a w ogóle skąd masz mój numer??- stałam zszokowana.
-Ma się sposoby, dobra nie będę cię zmuszał, ale powiedz kto to?? -zapytał z uśmieszkiem.
-Nataniel. -czekałam na jego reakcje.
-Co??!! Ten kretyn który nie widzi nic po za swoją siostrą??! -wkurzony złapał mnie za ramiona.
- Tak!!! Nie nazywaj go tak bo nic nie wiesz czemu zawsze staje po stronie siostry!! -wykrzyczałam mu to tak, że na zewnątrz wszyscy pewnie słyszeli.
-Będę go nazywał jak mi się żywnie podoba!! Wolisz z nim spędzić czas niż ze mną??! -krzyczał nadal mnie trzymając.
-Jak tak dalej będziesz się zachowywał to tak. -powiedziałam to spokojnie
-Ale czemu akurat on. -puścił mnie i wyszedł.
Nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć, poszłam do okna zobaczyć gdzie idzie, zobaczyłam jak wsiada do auta i nim odjeżdża.
Weszłam do pokoju by sprawdzić telefon i faktycznie dzwonił do mnie bo wyświetlał mi się nie znany numer, więc pewnie od niego.
***
Siedziałam w kuchni i jadłam kanapki w tym samym czasie rozmyślałam czy Kastiel się na mnie obraził za to, ale stwierdziłam że nie powinien się obrażać, bo mogę spotykać się z kim chce i go to nie powinno interesować przecież nie jestem jego dziewczyną, żeby był zazdrosny ani nikim takim szczególnym, tak sądzę.
Weszłam do pokoju by się przebrać, bo za niedługo miał przyjść Nataniel, by ze mną porozmawiać, z jednej strony chciałam mu to powiedzieć, a z drugiej jakoś się bałam i nie wiedziałam czemu jestem tak przestraszona.
Właśnie miałam zamiar schodzić na dół by naszykować cos dopicia mi i Natanielowi, gdy nagle dostałam SMS, byłam ciekawa kto to znowu. Jak podniosłam telefon wyświetlił mi się numer Kastiela. W SMS było napisane że, ma nadzieje że, wieczorem będę wolna bo chce ze mną porozmawiać, pomyślałam kolejny, wiecznie chcą coś od mnie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wyszłam z kuchni by otworzyć drzwi Natanielowi.
-Cześć przyszedłem trochę wcześniej mam nadzieje, że nie przeszkadzam. –powiedziała z promiennym uśmiechem.
-Nie, wchodź zrobiłam nam do picia herbatę może być. –zapytałam nie wiedząc czy lubi herbatę.
-Tak, może być. –nadal się uśmiechał.
-To co byś chciał wiedzieć?? –zapytałam siadając obok niego.
-Czemu wczoraj zaczęłaś płakać jak cię przytuliłem. –spojrzał mi w oczy
-Wiesz o tym że mieszkam z ciocią?? –zapytałam nie pewnie.
-No tak, a co ma to wspólnego?? –zszokowałam go.
No właśnie dużo. –spuściłam mój wzrok na moje kolana.
-No to słucham. –uśmiechną się lekko.
-Minęło sporo czasu…
-Od czego?? –zapytał zaciekawiony.
-Jeszcze nie skończyłam, no minęło sporo czasu od zdarzenia w domu gdzie mieszkałam z rodzicami, tam wybuch pożar z którego tylko ja ocalałam spalił się prawie cały dom oprócz połowy mojego pokoju  w tym samym dniu ciocia miała do nas przyjechać i przyjechała, gdy dom był w płomieniach i to dzięki cioci żyje. –gdy to mówiłam czułam jak po policzkach spływają mi łzy jedna po drugiej.
-Przykro mi. –wziął mnie do siebie przytulił.
-Właśnie dlatego zaczęłam płakać, bo od tego zdarzenia czuje się samotna, ciocia cały czas pracuje i jestem sama. –jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
Jakieś 5 min tak siedzieliśmy wtuleni w siebie, zaczęłam się powoli uspakajać i było mi tak dobrze jak tak siedzieliśmy chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Wiesz co jeśli chcesz mogę z tobą zostać do wieczora. –uśmiechnął się lekko zarumieniony.
-Naprawdę, dziękuje, ale nie będziesz miał problemów??-z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej się bałam czy jego ojciec nie będzie zły, że wrócił tak późno.
-Pewnie będę miał, ale ty mnie teraz bardziej potrzebujesz. –jego lekki rumienie nie schodził z policzków.
-Dziękuje. –przytuliłam się do niego bardziej.
Po jakimś czasie włączyliśmy tv i oglądaliśmy jakiś film który mnie nie interesował bardziej byłam zapatrzona w jego rysy twarzy i jego blond włosy. Było mi bardzo ciepło bo nie dość że nadal mnie przytulał to jeszcze kocem mnie przykrył. Siedzieliśmy tak z 30min gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi i przypomniało mi się że Kastiel miał przyjechać. Bałam się co z tego wyjdzie bo oni za sobą za bardzo nie przepadają, ale zsunęłam koc na bok i powiedziałam blondynowi że idę otworzyć drzwi.
-Dostałaś mojego SMS. –powiedział wchodząc do domu.
-Tak. –czułam jak głoś mi drży.
-To czemu jesteś przerażona. -wyczuł moje obawy.
-Wiesz… -nie dokończyłam gdy poczułam że Nataniel za mną stoi.
-Co on tu robi?? –zapytał blond włosy chłopak.
-Raczej co ty tu robisz, tak późno a ty tutaj czy przypadkiem nie powinieneś być w domu. –powiedział czerwono włosy głupim uśmieszkiem.
-Nie powinno cię to obchodzić co ja tu robię i czy powinienem być w domu czy nie. –blondyn zaczął się irytować.
-Idź lepiej do tej swojej siostruni, a nie Emilllii czas marnujesz na jakieś bzdury. –zaczął się powoli denerwować jak tak dalej pójdzie to miło nie będzie.
 -Dobra daj sobie spokój, Emilllii jak będziesz czegoś potrzebowała to zadzwoń tu masz mój numer.
-To na razie. –zniknął za drzwiami i zrobiło mi się smutno.
-Czemu zrobiłaś się smutna, tylko mi niemów, że dlatego bo ten palant poszedł. –pogłaskał mój policzek.
-Może, o czym chciałeś porozmawiać. –usiadłam na sofie, a Kastiel zrobił to samo tylko że jeszcze mnie przytulił siedziałam zszokowana.
-A jutro będziesz mieć czas dla mnie czy już zupełnie mnie olałaś. –spojrzał mi w oczy.
-A gdzie chcesz jechać. –lekko się uśmiechnęłam.
-Zobaczysz, ale pewnie ci się spodoba. –odwzajemnił uśmiech.
-Czemu nigdy mi nie chcesz powiedzieć gdzie mnie chcesz zabrać. –lekko się uniosłam.
-Lubię ci robić niespodzianki, zauważyłem że je lubisz. –przycisną mnie mocniej do siebie.
-Bardzo spostrzegawczy jesteś. –uśmiechnęłam się i przykryłam go i siebie kocem.

Przepraszam jak nie odpisuje na komentarze, ale nie wiem czemu nie mogę odpisać nie zapisują się więc, jak ktoś będzie miał do mnie pytanie to niech pisze, a ja w następnym rozdziale pod koniec odpowiem. Następny rozdział powinnam dodać tak za jakieś 4 lub 5 dni, ale postaram się szybciej. ;D
Pozdrawiam. ;*   

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 4 "Wszystko nie jest, tak kolorowe jak się wydaje"



W parku wiał przyjemny wietrzyk, a ptaszki na drzewach ćwierkały, a ja rozmyślałam o tym całym zajściu w szkole i o biało-włosym chłopaku, którego dziś poznałam. Usiadłam sobie na murku i odpaliłam papierosa, zaczęłam się zastanawiać nad Kastielem on dosyć dużo o mnie wie, a ja o nim prawie nic, jednak mogłam z nim wracać do domu może bym się coś dowiedziała, co lubi, a co nie lubi itp.
Gdy kończyłam już palić papierosa usłyszałam znajomy gło
-Wiedziałem, że cię dziś jeszcze spotkam.
-Właśnie o tobie myślałam. -spojrzałam w stronę Kastiela uśmiechając się.
-Ach tak, zobaczysz za niedługo będziesz o mnie śniła nocami.-powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
-Chyba mylisz swoje marzenia z rzeczywistością. -odpowiedziałam zeskakując z murka.
-Mów co chcesz. –powiedział głaszcząc psa.
-To twój pies?? –zapytałam
-Nie, sąsiada wiesz, no pewnie że mój!!- powiedział lekko poirytowany.
-Jej nie denerwuj się, tylko się zapytałam. –odpowiedziałam oburzona
-Mój pies nazywa się Demon jak byś chciała wiedzieć.
-Spoko, idziesz do domu, czy jeszcze trochę pochodzisz ze swoim psem?? –zapytałam się.
-A po co chcesz to wiedzieć?? –zapytał ze zdziwieniem.
-Bo chce z tobą porozmawiać. –powiedziałam z uśmiechem.
-Aż jestem ciekawy, o czym chcesz rozmawiać. –uśmiechną się łobuzersko.
-Na pewno nie o tym, o czym myślisz.
-A skąd wiesz, o czym myślę?? –zapytał dalej się uśmiechając
-Wiesz domyślam się.- uśmiechnęłam się, oburzona.
-Dobrze, chodź pójdziemy do domu i będziemy po drodze rozmawiać.- złapał mię za rękę i pociągną.
Przez całą drogę wypytywałam go o różne rzeczy, dowiedziałam się że mieszka sam bo jego rodzice pracują, nie ma rodzeństwa i wiele innych pytań. Zapytałam go jeszcze czy był w jakimś związku to się oburzył i powiedział że, nie odpowie na to pytanie może kiedyś mi opowie co się stało, ale na razie wole go nie naciskać.
-Chce żebyś teraz powiedziała to czego wcześniej nie chciałaś powiedzieć, czemu nie mieszkasz z rodzicami tylko z ciocią?? –zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
A to…to… -od razu posmutniałam i nie umiałam wyksztusić żadnego słowa, i o mało co bym się rozpłakała. Nagle poczułam ze ktoś mnie przytula, i wtedy poczułam jak po policzku spływa mi łza, chyba Kastiel to zauważył jak się poczułam gdy zadał mi to pytanie.
-Przepraszam, że zadałem te pytanie nie wiedziałem, że tak zareagujesz. –powiedział wycierając kolejną łzę która spływała mi po policzku.
-Nic się nie stało. –uśmiechnęłam się lekko.
-Obiecaj ze kiedyś mi to powiesz?? –zapytał z troską w oczach.
Obiecuje. –przytulił mnie mocniej.
Jak tak staliśmy, to uświadomiłam sobie, że poczułam się lepiej, czułam się szczęśliwa jak mnie przytulał tak inaczej, bezpiecznie.
Gdy weszłam do domu zobaczyłam, że ciocia stoi i patrzy przez okno na taras gdzie niedawno stałam z Kastielem.
-Ciocia, co ty tutaj robisz, przecież miało cię nie być przez 2 miesiące jeszcze?? –stałam zaskoczona. 
-Przyjechałam tylko po ubrania i zostawić ci pieniądze, nie będzie mnie tym razem przez 4 miesiące, a zaproś kiedyś do domu twojego chłopaka. –spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
-Po pierwsze znowu zostaje sama, po drugie jaki mój chłopak jak ja nie mam chłopaka.
-Kochanie przepraszam, ale tak wyszło jak przyjadę to wszystko ci wynagrodzę, nie mów mi ze nie masz chłopaka, bo widziałam przez okno i chyba jednak sama nie zostaniesz.
-A on, to nie mój chłopak tylko tak jakby przyjaciel. –powiedziałam z oburzeniem
-Dobrze, niech ci będzie. –uśmiechnęła się lekko.
-O której jutro wyjeżdżasz??
-Tak, przed 4:00. –powiedziała pakując się.
-Aha. –powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Weszłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie, nie mogłam zapomnieć choć na chwile o Kastielu i całej tej akcji przed domem. Zastanawiałam się czemu się rozpłakałam akurat przy nim, może dlatego, że dawno nie troszczył się nikt tak bardzo o mnie i nie czułam tej bliskości z drugim człowiekiem.
***
Następnego dnia rano, obudziłam się strasznie późno, ale na szczęście mieliśmy wolne od szkoły.
Weszłam do łazienki by wziąć zimny prysznic, a potem poprawić swój wygląd by wyglądać jak na człowieka przystało.
 Gdy zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie ktoś zadzwonił do drzwi pomyślałam, że pewnie to znowu Kastiel, bo on często mnie zaskakuje, ale gdy otworzyłam drzwi ku mojemu zdziwieniu to nie był Kastiel tylko Nataniel.
-Cześć Emilllii możemy porozmawiać? -patrzył na mnie bardzo poważnie.
-Yyy…Cześć tak, tak wejdź do środka. –ze zdziwieniem zaprosiłam go do domu.
     -Chodzi do kuchni może chcesz się czegoś napić.
-Tak, możesz dać mi sok. –powiedział siadając na krześle.
To o czym, chciałeś ze mną rozmawiać? –zapytałam nosząc szklanki z sokiem do stołu.
-Chciałem cię przeprosić za Amber, wiem że to ona chciała cię uderzyć. –mówił patrząc na sok w szklance.
-Jak wiesz, że to ona chciała mnie uderzyć, to czemu stanąłeś po jej stronie? –patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Gdybym tego nie zrobił, to by mi Amber piekło w domu urządziła. –powiedział dalej nie odrywając wzroku ze szklanki.
-Jak, by ci niby urządziła piekło?? –zastanawiałam się co takiego by się stało.
-Powiedziała by ojcu podobną bajeczkę jak mi, a on by w to uwierzył. –ze smutkiem spojrzał na mnie.
-A tobie by nie uwierzył, jak byś mu prawdę powiedział. –powiedziałam.
-Dokładnie i mi by się oberwało za to, że widziałem jak ktoś ją chce pobić a nie reaguje. –powiedział przyglądając się mi.
-Ale przecież, to nie jest sprawiedliwe wobec ciebie, ona robi co chce, a ty nic nie możesz. –powiedziałam lekko oburzona.
-No tak już jest, jeszcze raz przepraszam za nią. –dokończył swój sok i spojrzał na mnie.
-Przecież to nie twoja wina, a spróbuj się postawić raz swojemu ojcu. –spojrzałam na niego z nadzieją.
-Nie, gdybym tak zrobił to został bym wyrzucony z domu. –nadal miał smutne oczy.
-Ale jak to rodzice by cię z domu wyrzucili. –zapytałam z niedowierzeniem.
-Tak, jestem pełnoletni nie musze z nimi mieszkać. –powiedział
-To wiem, że jesteś pełnoletni przecież jesteś w moim wieku, ale zastanawia mnie to jak można własne dzieci z domu wyrzucić.
-Nie wiem, ale patrząc na mojego ojca to raczej można.
-Jak by się coś działo zawsze możesz do mnie przyjść. –złapałam go za rękę i spojrzałam na niego z troską w oczach.
-Dziękuje, że mnie zrozumiałaś. –uśmiechną się i wstał.-Ja już pójdę, bo powiedziałem że idę się przejść.
-Spoko, to do zobaczenia w szkole. –Uśmiechnęłam się do niego.
-Dziękuje. –z zaskoczenia mnie przytulił.
-Nie ma za co. –znowu poczułam jak po policzku spływa mi łza nie wiem czemu.
-Czemu płaczesz?? –zapytał przejęty całym tym zdarzeniem.
-To nic, sama nie wiem. –lekko się uśmiechnęłam ze łzami w oczach.
-Na pewno musi być jakiś powód.
-Tak jest, ale… -nie zdążyłam dokończyć, kiedy mi przerwał.
-Jutro przyjdę o tej samej godzinie co dziś i mi powiesz dobrze. –uśmiechnął się do mnie.
Zastanawiałam się przez chwile czy się zgodzić, ale zaryzykowałam i się zgodziłam.
Weszłam do pokoju i zaczęłam się zastanawiać czemu boje się powiedzieć wszystko Kastielowi, a Natanielowi nie, może dlatego że on mi wszystko powiedział co się dzieje u niego, a Kastiel nie ma takich problemów co Nataniel.

Nie miałam za bardzo weny na pisanie, ale za to na rysowanie miałam wenę. ;D