lista blogów

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 7 "Trzeba zawsze słuchać głosu serca"

Rano obudziłam się sama Kastiela już nie było, za to na stole znalazłam kartkę i przyszykowane śniadanie. Na kartce było napisane, że przepraszam za to, że wyszedł i mnie zostawił, ale miał ważną sprawę do załatwienia, i specjalnie dla mnie zrobił śniadanie. Była trochę zaskoczona takim jego zachowaniem, ale było to bardzo miłe z jego strony.
 Po skończonym śniadaniu poszłam się przebrać i wykąpać, gdy siedziałam w wannie myślałam gdzie mógł iść Kastiel i co miał takiego ważnego do zrobienia, zapytam się go w szkole. Gdy po godzinie wyszłam już gotowa z łazienki usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Koś jednak zadzwonił do drzwi, zeszłam na dół by je otworzyć.
-Cześć, jest może Kastiel u ciebie?? -zapytał biało-włosy.
-Cześć Lysander, nie niema go tu, a po co go szukasz?? -zamknęłam za nim drzwi.
-Bo gramy razem w zespole, byłem u niego, ale go nie było, więc pomyślałem że jest u ciebie bo nie dawno mówił, że jak bym go nie zastał w domu to może być u ciebie. -uśmiechną się lekko.
-Nie wspominał, że gra w zespole, a w ogóle skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?? -spytałam nie pewnie.
-Kiedyś przejeżdżaliśmy koło twojego domu i mi mówił. -uśmiechną się jeszcze bardziej.
-A nie próbowałeś się do niego dodzwonić?? -byłam zaskoczona tym wszystkim.
-Tak i to wiele razy, ale ma wyłączony telefon. -jego uśmiech zniknął gwałtownie.
-To ja już nie wiem jest nieprzewidywalny. -uśmiechnęłam się do białowłosego.
-Z tym się mogę zgodzić, a wiesz chyba już wiem gdzie może być, ja już pójdę sprawdzić czy tam jest.
-Po wiesz mi gdzie?? -byłam bardzo ciekawa będę musiała Kastiela się o wszystko wypytać.
-Tam gdzie zawsze mamy próby, a gdzie dokładnie to kiedyś zobaczysz, na razie. -uśmiechną się i wyszedł.
Dzień się strasznie ciągną może dlatego, że się nudziłam, chciała bym żeby Kastiel tu był pewnie bym się z nim nie nudziła, kurde co ja robię już za nim tęsknie jest coś nie tak czyż bym… moje namysły za  kłócił dzwonek do drzwi.
-Nataniel co ty tu robisz?? –zadziwiłam się jak go zobaczyłam.
-Hej…mogę wejść. –oczy miał przepełnione smutkiem.
-Tak!! Co się stało?? –weszłam do kuchni a on za mną.
-Obiecaj mi, że to co ci powiem i powiedziałem o mnie nikomu nie powiesz, a zwłaszcza Kastielowi.
-Obiecuje, ale Nataniel powiedz co się stało martwię się. –policzki mi się za różowiły, a on patrzał na mnie ze smutkiem, więc ruszyłam z nim do salonu.
-Chciał bym do wieczora u ciebie zostać, nie chce wracać do domu, bo znowu prze Amber miałem kłopoty. –miałam ochotę po tych słowach płakać, poczułam ból który on musiał przez nią znosić.
-Możesz zostać ile będziesz chciał, ja ci zawsze pomogę –przytuliłam go.
-Dziękuje nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. –odwzajemnił uścisk, ale przy tym sykną.
-Nataniel co się dzieje?? –złapał go za ramie, a on jeszcze bardziej zwiała się z bólu.
-Ach…nic. –wymusił uśmiech.
-Pokarz mi swoje ramie. –spojrzałam na niego z troską.
-Nie, to nic wywróciłem się na schodach. –nadal udawał uśmiech.
-Nataniel nie denerwuj mnie pokazuj, nie okłamuj mnie. –oburzyłam się.
-Dobrze. –rozpiął koszule i ściągną ją z ramiona.
-O Boże!! –przeraziłam się gdy zobaczyłam prawie całe ramie sine.
-Ale proszę nie mów nikomu. –siedział smutny.
-Dobrze, idę po lód trochę ci ból uśmierzy. –pobiegłam do kuchni po lód.  
-Ał…trochę boli. –sykną gdy przyłożyłam lód.
-Musi na początku trochę boleć. –lekko się uśmiechnęłam i do niego się przytuliłam uważając na jego ramię.
-Czemu tyle, dla mnie robisz?? –zapytał spoglądając na mnie.
-Nie wiem, może dlatego, że ty też dla mnie dużo robisz. –zerknęłam lekko na niego 
-Przecież ja dla ciebie prawie nic nie zrobiłem. –patrzał się na mnie z zaskoczeniem.
-To, że w tedy zemną zostałeś to dla mnie wiele znaczyło. –uśmiechnęłam się promiennie do niego.
       Siedzieliśmy tak w ciszy i modliłam się żeby teraz Kastiel nie wparował bo ja sama rady nie dam ich uspokoić, a Nataniel w dodatku jest poszkodowany. Czułam, że na drugim ramieniu Nataniela zaczynałam przysypiać gdy nagle poczułam że, on mnie pocałował w czoło.
-Dziękuję.- oderwał usta od mojego czoła.
-Ty mi już tyle razy dziękowałeś teraz to ja ci też podziękuje, -podniosłam się i dałam mu całusa w policzek.
Policzki mu się zaróżowiły i był w lekkim szoku, ale dobrze mi z nim bo on był takim przeciwieństwem Kastiela chociaż z nim też mi jest dobrze, Nataniel bardziej ułożony tak spokojniej, mogłam bez wahania powiedzieć mu wszystko on mi też, za to Kastiel wybuchowy zaskakuje czymś ciągle u niego spokoju nie ma takiego jak u Nataniela, mu się obawiam niektórych rzeczy mówić, bo nigdy nie wiadomo jak zareaguje. Jest jedna cecha którą mają wspólną są bardzo troskliwi, martwią się o mnie i troszczą się bez względu na wszystko pomagają mi jak trzeba i są przy mnie.
Nataniel w końcu zdjął lód z ramienia.
-Dziękuję. –oddał mi prawie roztopiony worek z lodem.
-och… -wstałam i zaniosłam do zamrażarki worek z lodem no dobra z wodą.
-Ciemno się zrobiło będę szedł do domu. –uśmiechną się.
-Dobrze, ale jak by coś się dział od razu przychodź do mnie ja ci zawsze pomogę. –otworzyłam mu drzwi.
Wiem, mogę na ciebie zawsze liczyć. –uśmiechną się i poszedł.
Usiadłam na miękkiej, wygodnej sofie, gdy nagle dostałam SMS to było od Kastiela napisał, że przeprasza, że mnie zostawił na cały dzień samą, ale miał próbę z zespołem i jeżeli chce to może do mnie przyjść znowu na noc, ale ja nie chciałam zaczęła mnie na wet głowa boleć nie miałam ochoty na żadne wizyty, obojętnie kto by to nie był, więc mu odpisałam że nie bo źle się czuje.
***
Poniedziałek i znowu do szkoły, rano najlepiej się nie czułam, ale stwierdziłam że jak się przewietrzę to się poczuje lepiej. Na dworze wiał przyjemny wietrzyk słońce oświetlało całą okolice, ptaszki ćwierkały po prostu jest dziś piękny dzień, aż się do szkoły nie chce iść najlepiej bym sobie do parku poszła, ale musze iść do szkoły trudno po szkole się przejdę.
Po dwóch lekcjach głowa mi pękała, ten ból bym nie do zniesienia i było mi strasznie gorąco, jednak się myliłam, że mi się polepszy jak się przewietrzę.
-Emilllii, dobrze się czujesz?? –zauważył to Kastiel.
-Nie zbyt głowa mnie strasznie boli. –zaczęło mi się robić słabo.
-No właśnie widzę jakoś taka blada jesteś. –dotknął mojego czoła.-Ty głupia!! Masz gorączkę czemu do szkoły przyszłaś!! –popatrzał na mnie nerwowo.
-Nie wiem… -zdążyłam tylko tyle powiedzieć bo poczułam jak tracę siły i ktoś mnie łapie.
***
Ocknęłam się w jakimś domu w którym ani razu nie byłam, leżałam na czyimś łóżku, więc postanowiłam wstać chociaż głowa na dla mnie bolała.
-Kładź się z powrotem. –powiedział do mnie ze spokojem. 
    -Ale… -nagle mi przerwał.
-Nie ma żadnego ale!! Jesteś chora nigdzie cię nie puszcze w takim stanie. –powiedział to z troską.
-Ale Kastiel… -znowu mi przerwał zaczęło mnie to trochę denerwować.
-Powiedziałem coś. –był wkurzony.
-A mogę coś powiedzieć czy dalej będziesz mi przerywał. –powiedziałam kładąc się z powrotem by dał już z tym spokój.
-To słucham co chcesz takiego powiedzieć. –uśmiechną się delikatnie.
-Kastiel ja mam swój dom i bym teraz tam chciała iść bo nie chce ci przeszkadzać. –byłam przy nadziei, że mnie puści do domu.
-Nie, nie przeszkadzasz, a w ogóle jak nie umiesz zadbać o własne zdrowie to ktoś inny musi za ciebie, zaraz przyjdę muszę zejść na dół.

Więc zostałam u Kastiela w pokoju. Jego pokój miał czarne panele i bordowe ściany ładnie to wszystko wyglądało i zauważyłam że jak na chłopaka to ma bardzo czysto w pokoju. Tak siedziałam i się przyglądałam ścianom, przy okazji stwierdziłam że ma wygodne łóżko, byłam zła na siebie, bo jest taka ładna pogoda, a ja musze w domu siedzieć w dodatku nie swoim.


Staralam się jak najszybciej dodać rozdział, ale za bardzo czasu nie miałam Pozdrawiam ;3


1 komentarz:

  1. Jak tak dalej pójdzie to ukradnę Kasa z twojego opowiadania XD

    OdpowiedzUsuń