lista blogów

wtorek, 31 grudnia 2013

Przenosimy się w czasie do 21 Rozdziału tylko, że z Lysandrem w roli głównej ;3

Półtorej roku później!!!

Jadę moim czerwonym kabrioletem do miejsca gdzie mam same najgorsze wspomnienia chociaż nie wszystkie nie które są szczęśliwe. Podjechałam pod dom gdzie kiedyś mieszkałam z ciocią a potem z Natem. Weszłam do środka i wszystko wyglądało tak jak zapamiętałam, Nataniel po moim odejściu nic nie zmienił miło z jego strony ciekawe gdzie teraz mieszka. Weszłam na górę do mojego starego pokoju rozpakowałam się i poszłam poszukać tego sklepu w którym załatwiłam sobie prace telefonicznie to był jakiś mały sklepik z ubraniami i innymi rzeczami. Wyszłam z domu i szlam przez miasto rozglądając się po bokach i wszystko przypominając aż w końcu doszłam do tego sklepu, taki mały to on nie był. Weszłam do środka i skierowałam się do sprzedawcy.
-Dzień dobry przed wczoraj rozmawiałam z właścicielem w sprawie pracy jest może? –stanęłam przy ladzie naprzeciwko nieznajomego szatyna który stał za kasą.
-Dzień dobry przed wczoraj to ja z panią rozmawiałem i ja jestem właścicielem, zapraszam panią na zaplecze. –kierownik był gdzieś w moim wieku.
-Może mi pan mówić Emi chociaż całe moje mimie to Emilllii. –uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
-A mi możesz mówić Nick a w całości moje imię to Nicholas. –podał mi też rękę i się do mnie uśmiechną.
-Miło mi. –również się uśmiechnęłam.
Poszliśmy na zaplecze dał mi bluzkę firmowa i kazał bym ja ubrała, wytłumaczył od której do której będę pracować od poniedziałku do piątku od godziny 9:00 do 17:30 bo w tych godzinach jest najwięcej ludu, w sklepie.
Stałam za ladą i obsługiwałam klientów dochodziła godzina 16:30 pomyślałam no za godzinę będę wolna. Po 15 minutach w sklepie ludności prawie nie było 2, 3 osoby się kręciły po sklepie, nagle usłyszałam, że ktoś jeszcze wchodzi do sklepu ale nie wychylałam się za lady tylko dalej coś tam w małym zeszyciku bazgrałam.
-Emilllii? –usłyszałam znajomy głos.
-Rozalia? –uniosłam głowę.
-Emi jak ja cię długo nie widziałam. –przybiegła do mnie i mnie przytuliła a za nią przyszedł Lysander.
-Ja ciebie też, stęskniłam się. –odwzajemniłam uścisk.
-To ja idę pochodzić po sklepie, a wy sobie pogadajcie. –odeszła zostawiając mnie z Lysandrem.
-Witaj Emi, widzę, że złożoną obietnice dotrzymałaś. –uśmiechną się delikatnie.
-Tak, stęskniłam się za tobą. –zarumieniłam się delikatnie.
-Naprawdę ja za tobą też. –też się zarumienił.
-Ale jak o tobie myślałam to zaczęłam czytać od nowa twoje wiersze dla mnie i od razu mi się poprawiał humor. –zajęłam się klientem.
-Aż tak ci się podoba to co napisałem, ty masz nadal ten naszyjnik. –spojrzał na naszyjnik.
-Tak, nigdy go nie zdejmowałam. –złapałam naszyjnik w dłoń.
Lysander strasznie się zakłopotał i nie wiedział co powiedzieć gdy nagle Roza do nas podeszła.
-O której kończysz? –zapytała opierając się o ladę.
-O 17:30 za jakieś 20 minut a co? –ciekawiło mnie co ma na myśli.
-To poczekamy na ciebie. –odparła bez zastanowienia.
-Ale po co? –nie wiedziałam co ma namyśli.
-Zobaczysz. –odeszła ciągnąc Lysandra za ramię.
*Lysander*
Rozalia zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia, nawet nie dała mi nic powiedzieć itp.
-Rozalio co cię nagle tak wzięło żeby mnie ciągnąć nawet nie skończyłem rozmawiać z Emi? –byłem zaskoczony.
-Oj Lysio ty nic nie rozumiesz, przecież za nim wyjechała mówiłeś, że ci się podoba, więc próbuje coś zrobić żebyście byli razem. –zaczęła się uśmiechać.
-A skąd wiesz, że nadal mi się podoba? –skąd mogła to wiedzieć przecież długo się nie widzieliśmy i mogłem zmienić zdanie.
-Przecież nie znam cię od dziś i widziałam jak na nią patrzysz, na nikogo tak uwagi nie zwracałeś jak na nią. –złapała mnie za ramiona.
*Emilllii*
Obsługiwałam kolejnego klienta gdy nagle do mnie podszedł Nick.
-Co ty tu jeszcze robisz? –stał zszokowany.
-Pracuje. –odparłam bez zastanowienia.
-Przecież twój czas pracy się skończył jakieś 8 minut temu. –staną przed mną.
-Naprawdę nawet nie zauważyłam. –spojrzałam na zegarek rzeczywiście.
Poszłam na zaplecze przebrałam bluzkę i się pożegnałam z Nickiem i wyszłam przed sklep gdzie Rozalia wraz z Lysandrem czekali na mnie.
-No już jestem…yyy…a gdzie Rozalia? –stał sam Lysander.
-Musiała gdzieś iść, chodź odprowadzę cię do domu. –uśmiechną się.
-Dziękuje miło z twojej strony. –zaczęliśmy iść w kierunku mojego domu.
Lubiłam z nim spędzać czas on był inny wyjątkowy i mnie traktował wyjątkowo –gdy to myślałam, przez cały czas się na niego gapiłam. Teraz sobie uświadomiłam, że zaczął mi się podobać, nie wiem jak to zrobię, ale chce by ze mną został nie chce sama siedzieć, w pustym domu.
Szliśmy przez drogę i nie wiem czemu ale zaczęłam źle się czuć, zaczęła mnie strasznie głowa boleć, może to przez ciśnienie w powietrzu, nie wiem mam nadzieje, że mi przejdzie.
Dochodziliśmy pod mój dom i bałam się go zapytać wprost czy ze mną zostanie nie wymyśliłam nic przez drogę przez ten ból głowy.
-Emi dobrze się czujesz, jakoś tak blado wyglądasz? –przypatrywał się mi.
-Tylko głowa mnie boli nie martw się. –wymusiłam uśmiech.
-Masz gorączkę, a ty mówisz, że tylko głowa cię boli. -stał lekko zdenerwowany dotykając ręka moje czoło.
-Do jutra mi pewnie przejdzie. –lekko się uśmiechnęłam.
-Nie zostawię cię samej, znając ciebie możesz jakąś głupotę zrobić co ci może zaszkodzić. –otworzył drzwi.
-Lys…? –wziął mnie na ręce i wszedł ze mną do domu byłam zszokowana.
Zdziwiło mnie takie jego zachowanie, ale nie protestowałam podobało mi się jego takie zachowanie z jego strony. Wszedł ze mną na rękach po schodach w wniósł mnie do pokoju i delikatnie położył na mym łóżku.
-Ty leż, a ja poszukam czegoś by zbić tą gorączkę. –powiedział i wyszedł.
Zaczynam się jeszcze gorzej czuć strasznie gorąco mi było, chciałam żeby został choroba po prostu wiedziała kiedy uderzyć. Po kilku minutach Lysander zjawił się z workiem lekarstw.
Usiadł na moim łóżku koło mnie i podał mi syrop, więc go wzięłam i się z powrotem położyłam.
-To ja już może pójdę nie będę ci przeszkadzał. –wstał by wyjść z pokoju.
-Nie zostań. –złapałam go za płaszcz. –Proszę. – lekko uniosłam powieki by na niego spojrzeć.
-Na prawdę chcesz żebym został? –usiadł z powrotem na moim łóżku.
-Tak, chce żeby było tak jak za nim wyjechałam chce żebyś mnie przytulił. - czułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.
Nic nie odpowiedział tylko położył się koło mnie, a ja się w niego wtuliłam, tak mi było dobrze pomijając to że było mi strasznie gorąco. Chciała bym mu powiedzieć że do nie go coś czuje, ale nie wiem jak, boje się jego odpowiedzi.
-Lysander? –zaczęłam nie pewnie.
-Tak, coś się stało? –zaniepokoił się trochę.
-Nic tylko chciałam się coś ciebie zapytać. –i co ja mam mu powiedzieć.
-Co słucham? –był zaciekawiony o co chodzi.
-Byłeś kiedyś zakochany? –jakoś trzeba było zacząć.

Tak więc cofnęliśmy się w czasie gdy Emi wracała do miasta gdzie mieszkała z ciocią, tylko ze historia będzie biegła w innym kierunku i się nie skończy ponieważ napisałam tylko do 23 rozdziału bo dalej nie wiedziałam co pisać po prostu nie miałam pomysłu następny dodam jutro wieczorem ;3

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 33 "Szczęśliwy koniec"

Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam czerwone otwarte pudełeczko w którym znajdywał się mały, złoty pierścionek z diamenciki. Nie wiedziałam co robić Kastiel patrzył na mnie z uśmiechem, a ja stałam i nie umiałam nic powiedzieć.
-Emilllii czy wyjdziesz za mnie? –już dawno nie mówił mojego imienia w całości.
-Ja…ja…no…eee…Tak zawsze. –rzuciłam mu się na szyje i zaczęliśmy się całować.
Nigdy bym się takiego zachowania po Kastielu nie spodziewała, byłam pełna radości, chce z nim spędzić resztę życia. Gdy oderwaliśmy od siebie usta to spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Kocham cię wiesz? –powiedziałam to siedząc na nim.
-Wiem inaczej byś się nie zgodziła. –uśmiechną się i znowu mnie pocałował.
Na mój palec włożył ten pierścionek, i poprosiłam go byśmy pojechali już do domu.
***
Gdy dojechaliśmy do domu, weszliśmy do przedpokoju, on poszedł do kuchni zanieść pozostałe nie zjedzone jedzenie a ja czekałam w przedpokoju.
-Czemu stoisz w przedpokoju? – obrócił się w moją stronę.
-Bo czekam na ciebie. –oparłam się o framugę.
-A to czemu?? -podszedł do mnie i złapał mnie za talie.
Spojrzałam mu w oczy i zaczęłam go całować, wiedział czego chce, podniósł i oparł o ścianę a ja nałożyłam nogi na jego biodra, odpiął mi stanik i po woli wchodził ze mną na górę do pokoju. W między czasie ściągnęłam z siebie bluzkę. Otworzył drzwi i położył mnie na łóżko, odpięłam mu spodnie, a on ściągną szybkim ruchem z siebie czarną koszulkę.
***
Rano wstałam bo musiałam iść do pracy Kastiel sobie spał więc nie będę go budzić i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam gotowa z łazienki Kastiel już wstał i coś w szafie grzebał.
-Czego szukasz? –oparłam się o ścianę.
-Mojej czerwonej koszulki. –na dla grzebał.
Podeszłam do niego włożyłam rękę do szafy i pierwsze co wyciągnąłem to jego czerwoną koszulkę.
-Dziękuję. –pocałował mnie w policzek, a ja się uśmiechnęłam.
Pokręciłam głową i wyszłam z domu.
Weszłam do sklepu i Nick od razu spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Emi dobrze się czujesz, radzisz sobie? –uścisną mnie.
-Tak jakoś sobie radze. –uśmiechnęłam się i zajęłam jego miejsce.
***
Miesiąc później

Wyszłam z łazienki i szłam do salonu poinformować Kastiela ciekawe czy zareaguje tak samo jak wcześniej.
-Kastiel znowu miałam racje. –usiadłam koło niego.
-Naprawdę? –spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak popatrz. –pokazałam mu test ciążowy.
Popatrzał się i się uśmiechną a ja go pocałowałam.
-To od dziś śpimy na parterze i na żadną górę nie masz prawa wchodzić. –przytulił mnie.
Nie pozwoli tym razem żeby co kolwiek się stało.
***
Cztery miesiące później

-Kastiel nie zgadniesz co mi lekarz powiedział. –weszłam do domu ściągając buty.
-Co? –wyszedł z kuchni.
-Że mamy bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. –podeszłam i go pocałowałam.
***
Pięć lat później

Leże z Kastielem w łóżku i rozmawiamy o nie istotnych rzeczach, gdy nagle ktoś nam na łóżko skoczył.
-Mamo Amelka zabrała mi moje auto co dostałem od taty. –mały chłopczyk siedział obrażony na moich kolanach, ma brązowe włosy i brązowe oczy.
-Tato to nie prawda, on pierwszy zabrał mi lalkę którą dostałam od cioci Rozalii. –wbiegła do pokoju dziewczynka która, ma długie czarne włosy i niebieskie oczy.
-To mam pomysł oddajcie rzeczy które zabraliście sobie nawzajem i będzie dobrze co? –uśmiechnęłam się do dzieci.
-To on pierwszy oddaje. –dziewczynka przybrała oburzoną minę.
-Chciała byś. –chłopczyk również się oburzył.
-Dobra koniec tego przynieście te rzeczy do nas. –Kastiel w końcu dołączył się do rozmowy.
Amelka i Max pobiegli do swoich pokoi po rzeczy a my czekaliśmy.
Przynieśli rzeczy i nam wręczyli. Ja wzięłam lalkę a Kastiel samochód i oddaliśmy rzeczy właścicielom.
-Zadowoleni? –spytałam.
-Tak –odpowiedzieli równocześnie.
-To teraz spać. –wstałam z łóżka uśmiechnęłam się do Kastiela, a on odwzajemnił uśmiech i poszłam do dzieci by dopilnować żeby każde już grzecznie leżało w swoich łóżkach.
Wróciłam do Kastiela po jakiś 10 minutach i położyłam się koło niego.
-Wiesz kochanie ty to masz dobrą rękę do dzieci. –pocałował mnie czerwono włosy.
-Może i masz racje. -pocałowałam go namiętnie i wtuliłam się w niego by usnąć.
***
To koniec tej historii w której było wiele cierpienia, smutku i łez ale też nie zabrakło szczęśliwych chwil. Nasza Emilllii wycierpiała dużo lecz w końcu doznała prawdziwego szczęścia na które tak długo czekała. Kastiel wraz z Emi i ich dziećmi Amelką i Maxem żyli długo i szczęśliwie, nic przykrego już im się nie przytrafiło. Mam nadzieje, że ta historia wam się podobała, dziękuje wszystkim co czytali te moje wypociny, dziękuje też tym co mi w niektórych chwilach pomagali coś napisać jak miałam chwilowo brak weny. Mam dla was jeszcze niespodziankę bo piszę kolejnego bloga o Słodkim flircie o to link do niego:
 http://milosc-od-pierwszego-wejrzenia-sf.blogspot.com/
 i mam nadzieje, że taż wam się tak spodoba jak ten.
Dziękuje!! ;3


KONIEC
Od jutra dodaje ten dodatek o Lysandrze co nie którzy chcieli, miłego czytania ;)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 32"Chce go uszczęśliwić"


Byłam cały czas przytulona do Kastiel chciałam się w końcu obudzić z tego koszmaru. Po kilku minutach wszedł lekarz i powiedział, że jutro rano zostanę wypisana. Wyszedł, a ja położyłam się spać, a Kastiel przy mnie siedział. Zamknęłam oczy i zaczęłam widzieć kobietę w brązowych włosach, jest ubrana w letnią, zwiewną błękitną sukienkę, za rękę trzyma ją mężczyzna o czerwonych włosach, ma ubraną białą koszulkę i ciemne jeansy. Szyli drogą szczęśliwi gdy nagle podbiegł do nich chłopczyk o kruczo czarnych włosach, krótkich zielonych spodniach i niebieskiej bluzce, podszedł do kobiety i wręczył jej bukiecik kwiatów zerwanych na łące, kobieta przyjęła podarunek, ukucnęła przy nim przytuliła go i pocałowała w policzek, chłopczyk zaczął coś szeptać jej do ucha i mocno ją przytulił, spojrzał na mężczyznę który przed chwila trzymał kobietę za rękę, uśmiechną się do niego i wyciągną w jego stronę swoje małe rączki, mężczyzna bez wahania wziął na ręce chłopczyka, brązowo włosa kobieta do nich podeszła jednego i drugiego pocałowała w policzek i poszli razem tą ścieżką przed siebie. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę, która niczego więcej nie potrzebuje. Obudziłam się usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać Kastiel to zobaczył i wziął mnie w swoje ramiona i czekał aż skończę płakać. Ten sen był taki realny, taki prawdziwy, chciała bym by stał się rzeczywistością.
-Co się stało? –usłyszałam przyjemny głos czerwono włosego.
-Chce zapomnieć Kastiel chce zapomnieć. –uderzyłam go dwa razy z pięści w klatkę.
-Wiem, powiedziałem że ci pomogę by było tak jak dawniej. –pocałował mnie w czoło.
-Kastiel ty nie rozumiesz, to nie będzie takie łatwe, ja czułam nasze dziecko czułam co dziennie jak się ruszało jak kopało i co kolwiek, ty tego na co dzień nie czułeś i nie mogłeś pokochać tak mocno kogoś kogo nie widziałeś jak ja, teraz nie czuje go, ani nie mogę go zobaczyć, bo go nie ma rozumiesz? –zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Rozumiem, gdybym mógł zrobił bym wszystko byś znowu go czuła lub widziała, wszystko żebyś już z tego powodu nie płakała. –nie potrafiłam przestać płakać, lecz z drugiej strony cieszyłam się, że mam Kastiela, bo gdybym go nie miała nie wiem co bym zrobiła, załamała bym się całkowicie.
Spojrzałam w okno robiło się ciemno czyli cały dzień spałam i śniłam o Oskarku. Po chwili do pomieszczenia weszła Rozalia i Lysander, gdy Kastiel go zobaczył powiedział mi na ucho, że idzie zapalić i zaraz przyjdzie.
-Emi, jak się czujesz? –przytuliła mnie Rozalia.
-Źle, a prawdę mówiąc fatalnie. –opuściłam głowę w dół.
-Ale jest przy tobie Kastiel więc aż tak źle chyba nie jest? –popatrzała się w moje oczy.
-Nie, ale gdyby go nie było to nie wiem co bym zrobiła. –przytuliłam się jeszcze raz do Rozalii.
-Masz jeszcze nas pamiętaj. –Lysander się lekko uśmiechną.
-No tak. –próbowałam też się uśmiechnąć.
Posiedzieli jeszcze trochę, a potem poszli ja się położyłam i czekałam aż Kastiel przyjdzie, tak na niego czekając usnęłam. Gdy się obudziłam spojrzałam przez okno było strasznie ciemno, czułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Kastiel trzymał mnie za rękę i miał opartą głowę o moje łóżko i słodko spał, nie chciałam go budzić wiec pocałowałam go delikatnie w policzek i również się położyłam. Leżałam nie potrafiłam usnąć, więc postanowiłam usiąść i wpatrywałam się na śpiącego Kastiela, cieszyłam się że go mam i ma racje trzeba zapomnieć, ale to będzie trudne, więc postaram się tak często o tym nie myśleć ale zapomnieć nie zapomnę. Rano się obudziła i przywitało mnie wiosenne słoneczko, lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam na Kastiel który nadal spał pewnie siedział ze mną przez całą noc, postanowiłam go obudzić. Przesunęłam lekko włosy z jego twarzy i go pocałowałam, po tym otworzył oczy spojrzał się na mnie z lekkim uśmiechem. Do pokoju wszedł lekarz i powiedział, że mogę już iść do domu dał mi wypis i zaczęłam się zbierać Kastiel mi pomógł i ruszyliśmy do jego auta. Podjechaliśmy pod dom weszliśmy do niego i Kastiel pociągną mnie do salonu.
-Jutro gdzieś cię zabieram. –posadził mnie na swoich kolanach i pocałował.
-A powiesz gdzie, bo jak pamiętam nigdy nie chciałeś mówić? –położyłam moją dłoń na jego policzku.
-Teraz też nic się nie dowiesz. –uśmiechną się i jeszcze raz mnie pocałował.
Chyba cieszył się że już nie zaczynam płakać bo gdy ja zaczynałam płakać to on się robił smutny, a ja tego nie chciałam, chce na razie przed nim skrywać mój ból, smutek z powodu straty mojego Oskarka, niech myśli, że zapomniałam, żeby był szczęśliwy.
***
Dziś Kastiel chce mnie zabrać jestem bardzo ciekawa i podekscytowana, co to za miejsce. Zeszłam z łóżka poszłam łazienki wzięłam prysznic i przyglądałam się mojemu brzuchowi po moich policzkach spłynęła jedna łza, ale musze się ogarną obiecałam sobie, że musze pokazać Kastielowi że dam sobie radę i nie chce go już zasmucać z mojego powodu. Wyszłam z kabiny prysznicowej, wytarłam się ubrałam, umalowałam i zeszłam na dół gdzie było naszykowane przez Kasa pyszne śniadanko.
Podeszłam do niego i go pocałowałam w policzek on się uśmiechną i usiadłam do stołu gdzie leżał talerz z tostami.
Po skończonym śniadaniu, poszłam do pokoju po torebkę i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Kas.
-Gotowa? –uśmiechną się.
-Zawsze. –próbowałam udawać szczęśliwą.
Otworzył drzwi i wyszliśmy by udać się do jego auta, korekta teraz naszego auta.
***
Jedziemy już ponad godzinę i Kastiel zakręcił w głąb lasu jechaliśmy jeszcze jakieś pięć minut i Kastiel się zatrzymał.
Czerwono włosy wyciągną coś z bagażnika i szyliśmy wzdłuż ścieżki która była z piasku i jakiś tam kamyczków. Doszliśmy do polany, jest bardzo zadbana ta zielona trawa wygląda jakby dopiero co wyrosła, nie daleko tej polany jest mała rzeczka przy której jest nie wielki wodospad, jest tak pięknie.
-Skąd wiedziałeś, że takie miejsce jest w środku lasu?- byłam zachwycona.
-Jak byłem mały często rodzice mnie tu zabierali. –uśmiechną się. –Jesteś pierwsza dziewczyna jaka tu przyprowadziłem i ostatnią. –podszedł i mnie pocałował.
Podeszliśmy bliżej rzeczki, Kas rozłożył koc, a ja na nim usiadłam i wyciągnęłam jedzenie które naszykował, pod moją nie obecność w kuchni. Gdy wszystko wyciągnęłam on położył głowę na moich kolanach, a ja się nachyliłam i go pocałowałam. Wzięłam truskawkę, zaczęłam Kastiela karmić jak małe dziecko, on się tylko uśmiechną i grzecznie zjadł to co mu dałam. Jak zjadł to się podniósł pocałował mnie i kazał mi zamkną oczy, więc to uczyniłam.
-Otwórz buzie? –usłyszałam głos czerwono włosego.
-Chcesz mnie karmić tak bym nie widziała co mi dajesz? –pierwszą dostała truskawkę.
-Można tak powiedzieć chociaż nie do końca o to mi chodzi. –przez zamknięte oczy widziałem ten jego specyficzny uśmiech.
-To co chcesz zrobić? –teraz dostałam kawałek mandarynki.
-Zaraz się przekonasz. –poczułam jego oddech na moim policzku.
Nie wiedziałam co chce zrobić nie mogłam zgadnąć co on mógł wymyśleć. Czekałam tak siedzą i jedzą jakieś owoce, gdy nagle przez pewnie czas nic nie dostawałam zaniepokoiłam się trochę.
-Kastiel długo jeszcze? –strasznie ciekawa jestem po co kazał mi zamknąć oczy.
-Jeszcze chwila lubię cię trzymać w niepewności. –znowu wyobraziłam sobie ten jego uśmiech.
-Ty wiesz, że jest bardzo ciekawa i jeszcze to specjalnie robisz? –skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Tak. –poczułam jak trzyma mnie za rękę.
-Nienawidzę cię wiesz? –kazał mi wstać.
-Na pewno ci uwierzę, możesz otworzyć oczy. –nie wiem gdzie teraz Kastiel się znajdował bo puścił moją rękę.
Zaczęłam delikatnie unosić powieki by zobaczyć to co chciał mi pokazać.



Tak jak obiecałam oddalam przed świętami, następny dodam przed nowym rokiem :D
Mam nadzieje że się podobał rozdział i miłego czekania na nexta XD


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 31"Niespodziewana tragedia"

Dojechaliśmy do domu Kastiel otworzył drzwi ja weszłam i skierowałam się do razu do kuchni bo znowu głodna byłam, wyciągnęłam coś z lodówki zaczęłam sobie szykować jedzenie.
-Kastiel zrobić ci też? –zapytałam obracając głowę w jego stronę.
-Nie. –podszedł do mnie i mnie od tyłu przytulił i pocałował.
Skończyła robić i poszłam do salonu z Kastielem, położyłam talerz na stole i usiadłam mu na kolanach. On spojrzał się na mój brzuch i zaczął go dotykać, a ja się uśmiechnęłam i zaczęłam go całować.
-Z dzieckiem wszystko dobrze? –nadal trzymał mnie za brzuch.
-Lekarz nic nie powiedział to pewnie dobrze. –uśmiechnęłam się.
-Bo aż się bałem, że przez to że nic nie jadłaś mogła się mu krzywda stać. –sięgnęłam po kanapkę.
-Spokojnie teraz jest bardzo dobrze odżywiane więc wszystko w porządku. –ugryzłam kawałek kanapki.
Kastiel tylko się uśmiechną i pocałował mnie w policzek.
*Pięć miesięcy później*
Przez te kilka miesięcy nic się ciekawego nie zdarzyło kilka razy nas Melania z Natanielem i Jasmin odwiedzili, spytali się mnie czy bym nie chciała być chrzęsną do Jasmin, a ja się oczywiście zgodziłam, nawet Lysander wpadł z Luis, ale z Kasem i tak się nie pogodził. Debra u nas nawet dwa razy zawitała próbowała nadal Kastiel przekonać ale on jej odmawiał dobrze że jej o dziecku nie powiedział.
Właśnie z Kasem leże w łóżku i oglądamy mój brzuch który przez ten czas dość sporo urósł.
-Jeszcze tylko 4 miesiące i Oskarek będzie z nami. –uśmiechnęłam się głaskając brzuch.
-Jasne. –Kastiel się uniósł i pocałował brzuch.
Trzymałam się za brzuch i się mu przyglądałam gdy poczułam kopnięcie.
-Kastiel kopną dotknij. –wzięłam jego rękę i nakierował gdzie kopie.
-Będzie dużo rozrabiał. –uśmiechną się.
-Tak na pewno, będzie miał to po tatusiu. –uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Rano się obudziłam zastałam Kastiela z tacą na której znajdywało się jedzenie, od naszej ostatniej kłótni Kastiel bardzo się zmienił, nadaje się bardzo dobrze na ojca dorósł do tego. Zjadłam wszystko co dostałam, a nadal byłam głodna, poprosiłam Kastiela by mi coś jeszcze dobrego przyszykował. On wyszedł a ja postanowiłam w końcu wstać z tego łóżka. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni gdzie znajdował się Kastiel. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mu co robi. Chciała bym by już się Oskar urodził zaczął stawiać pierwsze kroki i tym podobne bardzo chce by się urodził wcześniak, chciałam już go mieć tutaj.
-Proszę. –postawił przede mną talerz z naleśnikami.
-Dziękuje. –uśmiechnęłam się.
-Ja zaraz przyjdę. –zaczął iść w kierunku schodów.
-Gdzie idziesz?? –spojrzałam w jego stronę.
-Do ubikacji, nie martw się nigdzie nie wyjeżdżam. –wszedł na górę.
Kończyłam właśnie naleśniki gdy ktoś zapukał do drzwi, wstałam i podeszłam do nich by je otworzyć.
-Czego znowu chcesz? –zjawiła się znowu Debra, miałam już jej dosyć.
-Chce pogadać z Kastielem a nie z tobą. –wepchała mi się do domu.
-To idę po niego. –szłam po schodach.
-Widzę ze ci się przytyło. –zadrwiła ze mnie.
-Jak nie zauważyłaś to jestem w ciąży, idiotko. –spojrzałam się na nią z pogardą.
-Co?! –podbiegła do mnie.
-To co słyszałaś więc jak widzisz Kastiel nigdzie z tobą nie pojedzie bo będzie miał dziecko ze mną, więc na dal nie wiem po co tu przychodzisz. –uśmiechnęłam się do niej.
-Tak, to zobaczymy. –weszła za mną na górę i złapała mnie za ręce
-Puść mnie idiotko. –zaczęłam się szarpać.
-Spoko. –wyszarpałam się z jej uścisku.
Poczułam jak spadam ze schodów i ból w brzuchu, usłyszałam tylko jak Kastiel zaczyna się wydzierać na Debre.
*Kastiel*
Wyszedłem z ubikacji i zobaczyłem jak Emi spada ze schodów pod wpływem zepchnięcia przez Debre, przez chwile nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Spojrzałem na dół wokół Emi było pełno krwi, przeraziłem się.
-Ty idiotko wiesz co ty zrobiłaś najlepszego. –złapałem ja za rękę.
-Ale..ale… to boli puść -zaczęła udawać niewiniątko.
-Nie nabierzesz mnie na te swoje gierki. –popchnąłem ja na ścianę.
-Ja ci tylko pomogłam, byś nie musiał niańczyć bachorów, a i dałam ci kolejną szanse dzięki temu możesz być sławny wraz ze mną, wiesz gdzie mnie szukać. –poszła sobie.
Pobiegłem na dół po telefon zadzwoniłem na pogotowie powiedzieli że za jakieś 15 minut się powinni zjawić. Uklęknąłem przed Emi, przeraził mnie ten widok, nie chciałem nawet myśleć o tym że mogło się coś stać dziecku. Czekałem z niecierpliwiony, zaczynałem się denerwować bo już tyle czekam a karetki nawet słychać nie było, po tych słowach usłyszałem dźwięk karetki.
Weszło do domu czterech z noszami, wsadzili ja do karetki a ja wsiadłem do mojego auta i pojechałem za nimi strasznie się bałem, co mi powiedzą lekarze. Po sześciu minutach byłem na miejscu czekałem aż jakiś lekarz cos mi powie na temat Emi. Siedziałem tak ze dwadzieścia minut, aż z sali zabiegowej wyszedł Lekarz.
-Pnie doktorze co z Emilllii?? –niech mi w końcu ktoś coś powie.
-Powiem tak, Emilllii żyje i ma się dobrze tylko dziecko miało nikłe szanse na przeżycie, staraliśmy się coś zrobić ale się nie dało po prostu straciła je, jak chce pan ja zobaczyć to proszę do pierwszej sali od końca. –ta wiadomość, sprawiła, że nie mogłem nic zrobić, nic żeby było tak jak dawniej.
Szedłem do wskazanej sali, podszedłem do szyby leżała była przytomna, cały czas trzymała się za brzuch, wszedłem do środka spojrzała na mnie miała w oczach łzy.
-Kastiel, powiedz mi czemu ja nie czuje mojego dziecka czemu?? Dlaczego mój brzuch zrobił się płaski?? Gdzie jest moje dziecko?? –zaczęła płakać, nie chciałem żeby tak cierpiała, ona bardzo chciała tego dziecka.
-Emi, niema. –nie wiedziałem jak jej to powiedzieć by jeszcze bardziej jej nie zranić.
-Chce je z powrotem chce je znowu poczuć jak wcześniej. –usiadła i zaczęła bardziej płakać.
Przysunąłem się do niej i ja przytuliłem, chciałem jej jakoś ulżyć ale nie wiedziałem jak, czasu nie cofne nie naprawie niczego, musiałem w tych chwilach przy niej być by nie została sama z tym wszystkim razem damy jakoś rade.
*Emilllii*
Siedziałam wtulona w Kastiela nadal nie mogłam uwierzyć w to, że nie mam już mojego dziecka, mojego Oskarka, tak bardzo chciałam żeby był.
-Emi spójrz na mnie. –podniósł mój podbródek bym spojrzała się w jego oczy.
-Emi kocham cię i nic tego nie zmieni, po prostu trzeba będzie zapomnieć i zacząć od nowa, wiem że będzie trudno, ale musimy sobie dać rade. –patrzał się w moje oczy z troską.
-Wiem, ale nie wiem czy będę potrafiła. –opuściłam wzrok.
-Emi będziesz potrafiła, pomogę ci przecież masz jeszcze mnie, pamiętaj o tym. –pocałował mnie delikatnie w usta.

Tylko mnie nie bijcie za to co się stało Emilllii, wiem moja wina moja bardzo wielka wina T.T
Przepraszam każdego komu nie odpisałam w komentarzach, ale to tylko dla tego że wyświetla mi się powiadomienie że ktoś napisał jakiś komentarz, a na blogu on się nie wyświetla i nie wiem co dalej jest napisane, nie wiem co się z nim dzieje, mam nadzieje że to się naprawi
L
Następny zapowiada się jeszcze przed świętami, więc czekajcie cierpliwie ;*


sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 30 "Małe a tak cieszy"

Rano gdy wstałam szybko skierowałam się do łazienki wzięłam prysznic, gdy wyszłam z kabiny stanęłam przed lusterkiem i zaczęłam się przyglądać mojemu brzuchowi, zaczęłam się przy tym lekko uśmiechać. Po kilku minutach ubrałam się i wyszłam do pokoju, Kastiel już nie było pewnie zeszedł na dół. Zeszłam na dół do kuchni i czekał na mnie talerz z dwiema kanapkami.
-Dziękuje. –zaczęłam jeść.
Zjadłam je błyskawicznie szybko i na dla byłam głodna więc wstałam i wyciągnęłam sobie serek waniliowy z lodówki. Kastiel dopiero zaczął jeść swoje kanapki, a ja już kończyłam serek jeść. Gdy skończyłam serek jakoś dziwnie się poczułam poszłam do ubikacji i zwróciłam zawartość.
-Nic ci nie jest? –troszczył się.
-Nie nic tylko nie dobrze mi się zrobiło. –uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mam nadzieje ze tylko to. –przyciągną mnie do siebie.
-Ja już idę, na razie. –pocałowałam go w policzek i wyszłam.
Szłam przez drogę szczęśliwa nie wiem dlaczego ale bardzo chciałam mieć to dziecko z Kasem. Weszłam do sklepu z u uśmiechem.
-Hej Nick, mam dla ciebie złą wiadomość. –stanęłam koło niego.
-Jaką? –zaskoczyłam go.
-Mam dziś na 17:00 do lekarza będę mogła wcześniej wyjść? –nie wiedziałam czy się zgodzi.
-Tak jasne a coś się ci się dzieje? –zaniepokoił się.
-Można tak powiedzieć, że coś się dzieje. –uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam obsługiwać klientów.
-Mówiłem ci jak się źle czujesz to masz nie przychodzić. –oburzył się delikatnie.
-Nie, ja się dobrze czuje tu chodzi o coś innego. –puściłam mu oczko.
-O co? –czy facetom zawsze trzeba dosłownie wszystko mówić.
-O to że mogę być w ciąży. –zaskoczyłam go.
-Naprawdę? –nie mógł uwierzyć.
-Tak, teraz ja trochę popracuje. –popchnęłam go w stronę zaplecza.
Obsługiwałam klientów z uśmiechem, aż do sklepu przyszedł zadowolony Lysander.
-Hej Lysander co ty taki szczęśliwy dziś? –uśmiechnęłam się do niego.
-Widzisz poszedłem do Luis się dowiedzieć czemu się nie chciała ze mną spotkać i nigdy nie ma czasu dla mnie. –oparł łokcie o blat.
-I co ci powiedziała? –kasowałam kolejnego klienta.
 -Nie wiedziała jak mi to powiedzieć, ale nie mogła przyjść bo jej mama trafiła do szpitala i przez całe dnie przy niej siedziała, przepraszała mnie za to i się pytała czy przypadkiem przez jej zachowanie sobie kogoś nowego nie znalazłem, miała łzy w oczach, a ja ją przytuliłem i powiedziałem oczywiście, że nikogo sobie nie znalazłem, bo się zamartwiałem co się z nią dzieje. –był szczęśliwy gdy to mówił.
-To się cieszę, że wszystko się wyjaśniło. –też się uśmiechnęłam.
-A z tobą i z Kastielem jak się układa?? –i co ja mam mu powiedzieć teraz.
-No idę dziś do lekarza, bo prawdo podobnie za kilka miesięcy będziemy mieli małą istotkę w domu. –puściłam mu oczko.
-Czy ty? –spojrzał zaskoczony.
-Prawdopodobnie tak bo dziś idę do lekarza się upewnić. –stałam przed lada szczęśliwa jak nigdy.
-A to życzę szczęścia. –uśmiechną się.
-Dzięki. –odwzajemniłam uśmiech.
-To ja lecę bo jestem umówiony z Luis. –zrobił krok w tył.
-To na razie. –pomachałam mu, a on odszedł.
Stałam za lada jeszcze godzinę i przyszedł Nicholas.
-Emi możesz już iść. –uśmiechną się delikatnie.
-Dzięki, to do zobaczenia. –pomachałam mu i odeszłam.
Doszłam do kliniki weszłam do środka i skierowałam się do recepcji powiedziałam że byłam na dziś umówiona i kazali mi wejść do pokoju obok.
***
Wyszłam z kliniki lekarskiej z wiadomością do Kastiela że jestem w ciąży od ponad 2 tygodni. Po drodze napotkałam Debr która na całe szczęście mnie nie zauważyła bo szła po drugie stronie ulicy.
Doszłam do domu weszłam do środka i zobaczyłam siedzącego Nataniela w kuchni i stojącego Kastiela.
-Nataniel ma dla ciebie nowinę. –powiedział z uśmiechem Kastiel.
-To słucham. –usiadłam koło niego.
-Melania dziś rano urodziła chcesz pojechać do szpitala? –uśmiechną się delikatnie.
-Ty mnie jeszcze pytasz no jasne że chce. –wstałam z miejsca i szłam do przedpokoju. –To ty Nataniel jedź przed nami, będę jechać z Kastielem bo muszę z nim porozmawiać jeszcze. –spojrzałam w stronę czerwono włosego.
Wyszliśmy z domu, Kastiel cały czas się dziwnie na mnie patrzał, weszliśmy do auta, Kastiel odpalił auto i ruszyliśmy za Natem.
-Kastiel, byłam u tego lekarza dziś. –nie wiedziałam jak to zacząć.
-I co ci powiedział? –jechał wpatrzony w drogę.
-I powiedział, że jestem w ciąży od ponad 2 tygodni. –patrzałam na jego twarzy by widzieć jego reakcje.
-Dobrze, pogadamy o tym jeszcze w domu jak wrócimy. –delikatnie się uśmiechną.
Na widok jego reakcji też się uśmiechnęłam. Dojeżdżaliśmy już do szpitala a ja już nie mogłam się doczekać aż zobaczę małą Jasmin.
Weszliśmy do budynku weszliśmy na drugie piętro. Stanęliśmy przed pokojem Nataniel wszedł pierwszy bo do środka było można pojedynczo wchodzić, a ja z Kasem patrzeliśmy na nich przez szybę.
-Kastiel? –złapałam go za rękę i przytuliłam się do jego ramienia.
-Tak kochanie. –uścisną moją dłoń i spojrzał na mnie.
-My też będziemy mieli taką mała istotkę która będzie tylko nasza. –jeszcze bardziej się wtuliłam w jego ramie.
-Tak. –uśmiechną się i mnie pocałował.
Po kilku minutach Nataniel wyszedł i ja weszłam do Melani i małej.
-Hej Melania. –usiadłam koło niej i przyglądałam się śpiącemu dziecku.
-Hej chcesz? –pytała się czy chce wziąć na ręce.
-Jasne. –uśmiechnęłam się i wzięłam na ręce mała Jasmin.
Była taka mała i delikatna, zaczęła powolutku otwierać swoje małe zaspane oczka, było widać ze oczy miała po mamie, przyglądała mi się uważnie, była śliczna, na samą myśl, że ja też będę szczęśliwa gdy uradzę też taką małą śliczną istotę, moja i Kastiel.
-Jest śliczna. –spojrzałam na Melanie.
-No, a jak tam u ciebie i u Kastiela? –oddałam jej dziecko.
-A dobrze, i tez się spodziewam dziecka. –uśmiechnęła się do niej.
-Na prawdę to gratulacje. –uśmiechnęła się do mnie.
Pogadałyśmy jeszcze chwile i wyszłam.
-Śliczna. –kierowałam słowa do Nataniela.
-Ja jeszcze zostanę na razie. –wszedł z powrotem do pokoju gdzie leżała Melania.
Ja z Kastielem udaliśmy się na parking szpitalny gdzie znajdowało się auto i ruszyliśmy w stronę domu nie mogłam się już doczekać rozmowy z Kastielem chciałam znać już jego opinie.
No i jest przepraszam że tak długo nie dodawałam ale czasu nie mam dzień jest za krótki, by wszystko zrobić T.T
Mam nadzieje że się podobał XD