Dojechaliśmy do domu
Kastiel otworzył drzwi ja weszłam i skierowałam się do razu do kuchni bo znowu
głodna byłam, wyciągnęłam coś z lodówki zaczęłam sobie szykować jedzenie.
-Kastiel zrobić ci też? –zapytałam obracając głowę w jego stronę.
-Nie. –podszedł do mnie i mnie od tyłu przytulił i pocałował.
Skończyła robić i poszłam do salonu z Kastielem, położyłam talerz na stole i usiadłam mu na kolanach. On spojrzał się na mój brzuch i zaczął go dotykać, a ja się uśmiechnęłam i zaczęłam go całować.
-Z dzieckiem wszystko dobrze? –nadal trzymał mnie za brzuch.
-Lekarz nic nie powiedział to pewnie dobrze. –uśmiechnęłam się.
-Bo aż się bałem, że przez to że nic nie jadłaś mogła się mu krzywda stać. –sięgnęłam po kanapkę.
-Spokojnie teraz jest bardzo dobrze odżywiane więc wszystko w porządku. –ugryzłam kawałek kanapki.
Kastiel tylko się uśmiechną i pocałował mnie w policzek.
*Pięć miesięcy później*
Przez te kilka miesięcy nic się ciekawego nie zdarzyło kilka razy nas Melania z Natanielem i Jasmin odwiedzili, spytali się mnie czy bym nie chciała być chrzęsną do Jasmin, a ja się oczywiście zgodziłam, nawet Lysander wpadł z Luis, ale z Kasem i tak się nie pogodził. Debra u nas nawet dwa razy zawitała próbowała nadal Kastiel przekonać ale on jej odmawiał dobrze że jej o dziecku nie powiedział.
Właśnie z Kasem leże w łóżku i oglądamy mój brzuch który przez ten czas dość sporo urósł.
-Jeszcze tylko 4 miesiące i Oskarek będzie z nami. –uśmiechnęłam się głaskając brzuch.
-Jasne. –Kastiel się uniósł i pocałował brzuch.
Trzymałam się za brzuch i się mu przyglądałam gdy poczułam kopnięcie.
-Kastiel kopną dotknij. –wzięłam jego rękę i nakierował gdzie kopie.
-Będzie dużo rozrabiał. –uśmiechną się.
-Tak na pewno, będzie miał to po tatusiu. –uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Rano się obudziłam zastałam Kastiela z tacą na której znajdywało się jedzenie, od naszej ostatniej kłótni Kastiel bardzo się zmienił, nadaje się bardzo dobrze na ojca dorósł do tego. Zjadłam wszystko co dostałam, a nadal byłam głodna, poprosiłam Kastiela by mi coś jeszcze dobrego przyszykował. On wyszedł a ja postanowiłam w końcu wstać z tego łóżka. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni gdzie znajdował się Kastiel. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mu co robi. Chciała bym by już się Oskar urodził zaczął stawiać pierwsze kroki i tym podobne bardzo chce by się urodził wcześniak, chciałam już go mieć tutaj.
-Proszę. –postawił przede mną talerz z naleśnikami.
-Dziękuje. –uśmiechnęłam się.
-Ja zaraz przyjdę. –zaczął iść w kierunku schodów.
-Gdzie idziesz?? –spojrzałam w jego stronę.
-Do ubikacji, nie martw się nigdzie nie wyjeżdżam. –wszedł na górę.
Kończyłam właśnie naleśniki gdy ktoś zapukał do drzwi, wstałam i podeszłam do nich by je otworzyć.
-Czego znowu chcesz? –zjawiła się znowu Debra, miałam już jej dosyć.
-Chce pogadać z Kastielem a nie z tobą. –wepchała mi się do domu.
-To idę po niego. –szłam po schodach.
-Widzę ze ci się przytyło. –zadrwiła ze mnie.
-Jak nie zauważyłaś to jestem w ciąży, idiotko. –spojrzałam się na nią z pogardą.
-Co?! –podbiegła do mnie.
-To co słyszałaś więc jak widzisz Kastiel nigdzie z tobą nie pojedzie bo będzie miał dziecko ze mną, więc na dal nie wiem po co tu przychodzisz. –uśmiechnęłam się do niej.
-Tak, to zobaczymy. –weszła za mną na górę i złapała mnie za ręce
-Puść mnie idiotko. –zaczęłam się szarpać.
-Spoko. –wyszarpałam się z jej uścisku.
Poczułam jak spadam ze schodów i ból w brzuchu, usłyszałam tylko jak Kastiel zaczyna się wydzierać na Debre.
*Kastiel*
Wyszedłem z ubikacji i zobaczyłem jak Emi spada ze schodów pod wpływem zepchnięcia przez Debre, przez chwile nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Spojrzałem na dół wokół Emi było pełno krwi, przeraziłem się.
-Ty idiotko wiesz co ty zrobiłaś najlepszego. –złapałem ja za rękę.
-Ale..ale… to boli puść -zaczęła udawać niewiniątko.
-Nie nabierzesz mnie na te swoje gierki. –popchnąłem ja na ścianę.
-Ja ci tylko pomogłam, byś nie musiał niańczyć bachorów, a i dałam ci kolejną szanse dzięki temu możesz być sławny wraz ze mną, wiesz gdzie mnie szukać. –poszła sobie.
Pobiegłem na dół po telefon zadzwoniłem na pogotowie powiedzieli że za jakieś 15 minut się powinni zjawić. Uklęknąłem przed Emi, przeraził mnie ten widok, nie chciałem nawet myśleć o tym że mogło się coś stać dziecku. Czekałem z niecierpliwiony, zaczynałem się denerwować bo już tyle czekam a karetki nawet słychać nie było, po tych słowach usłyszałem dźwięk karetki.
Weszło do domu czterech z noszami, wsadzili ja do karetki a ja wsiadłem do mojego auta i pojechałem za nimi strasznie się bałem, co mi powiedzą lekarze. Po sześciu minutach byłem na miejscu czekałem aż jakiś lekarz cos mi powie na temat Emi. Siedziałem tak ze dwadzieścia minut, aż z sali zabiegowej wyszedł Lekarz.
-Pnie doktorze co z Emilllii?? –niech mi w końcu ktoś coś powie.
-Powiem tak, Emilllii żyje i ma się dobrze tylko dziecko miało nikłe szanse na przeżycie, staraliśmy się coś zrobić ale się nie dało po prostu straciła je, jak chce pan ja zobaczyć to proszę do pierwszej sali od końca. –ta wiadomość, sprawiła, że nie mogłem nic zrobić, nic żeby było tak jak dawniej.
Szedłem do wskazanej sali, podszedłem do szyby leżała była przytomna, cały czas trzymała się za brzuch, wszedłem do środka spojrzała na mnie miała w oczach łzy.
-Kastiel, powiedz mi czemu ja nie czuje mojego dziecka czemu?? Dlaczego mój brzuch zrobił się płaski?? Gdzie jest moje dziecko?? –zaczęła płakać, nie chciałem żeby tak cierpiała, ona bardzo chciała tego dziecka.
-Emi, niema. –nie wiedziałem jak jej to powiedzieć by jeszcze bardziej jej nie zranić.
-Chce je z powrotem chce je znowu poczuć jak wcześniej. –usiadła i zaczęła bardziej płakać.
Przysunąłem się do niej i ja przytuliłem, chciałem jej jakoś ulżyć ale nie wiedziałem jak, czasu nie cofne nie naprawie niczego, musiałem w tych chwilach przy niej być by nie została sama z tym wszystkim razem damy jakoś rade.
*Emilllii*
Siedziałam wtulona w Kastiela nadal nie mogłam uwierzyć w to, że nie mam już mojego dziecka, mojego Oskarka, tak bardzo chciałam żeby był.
-Emi spójrz na mnie. –podniósł mój podbródek bym spojrzała się w jego oczy.
-Emi kocham cię i nic tego nie zmieni, po prostu trzeba będzie zapomnieć i zacząć od nowa, wiem że będzie trudno, ale musimy sobie dać rade. –patrzał się w moje oczy z troską.
-Wiem, ale nie wiem czy będę potrafiła. –opuściłam wzrok.
-Emi będziesz potrafiła, pomogę ci przecież masz jeszcze mnie, pamiętaj o tym. –pocałował mnie delikatnie w usta.
Tylko mnie nie bijcie za to co się stało Emilllii, wiem moja wina moja bardzo wielka wina T.T
Przepraszam każdego komu nie odpisałam w komentarzach, ale to tylko dla tego że wyświetla mi się powiadomienie że ktoś napisał jakiś komentarz, a na blogu on się nie wyświetla i nie wiem co dalej jest napisane, nie wiem co się z nim dzieje, mam nadzieje że to się naprawi L
Następny zapowiada się jeszcze przed świętami, więc czekajcie cierpliwie ;*
-Kastiel zrobić ci też? –zapytałam obracając głowę w jego stronę.
-Nie. –podszedł do mnie i mnie od tyłu przytulił i pocałował.
Skończyła robić i poszłam do salonu z Kastielem, położyłam talerz na stole i usiadłam mu na kolanach. On spojrzał się na mój brzuch i zaczął go dotykać, a ja się uśmiechnęłam i zaczęłam go całować.
-Z dzieckiem wszystko dobrze? –nadal trzymał mnie za brzuch.
-Lekarz nic nie powiedział to pewnie dobrze. –uśmiechnęłam się.
-Bo aż się bałem, że przez to że nic nie jadłaś mogła się mu krzywda stać. –sięgnęłam po kanapkę.
-Spokojnie teraz jest bardzo dobrze odżywiane więc wszystko w porządku. –ugryzłam kawałek kanapki.
Kastiel tylko się uśmiechną i pocałował mnie w policzek.
*Pięć miesięcy później*
Przez te kilka miesięcy nic się ciekawego nie zdarzyło kilka razy nas Melania z Natanielem i Jasmin odwiedzili, spytali się mnie czy bym nie chciała być chrzęsną do Jasmin, a ja się oczywiście zgodziłam, nawet Lysander wpadł z Luis, ale z Kasem i tak się nie pogodził. Debra u nas nawet dwa razy zawitała próbowała nadal Kastiel przekonać ale on jej odmawiał dobrze że jej o dziecku nie powiedział.
Właśnie z Kasem leże w łóżku i oglądamy mój brzuch który przez ten czas dość sporo urósł.
-Jeszcze tylko 4 miesiące i Oskarek będzie z nami. –uśmiechnęłam się głaskając brzuch.
-Jasne. –Kastiel się uniósł i pocałował brzuch.
Trzymałam się za brzuch i się mu przyglądałam gdy poczułam kopnięcie.
-Kastiel kopną dotknij. –wzięłam jego rękę i nakierował gdzie kopie.
-Będzie dużo rozrabiał. –uśmiechną się.
-Tak na pewno, będzie miał to po tatusiu. –uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Rano się obudziłam zastałam Kastiela z tacą na której znajdywało się jedzenie, od naszej ostatniej kłótni Kastiel bardzo się zmienił, nadaje się bardzo dobrze na ojca dorósł do tego. Zjadłam wszystko co dostałam, a nadal byłam głodna, poprosiłam Kastiela by mi coś jeszcze dobrego przyszykował. On wyszedł a ja postanowiłam w końcu wstać z tego łóżka. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni gdzie znajdował się Kastiel. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mu co robi. Chciała bym by już się Oskar urodził zaczął stawiać pierwsze kroki i tym podobne bardzo chce by się urodził wcześniak, chciałam już go mieć tutaj.
-Proszę. –postawił przede mną talerz z naleśnikami.
-Dziękuje. –uśmiechnęłam się.
-Ja zaraz przyjdę. –zaczął iść w kierunku schodów.
-Gdzie idziesz?? –spojrzałam w jego stronę.
-Do ubikacji, nie martw się nigdzie nie wyjeżdżam. –wszedł na górę.
Kończyłam właśnie naleśniki gdy ktoś zapukał do drzwi, wstałam i podeszłam do nich by je otworzyć.
-Czego znowu chcesz? –zjawiła się znowu Debra, miałam już jej dosyć.
-Chce pogadać z Kastielem a nie z tobą. –wepchała mi się do domu.
-To idę po niego. –szłam po schodach.
-Widzę ze ci się przytyło. –zadrwiła ze mnie.
-Jak nie zauważyłaś to jestem w ciąży, idiotko. –spojrzałam się na nią z pogardą.
-Co?! –podbiegła do mnie.
-To co słyszałaś więc jak widzisz Kastiel nigdzie z tobą nie pojedzie bo będzie miał dziecko ze mną, więc na dal nie wiem po co tu przychodzisz. –uśmiechnęłam się do niej.
-Tak, to zobaczymy. –weszła za mną na górę i złapała mnie za ręce
-Puść mnie idiotko. –zaczęłam się szarpać.
-Spoko. –wyszarpałam się z jej uścisku.
Poczułam jak spadam ze schodów i ból w brzuchu, usłyszałam tylko jak Kastiel zaczyna się wydzierać na Debre.
*Kastiel*
Wyszedłem z ubikacji i zobaczyłem jak Emi spada ze schodów pod wpływem zepchnięcia przez Debre, przez chwile nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Spojrzałem na dół wokół Emi było pełno krwi, przeraziłem się.
-Ty idiotko wiesz co ty zrobiłaś najlepszego. –złapałem ja za rękę.
-Ale..ale… to boli puść -zaczęła udawać niewiniątko.
-Nie nabierzesz mnie na te swoje gierki. –popchnąłem ja na ścianę.
-Ja ci tylko pomogłam, byś nie musiał niańczyć bachorów, a i dałam ci kolejną szanse dzięki temu możesz być sławny wraz ze mną, wiesz gdzie mnie szukać. –poszła sobie.
Pobiegłem na dół po telefon zadzwoniłem na pogotowie powiedzieli że za jakieś 15 minut się powinni zjawić. Uklęknąłem przed Emi, przeraził mnie ten widok, nie chciałem nawet myśleć o tym że mogło się coś stać dziecku. Czekałem z niecierpliwiony, zaczynałem się denerwować bo już tyle czekam a karetki nawet słychać nie było, po tych słowach usłyszałem dźwięk karetki.
Weszło do domu czterech z noszami, wsadzili ja do karetki a ja wsiadłem do mojego auta i pojechałem za nimi strasznie się bałem, co mi powiedzą lekarze. Po sześciu minutach byłem na miejscu czekałem aż jakiś lekarz cos mi powie na temat Emi. Siedziałem tak ze dwadzieścia minut, aż z sali zabiegowej wyszedł Lekarz.
-Pnie doktorze co z Emilllii?? –niech mi w końcu ktoś coś powie.
-Powiem tak, Emilllii żyje i ma się dobrze tylko dziecko miało nikłe szanse na przeżycie, staraliśmy się coś zrobić ale się nie dało po prostu straciła je, jak chce pan ja zobaczyć to proszę do pierwszej sali od końca. –ta wiadomość, sprawiła, że nie mogłem nic zrobić, nic żeby było tak jak dawniej.
Szedłem do wskazanej sali, podszedłem do szyby leżała była przytomna, cały czas trzymała się za brzuch, wszedłem do środka spojrzała na mnie miała w oczach łzy.
-Kastiel, powiedz mi czemu ja nie czuje mojego dziecka czemu?? Dlaczego mój brzuch zrobił się płaski?? Gdzie jest moje dziecko?? –zaczęła płakać, nie chciałem żeby tak cierpiała, ona bardzo chciała tego dziecka.
-Emi, niema. –nie wiedziałem jak jej to powiedzieć by jeszcze bardziej jej nie zranić.
-Chce je z powrotem chce je znowu poczuć jak wcześniej. –usiadła i zaczęła bardziej płakać.
Przysunąłem się do niej i ja przytuliłem, chciałem jej jakoś ulżyć ale nie wiedziałem jak, czasu nie cofne nie naprawie niczego, musiałem w tych chwilach przy niej być by nie została sama z tym wszystkim razem damy jakoś rade.
*Emilllii*
Siedziałam wtulona w Kastiela nadal nie mogłam uwierzyć w to, że nie mam już mojego dziecka, mojego Oskarka, tak bardzo chciałam żeby był.
-Emi spójrz na mnie. –podniósł mój podbródek bym spojrzała się w jego oczy.
-Emi kocham cię i nic tego nie zmieni, po prostu trzeba będzie zapomnieć i zacząć od nowa, wiem że będzie trudno, ale musimy sobie dać rade. –patrzał się w moje oczy z troską.
-Wiem, ale nie wiem czy będę potrafiła. –opuściłam wzrok.
-Emi będziesz potrafiła, pomogę ci przecież masz jeszcze mnie, pamiętaj o tym. –pocałował mnie delikatnie w usta.
Tylko mnie nie bijcie za to co się stało Emilllii, wiem moja wina moja bardzo wielka wina T.T
Przepraszam każdego komu nie odpisałam w komentarzach, ale to tylko dla tego że wyświetla mi się powiadomienie że ktoś napisał jakiś komentarz, a na blogu on się nie wyświetla i nie wiem co dalej jest napisane, nie wiem co się z nim dzieje, mam nadzieje że to się naprawi L
Następny zapowiada się jeszcze przed świętami, więc czekajcie cierpliwie ;*
Zginiesz za ten czyn!!
OdpowiedzUsuńZ resztą debra również!!!!!!!!!!!!!
popieram cię lola
OdpowiedzUsuńZGINIESZ ZA TO ŻE DO GŁOWY CI COŚ TAKIEGO PRZYSZŁO!!!!!!!!!!
A DEBRA ZGINIE RAZY 50!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kocham cię za tą śmierć...
OdpowiedzUsuń... I jednocześnie nienawidzę
Czy ty naprawde tylko o śmierci myślisz?! >=(
OdpowiedzUsuń