lista blogów

wtorek, 31 grudnia 2013

Przenosimy się w czasie do 21 Rozdziału tylko, że z Lysandrem w roli głównej ;3

Półtorej roku później!!!

Jadę moim czerwonym kabrioletem do miejsca gdzie mam same najgorsze wspomnienia chociaż nie wszystkie nie które są szczęśliwe. Podjechałam pod dom gdzie kiedyś mieszkałam z ciocią a potem z Natem. Weszłam do środka i wszystko wyglądało tak jak zapamiętałam, Nataniel po moim odejściu nic nie zmienił miło z jego strony ciekawe gdzie teraz mieszka. Weszłam na górę do mojego starego pokoju rozpakowałam się i poszłam poszukać tego sklepu w którym załatwiłam sobie prace telefonicznie to był jakiś mały sklepik z ubraniami i innymi rzeczami. Wyszłam z domu i szlam przez miasto rozglądając się po bokach i wszystko przypominając aż w końcu doszłam do tego sklepu, taki mały to on nie był. Weszłam do środka i skierowałam się do sprzedawcy.
-Dzień dobry przed wczoraj rozmawiałam z właścicielem w sprawie pracy jest może? –stanęłam przy ladzie naprzeciwko nieznajomego szatyna który stał za kasą.
-Dzień dobry przed wczoraj to ja z panią rozmawiałem i ja jestem właścicielem, zapraszam panią na zaplecze. –kierownik był gdzieś w moim wieku.
-Może mi pan mówić Emi chociaż całe moje mimie to Emilllii. –uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
-A mi możesz mówić Nick a w całości moje imię to Nicholas. –podał mi też rękę i się do mnie uśmiechną.
-Miło mi. –również się uśmiechnęłam.
Poszliśmy na zaplecze dał mi bluzkę firmowa i kazał bym ja ubrała, wytłumaczył od której do której będę pracować od poniedziałku do piątku od godziny 9:00 do 17:30 bo w tych godzinach jest najwięcej ludu, w sklepie.
Stałam za ladą i obsługiwałam klientów dochodziła godzina 16:30 pomyślałam no za godzinę będę wolna. Po 15 minutach w sklepie ludności prawie nie było 2, 3 osoby się kręciły po sklepie, nagle usłyszałam, że ktoś jeszcze wchodzi do sklepu ale nie wychylałam się za lady tylko dalej coś tam w małym zeszyciku bazgrałam.
-Emilllii? –usłyszałam znajomy głos.
-Rozalia? –uniosłam głowę.
-Emi jak ja cię długo nie widziałam. –przybiegła do mnie i mnie przytuliła a za nią przyszedł Lysander.
-Ja ciebie też, stęskniłam się. –odwzajemniłam uścisk.
-To ja idę pochodzić po sklepie, a wy sobie pogadajcie. –odeszła zostawiając mnie z Lysandrem.
-Witaj Emi, widzę, że złożoną obietnice dotrzymałaś. –uśmiechną się delikatnie.
-Tak, stęskniłam się za tobą. –zarumieniłam się delikatnie.
-Naprawdę ja za tobą też. –też się zarumienił.
-Ale jak o tobie myślałam to zaczęłam czytać od nowa twoje wiersze dla mnie i od razu mi się poprawiał humor. –zajęłam się klientem.
-Aż tak ci się podoba to co napisałem, ty masz nadal ten naszyjnik. –spojrzał na naszyjnik.
-Tak, nigdy go nie zdejmowałam. –złapałam naszyjnik w dłoń.
Lysander strasznie się zakłopotał i nie wiedział co powiedzieć gdy nagle Roza do nas podeszła.
-O której kończysz? –zapytała opierając się o ladę.
-O 17:30 za jakieś 20 minut a co? –ciekawiło mnie co ma na myśli.
-To poczekamy na ciebie. –odparła bez zastanowienia.
-Ale po co? –nie wiedziałam co ma namyśli.
-Zobaczysz. –odeszła ciągnąc Lysandra za ramię.
*Lysander*
Rozalia zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia, nawet nie dała mi nic powiedzieć itp.
-Rozalio co cię nagle tak wzięło żeby mnie ciągnąć nawet nie skończyłem rozmawiać z Emi? –byłem zaskoczony.
-Oj Lysio ty nic nie rozumiesz, przecież za nim wyjechała mówiłeś, że ci się podoba, więc próbuje coś zrobić żebyście byli razem. –zaczęła się uśmiechać.
-A skąd wiesz, że nadal mi się podoba? –skąd mogła to wiedzieć przecież długo się nie widzieliśmy i mogłem zmienić zdanie.
-Przecież nie znam cię od dziś i widziałam jak na nią patrzysz, na nikogo tak uwagi nie zwracałeś jak na nią. –złapała mnie za ramiona.
*Emilllii*
Obsługiwałam kolejnego klienta gdy nagle do mnie podszedł Nick.
-Co ty tu jeszcze robisz? –stał zszokowany.
-Pracuje. –odparłam bez zastanowienia.
-Przecież twój czas pracy się skończył jakieś 8 minut temu. –staną przed mną.
-Naprawdę nawet nie zauważyłam. –spojrzałam na zegarek rzeczywiście.
Poszłam na zaplecze przebrałam bluzkę i się pożegnałam z Nickiem i wyszłam przed sklep gdzie Rozalia wraz z Lysandrem czekali na mnie.
-No już jestem…yyy…a gdzie Rozalia? –stał sam Lysander.
-Musiała gdzieś iść, chodź odprowadzę cię do domu. –uśmiechną się.
-Dziękuje miło z twojej strony. –zaczęliśmy iść w kierunku mojego domu.
Lubiłam z nim spędzać czas on był inny wyjątkowy i mnie traktował wyjątkowo –gdy to myślałam, przez cały czas się na niego gapiłam. Teraz sobie uświadomiłam, że zaczął mi się podobać, nie wiem jak to zrobię, ale chce by ze mną został nie chce sama siedzieć, w pustym domu.
Szliśmy przez drogę i nie wiem czemu ale zaczęłam źle się czuć, zaczęła mnie strasznie głowa boleć, może to przez ciśnienie w powietrzu, nie wiem mam nadzieje, że mi przejdzie.
Dochodziliśmy pod mój dom i bałam się go zapytać wprost czy ze mną zostanie nie wymyśliłam nic przez drogę przez ten ból głowy.
-Emi dobrze się czujesz, jakoś tak blado wyglądasz? –przypatrywał się mi.
-Tylko głowa mnie boli nie martw się. –wymusiłam uśmiech.
-Masz gorączkę, a ty mówisz, że tylko głowa cię boli. -stał lekko zdenerwowany dotykając ręka moje czoło.
-Do jutra mi pewnie przejdzie. –lekko się uśmiechnęłam.
-Nie zostawię cię samej, znając ciebie możesz jakąś głupotę zrobić co ci może zaszkodzić. –otworzył drzwi.
-Lys…? –wziął mnie na ręce i wszedł ze mną do domu byłam zszokowana.
Zdziwiło mnie takie jego zachowanie, ale nie protestowałam podobało mi się jego takie zachowanie z jego strony. Wszedł ze mną na rękach po schodach w wniósł mnie do pokoju i delikatnie położył na mym łóżku.
-Ty leż, a ja poszukam czegoś by zbić tą gorączkę. –powiedział i wyszedł.
Zaczynam się jeszcze gorzej czuć strasznie gorąco mi było, chciałam żeby został choroba po prostu wiedziała kiedy uderzyć. Po kilku minutach Lysander zjawił się z workiem lekarstw.
Usiadł na moim łóżku koło mnie i podał mi syrop, więc go wzięłam i się z powrotem położyłam.
-To ja już może pójdę nie będę ci przeszkadzał. –wstał by wyjść z pokoju.
-Nie zostań. –złapałam go za płaszcz. –Proszę. – lekko uniosłam powieki by na niego spojrzeć.
-Na prawdę chcesz żebym został? –usiadł z powrotem na moim łóżku.
-Tak, chce żeby było tak jak za nim wyjechałam chce żebyś mnie przytulił. - czułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.
Nic nie odpowiedział tylko położył się koło mnie, a ja się w niego wtuliłam, tak mi było dobrze pomijając to że było mi strasznie gorąco. Chciała bym mu powiedzieć że do nie go coś czuje, ale nie wiem jak, boje się jego odpowiedzi.
-Lysander? –zaczęłam nie pewnie.
-Tak, coś się stało? –zaniepokoił się trochę.
-Nic tylko chciałam się coś ciebie zapytać. –i co ja mam mu powiedzieć.
-Co słucham? –był zaciekawiony o co chodzi.
-Byłeś kiedyś zakochany? –jakoś trzeba było zacząć.

Tak więc cofnęliśmy się w czasie gdy Emi wracała do miasta gdzie mieszkała z ciocią, tylko ze historia będzie biegła w innym kierunku i się nie skończy ponieważ napisałam tylko do 23 rozdziału bo dalej nie wiedziałam co pisać po prostu nie miałam pomysłu następny dodam jutro wieczorem ;3

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 33 "Szczęśliwy koniec"

Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam czerwone otwarte pudełeczko w którym znajdywał się mały, złoty pierścionek z diamenciki. Nie wiedziałam co robić Kastiel patrzył na mnie z uśmiechem, a ja stałam i nie umiałam nic powiedzieć.
-Emilllii czy wyjdziesz za mnie? –już dawno nie mówił mojego imienia w całości.
-Ja…ja…no…eee…Tak zawsze. –rzuciłam mu się na szyje i zaczęliśmy się całować.
Nigdy bym się takiego zachowania po Kastielu nie spodziewała, byłam pełna radości, chce z nim spędzić resztę życia. Gdy oderwaliśmy od siebie usta to spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Kocham cię wiesz? –powiedziałam to siedząc na nim.
-Wiem inaczej byś się nie zgodziła. –uśmiechną się i znowu mnie pocałował.
Na mój palec włożył ten pierścionek, i poprosiłam go byśmy pojechali już do domu.
***
Gdy dojechaliśmy do domu, weszliśmy do przedpokoju, on poszedł do kuchni zanieść pozostałe nie zjedzone jedzenie a ja czekałam w przedpokoju.
-Czemu stoisz w przedpokoju? – obrócił się w moją stronę.
-Bo czekam na ciebie. –oparłam się o framugę.
-A to czemu?? -podszedł do mnie i złapał mnie za talie.
Spojrzałam mu w oczy i zaczęłam go całować, wiedział czego chce, podniósł i oparł o ścianę a ja nałożyłam nogi na jego biodra, odpiął mi stanik i po woli wchodził ze mną na górę do pokoju. W między czasie ściągnęłam z siebie bluzkę. Otworzył drzwi i położył mnie na łóżko, odpięłam mu spodnie, a on ściągną szybkim ruchem z siebie czarną koszulkę.
***
Rano wstałam bo musiałam iść do pracy Kastiel sobie spał więc nie będę go budzić i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam gotowa z łazienki Kastiel już wstał i coś w szafie grzebał.
-Czego szukasz? –oparłam się o ścianę.
-Mojej czerwonej koszulki. –na dla grzebał.
Podeszłam do niego włożyłam rękę do szafy i pierwsze co wyciągnąłem to jego czerwoną koszulkę.
-Dziękuję. –pocałował mnie w policzek, a ja się uśmiechnęłam.
Pokręciłam głową i wyszłam z domu.
Weszłam do sklepu i Nick od razu spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Emi dobrze się czujesz, radzisz sobie? –uścisną mnie.
-Tak jakoś sobie radze. –uśmiechnęłam się i zajęłam jego miejsce.
***
Miesiąc później

Wyszłam z łazienki i szłam do salonu poinformować Kastiela ciekawe czy zareaguje tak samo jak wcześniej.
-Kastiel znowu miałam racje. –usiadłam koło niego.
-Naprawdę? –spojrzał na mnie zaskoczony.
-Tak popatrz. –pokazałam mu test ciążowy.
Popatrzał się i się uśmiechną a ja go pocałowałam.
-To od dziś śpimy na parterze i na żadną górę nie masz prawa wchodzić. –przytulił mnie.
Nie pozwoli tym razem żeby co kolwiek się stało.
***
Cztery miesiące później

-Kastiel nie zgadniesz co mi lekarz powiedział. –weszłam do domu ściągając buty.
-Co? –wyszedł z kuchni.
-Że mamy bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. –podeszłam i go pocałowałam.
***
Pięć lat później

Leże z Kastielem w łóżku i rozmawiamy o nie istotnych rzeczach, gdy nagle ktoś nam na łóżko skoczył.
-Mamo Amelka zabrała mi moje auto co dostałem od taty. –mały chłopczyk siedział obrażony na moich kolanach, ma brązowe włosy i brązowe oczy.
-Tato to nie prawda, on pierwszy zabrał mi lalkę którą dostałam od cioci Rozalii. –wbiegła do pokoju dziewczynka która, ma długie czarne włosy i niebieskie oczy.
-To mam pomysł oddajcie rzeczy które zabraliście sobie nawzajem i będzie dobrze co? –uśmiechnęłam się do dzieci.
-To on pierwszy oddaje. –dziewczynka przybrała oburzoną minę.
-Chciała byś. –chłopczyk również się oburzył.
-Dobra koniec tego przynieście te rzeczy do nas. –Kastiel w końcu dołączył się do rozmowy.
Amelka i Max pobiegli do swoich pokoi po rzeczy a my czekaliśmy.
Przynieśli rzeczy i nam wręczyli. Ja wzięłam lalkę a Kastiel samochód i oddaliśmy rzeczy właścicielom.
-Zadowoleni? –spytałam.
-Tak –odpowiedzieli równocześnie.
-To teraz spać. –wstałam z łóżka uśmiechnęłam się do Kastiela, a on odwzajemnił uśmiech i poszłam do dzieci by dopilnować żeby każde już grzecznie leżało w swoich łóżkach.
Wróciłam do Kastiela po jakiś 10 minutach i położyłam się koło niego.
-Wiesz kochanie ty to masz dobrą rękę do dzieci. –pocałował mnie czerwono włosy.
-Może i masz racje. -pocałowałam go namiętnie i wtuliłam się w niego by usnąć.
***
To koniec tej historii w której było wiele cierpienia, smutku i łez ale też nie zabrakło szczęśliwych chwil. Nasza Emilllii wycierpiała dużo lecz w końcu doznała prawdziwego szczęścia na które tak długo czekała. Kastiel wraz z Emi i ich dziećmi Amelką i Maxem żyli długo i szczęśliwie, nic przykrego już im się nie przytrafiło. Mam nadzieje, że ta historia wam się podobała, dziękuje wszystkim co czytali te moje wypociny, dziękuje też tym co mi w niektórych chwilach pomagali coś napisać jak miałam chwilowo brak weny. Mam dla was jeszcze niespodziankę bo piszę kolejnego bloga o Słodkim flircie o to link do niego:
 http://milosc-od-pierwszego-wejrzenia-sf.blogspot.com/
 i mam nadzieje, że taż wam się tak spodoba jak ten.
Dziękuje!! ;3


KONIEC
Od jutra dodaje ten dodatek o Lysandrze co nie którzy chcieli, miłego czytania ;)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 32"Chce go uszczęśliwić"


Byłam cały czas przytulona do Kastiel chciałam się w końcu obudzić z tego koszmaru. Po kilku minutach wszedł lekarz i powiedział, że jutro rano zostanę wypisana. Wyszedł, a ja położyłam się spać, a Kastiel przy mnie siedział. Zamknęłam oczy i zaczęłam widzieć kobietę w brązowych włosach, jest ubrana w letnią, zwiewną błękitną sukienkę, za rękę trzyma ją mężczyzna o czerwonych włosach, ma ubraną białą koszulkę i ciemne jeansy. Szyli drogą szczęśliwi gdy nagle podbiegł do nich chłopczyk o kruczo czarnych włosach, krótkich zielonych spodniach i niebieskiej bluzce, podszedł do kobiety i wręczył jej bukiecik kwiatów zerwanych na łące, kobieta przyjęła podarunek, ukucnęła przy nim przytuliła go i pocałowała w policzek, chłopczyk zaczął coś szeptać jej do ucha i mocno ją przytulił, spojrzał na mężczyznę który przed chwila trzymał kobietę za rękę, uśmiechną się do niego i wyciągną w jego stronę swoje małe rączki, mężczyzna bez wahania wziął na ręce chłopczyka, brązowo włosa kobieta do nich podeszła jednego i drugiego pocałowała w policzek i poszli razem tą ścieżką przed siebie. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę, która niczego więcej nie potrzebuje. Obudziłam się usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać Kastiel to zobaczył i wziął mnie w swoje ramiona i czekał aż skończę płakać. Ten sen był taki realny, taki prawdziwy, chciała bym by stał się rzeczywistością.
-Co się stało? –usłyszałam przyjemny głos czerwono włosego.
-Chce zapomnieć Kastiel chce zapomnieć. –uderzyłam go dwa razy z pięści w klatkę.
-Wiem, powiedziałem że ci pomogę by było tak jak dawniej. –pocałował mnie w czoło.
-Kastiel ty nie rozumiesz, to nie będzie takie łatwe, ja czułam nasze dziecko czułam co dziennie jak się ruszało jak kopało i co kolwiek, ty tego na co dzień nie czułeś i nie mogłeś pokochać tak mocno kogoś kogo nie widziałeś jak ja, teraz nie czuje go, ani nie mogę go zobaczyć, bo go nie ma rozumiesz? –zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Rozumiem, gdybym mógł zrobił bym wszystko byś znowu go czuła lub widziała, wszystko żebyś już z tego powodu nie płakała. –nie potrafiłam przestać płakać, lecz z drugiej strony cieszyłam się, że mam Kastiela, bo gdybym go nie miała nie wiem co bym zrobiła, załamała bym się całkowicie.
Spojrzałam w okno robiło się ciemno czyli cały dzień spałam i śniłam o Oskarku. Po chwili do pomieszczenia weszła Rozalia i Lysander, gdy Kastiel go zobaczył powiedział mi na ucho, że idzie zapalić i zaraz przyjdzie.
-Emi, jak się czujesz? –przytuliła mnie Rozalia.
-Źle, a prawdę mówiąc fatalnie. –opuściłam głowę w dół.
-Ale jest przy tobie Kastiel więc aż tak źle chyba nie jest? –popatrzała się w moje oczy.
-Nie, ale gdyby go nie było to nie wiem co bym zrobiła. –przytuliłam się jeszcze raz do Rozalii.
-Masz jeszcze nas pamiętaj. –Lysander się lekko uśmiechną.
-No tak. –próbowałam też się uśmiechnąć.
Posiedzieli jeszcze trochę, a potem poszli ja się położyłam i czekałam aż Kastiel przyjdzie, tak na niego czekając usnęłam. Gdy się obudziłam spojrzałam przez okno było strasznie ciemno, czułam jak ktoś trzyma mnie za rękę. Kastiel trzymał mnie za rękę i miał opartą głowę o moje łóżko i słodko spał, nie chciałam go budzić wiec pocałowałam go delikatnie w policzek i również się położyłam. Leżałam nie potrafiłam usnąć, więc postanowiłam usiąść i wpatrywałam się na śpiącego Kastiela, cieszyłam się że go mam i ma racje trzeba zapomnieć, ale to będzie trudne, więc postaram się tak często o tym nie myśleć ale zapomnieć nie zapomnę. Rano się obudziła i przywitało mnie wiosenne słoneczko, lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam na Kastiel który nadal spał pewnie siedział ze mną przez całą noc, postanowiłam go obudzić. Przesunęłam lekko włosy z jego twarzy i go pocałowałam, po tym otworzył oczy spojrzał się na mnie z lekkim uśmiechem. Do pokoju wszedł lekarz i powiedział, że mogę już iść do domu dał mi wypis i zaczęłam się zbierać Kastiel mi pomógł i ruszyliśmy do jego auta. Podjechaliśmy pod dom weszliśmy do niego i Kastiel pociągną mnie do salonu.
-Jutro gdzieś cię zabieram. –posadził mnie na swoich kolanach i pocałował.
-A powiesz gdzie, bo jak pamiętam nigdy nie chciałeś mówić? –położyłam moją dłoń na jego policzku.
-Teraz też nic się nie dowiesz. –uśmiechną się i jeszcze raz mnie pocałował.
Chyba cieszył się że już nie zaczynam płakać bo gdy ja zaczynałam płakać to on się robił smutny, a ja tego nie chciałam, chce na razie przed nim skrywać mój ból, smutek z powodu straty mojego Oskarka, niech myśli, że zapomniałam, żeby był szczęśliwy.
***
Dziś Kastiel chce mnie zabrać jestem bardzo ciekawa i podekscytowana, co to za miejsce. Zeszłam z łóżka poszłam łazienki wzięłam prysznic i przyglądałam się mojemu brzuchowi po moich policzkach spłynęła jedna łza, ale musze się ogarną obiecałam sobie, że musze pokazać Kastielowi że dam sobie radę i nie chce go już zasmucać z mojego powodu. Wyszłam z kabiny prysznicowej, wytarłam się ubrałam, umalowałam i zeszłam na dół gdzie było naszykowane przez Kasa pyszne śniadanko.
Podeszłam do niego i go pocałowałam w policzek on się uśmiechną i usiadłam do stołu gdzie leżał talerz z tostami.
Po skończonym śniadaniu, poszłam do pokoju po torebkę i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Kas.
-Gotowa? –uśmiechną się.
-Zawsze. –próbowałam udawać szczęśliwą.
Otworzył drzwi i wyszliśmy by udać się do jego auta, korekta teraz naszego auta.
***
Jedziemy już ponad godzinę i Kastiel zakręcił w głąb lasu jechaliśmy jeszcze jakieś pięć minut i Kastiel się zatrzymał.
Czerwono włosy wyciągną coś z bagażnika i szyliśmy wzdłuż ścieżki która była z piasku i jakiś tam kamyczków. Doszliśmy do polany, jest bardzo zadbana ta zielona trawa wygląda jakby dopiero co wyrosła, nie daleko tej polany jest mała rzeczka przy której jest nie wielki wodospad, jest tak pięknie.
-Skąd wiedziałeś, że takie miejsce jest w środku lasu?- byłam zachwycona.
-Jak byłem mały często rodzice mnie tu zabierali. –uśmiechną się. –Jesteś pierwsza dziewczyna jaka tu przyprowadziłem i ostatnią. –podszedł i mnie pocałował.
Podeszliśmy bliżej rzeczki, Kas rozłożył koc, a ja na nim usiadłam i wyciągnęłam jedzenie które naszykował, pod moją nie obecność w kuchni. Gdy wszystko wyciągnęłam on położył głowę na moich kolanach, a ja się nachyliłam i go pocałowałam. Wzięłam truskawkę, zaczęłam Kastiela karmić jak małe dziecko, on się tylko uśmiechną i grzecznie zjadł to co mu dałam. Jak zjadł to się podniósł pocałował mnie i kazał mi zamkną oczy, więc to uczyniłam.
-Otwórz buzie? –usłyszałam głos czerwono włosego.
-Chcesz mnie karmić tak bym nie widziała co mi dajesz? –pierwszą dostała truskawkę.
-Można tak powiedzieć chociaż nie do końca o to mi chodzi. –przez zamknięte oczy widziałem ten jego specyficzny uśmiech.
-To co chcesz zrobić? –teraz dostałam kawałek mandarynki.
-Zaraz się przekonasz. –poczułam jego oddech na moim policzku.
Nie wiedziałam co chce zrobić nie mogłam zgadnąć co on mógł wymyśleć. Czekałam tak siedzą i jedzą jakieś owoce, gdy nagle przez pewnie czas nic nie dostawałam zaniepokoiłam się trochę.
-Kastiel długo jeszcze? –strasznie ciekawa jestem po co kazał mi zamknąć oczy.
-Jeszcze chwila lubię cię trzymać w niepewności. –znowu wyobraziłam sobie ten jego uśmiech.
-Ty wiesz, że jest bardzo ciekawa i jeszcze to specjalnie robisz? –skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Tak. –poczułam jak trzyma mnie za rękę.
-Nienawidzę cię wiesz? –kazał mi wstać.
-Na pewno ci uwierzę, możesz otworzyć oczy. –nie wiem gdzie teraz Kastiel się znajdował bo puścił moją rękę.
Zaczęłam delikatnie unosić powieki by zobaczyć to co chciał mi pokazać.



Tak jak obiecałam oddalam przed świętami, następny dodam przed nowym rokiem :D
Mam nadzieje że się podobał rozdział i miłego czekania na nexta XD


sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 31"Niespodziewana tragedia"

Dojechaliśmy do domu Kastiel otworzył drzwi ja weszłam i skierowałam się do razu do kuchni bo znowu głodna byłam, wyciągnęłam coś z lodówki zaczęłam sobie szykować jedzenie.
-Kastiel zrobić ci też? –zapytałam obracając głowę w jego stronę.
-Nie. –podszedł do mnie i mnie od tyłu przytulił i pocałował.
Skończyła robić i poszłam do salonu z Kastielem, położyłam talerz na stole i usiadłam mu na kolanach. On spojrzał się na mój brzuch i zaczął go dotykać, a ja się uśmiechnęłam i zaczęłam go całować.
-Z dzieckiem wszystko dobrze? –nadal trzymał mnie za brzuch.
-Lekarz nic nie powiedział to pewnie dobrze. –uśmiechnęłam się.
-Bo aż się bałem, że przez to że nic nie jadłaś mogła się mu krzywda stać. –sięgnęłam po kanapkę.
-Spokojnie teraz jest bardzo dobrze odżywiane więc wszystko w porządku. –ugryzłam kawałek kanapki.
Kastiel tylko się uśmiechną i pocałował mnie w policzek.
*Pięć miesięcy później*
Przez te kilka miesięcy nic się ciekawego nie zdarzyło kilka razy nas Melania z Natanielem i Jasmin odwiedzili, spytali się mnie czy bym nie chciała być chrzęsną do Jasmin, a ja się oczywiście zgodziłam, nawet Lysander wpadł z Luis, ale z Kasem i tak się nie pogodził. Debra u nas nawet dwa razy zawitała próbowała nadal Kastiel przekonać ale on jej odmawiał dobrze że jej o dziecku nie powiedział.
Właśnie z Kasem leże w łóżku i oglądamy mój brzuch który przez ten czas dość sporo urósł.
-Jeszcze tylko 4 miesiące i Oskarek będzie z nami. –uśmiechnęłam się głaskając brzuch.
-Jasne. –Kastiel się uniósł i pocałował brzuch.
Trzymałam się za brzuch i się mu przyglądałam gdy poczułam kopnięcie.
-Kastiel kopną dotknij. –wzięłam jego rękę i nakierował gdzie kopie.
-Będzie dużo rozrabiał. –uśmiechną się.
-Tak na pewno, będzie miał to po tatusiu. –uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Rano się obudziłam zastałam Kastiela z tacą na której znajdywało się jedzenie, od naszej ostatniej kłótni Kastiel bardzo się zmienił, nadaje się bardzo dobrze na ojca dorósł do tego. Zjadłam wszystko co dostałam, a nadal byłam głodna, poprosiłam Kastiela by mi coś jeszcze dobrego przyszykował. On wyszedł a ja postanowiłam w końcu wstać z tego łóżka. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni gdzie znajdował się Kastiel. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mu co robi. Chciała bym by już się Oskar urodził zaczął stawiać pierwsze kroki i tym podobne bardzo chce by się urodził wcześniak, chciałam już go mieć tutaj.
-Proszę. –postawił przede mną talerz z naleśnikami.
-Dziękuje. –uśmiechnęłam się.
-Ja zaraz przyjdę. –zaczął iść w kierunku schodów.
-Gdzie idziesz?? –spojrzałam w jego stronę.
-Do ubikacji, nie martw się nigdzie nie wyjeżdżam. –wszedł na górę.
Kończyłam właśnie naleśniki gdy ktoś zapukał do drzwi, wstałam i podeszłam do nich by je otworzyć.
-Czego znowu chcesz? –zjawiła się znowu Debra, miałam już jej dosyć.
-Chce pogadać z Kastielem a nie z tobą. –wepchała mi się do domu.
-To idę po niego. –szłam po schodach.
-Widzę ze ci się przytyło. –zadrwiła ze mnie.
-Jak nie zauważyłaś to jestem w ciąży, idiotko. –spojrzałam się na nią z pogardą.
-Co?! –podbiegła do mnie.
-To co słyszałaś więc jak widzisz Kastiel nigdzie z tobą nie pojedzie bo będzie miał dziecko ze mną, więc na dal nie wiem po co tu przychodzisz. –uśmiechnęłam się do niej.
-Tak, to zobaczymy. –weszła za mną na górę i złapała mnie za ręce
-Puść mnie idiotko. –zaczęłam się szarpać.
-Spoko. –wyszarpałam się z jej uścisku.
Poczułam jak spadam ze schodów i ból w brzuchu, usłyszałam tylko jak Kastiel zaczyna się wydzierać na Debre.
*Kastiel*
Wyszedłem z ubikacji i zobaczyłem jak Emi spada ze schodów pod wpływem zepchnięcia przez Debre, przez chwile nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Spojrzałem na dół wokół Emi było pełno krwi, przeraziłem się.
-Ty idiotko wiesz co ty zrobiłaś najlepszego. –złapałem ja za rękę.
-Ale..ale… to boli puść -zaczęła udawać niewiniątko.
-Nie nabierzesz mnie na te swoje gierki. –popchnąłem ja na ścianę.
-Ja ci tylko pomogłam, byś nie musiał niańczyć bachorów, a i dałam ci kolejną szanse dzięki temu możesz być sławny wraz ze mną, wiesz gdzie mnie szukać. –poszła sobie.
Pobiegłem na dół po telefon zadzwoniłem na pogotowie powiedzieli że za jakieś 15 minut się powinni zjawić. Uklęknąłem przed Emi, przeraził mnie ten widok, nie chciałem nawet myśleć o tym że mogło się coś stać dziecku. Czekałem z niecierpliwiony, zaczynałem się denerwować bo już tyle czekam a karetki nawet słychać nie było, po tych słowach usłyszałem dźwięk karetki.
Weszło do domu czterech z noszami, wsadzili ja do karetki a ja wsiadłem do mojego auta i pojechałem za nimi strasznie się bałem, co mi powiedzą lekarze. Po sześciu minutach byłem na miejscu czekałem aż jakiś lekarz cos mi powie na temat Emi. Siedziałem tak ze dwadzieścia minut, aż z sali zabiegowej wyszedł Lekarz.
-Pnie doktorze co z Emilllii?? –niech mi w końcu ktoś coś powie.
-Powiem tak, Emilllii żyje i ma się dobrze tylko dziecko miało nikłe szanse na przeżycie, staraliśmy się coś zrobić ale się nie dało po prostu straciła je, jak chce pan ja zobaczyć to proszę do pierwszej sali od końca. –ta wiadomość, sprawiła, że nie mogłem nic zrobić, nic żeby było tak jak dawniej.
Szedłem do wskazanej sali, podszedłem do szyby leżała była przytomna, cały czas trzymała się za brzuch, wszedłem do środka spojrzała na mnie miała w oczach łzy.
-Kastiel, powiedz mi czemu ja nie czuje mojego dziecka czemu?? Dlaczego mój brzuch zrobił się płaski?? Gdzie jest moje dziecko?? –zaczęła płakać, nie chciałem żeby tak cierpiała, ona bardzo chciała tego dziecka.
-Emi, niema. –nie wiedziałem jak jej to powiedzieć by jeszcze bardziej jej nie zranić.
-Chce je z powrotem chce je znowu poczuć jak wcześniej. –usiadła i zaczęła bardziej płakać.
Przysunąłem się do niej i ja przytuliłem, chciałem jej jakoś ulżyć ale nie wiedziałem jak, czasu nie cofne nie naprawie niczego, musiałem w tych chwilach przy niej być by nie została sama z tym wszystkim razem damy jakoś rade.
*Emilllii*
Siedziałam wtulona w Kastiela nadal nie mogłam uwierzyć w to, że nie mam już mojego dziecka, mojego Oskarka, tak bardzo chciałam żeby był.
-Emi spójrz na mnie. –podniósł mój podbródek bym spojrzała się w jego oczy.
-Emi kocham cię i nic tego nie zmieni, po prostu trzeba będzie zapomnieć i zacząć od nowa, wiem że będzie trudno, ale musimy sobie dać rade. –patrzał się w moje oczy z troską.
-Wiem, ale nie wiem czy będę potrafiła. –opuściłam wzrok.
-Emi będziesz potrafiła, pomogę ci przecież masz jeszcze mnie, pamiętaj o tym. –pocałował mnie delikatnie w usta.

Tylko mnie nie bijcie za to co się stało Emilllii, wiem moja wina moja bardzo wielka wina T.T
Przepraszam każdego komu nie odpisałam w komentarzach, ale to tylko dla tego że wyświetla mi się powiadomienie że ktoś napisał jakiś komentarz, a na blogu on się nie wyświetla i nie wiem co dalej jest napisane, nie wiem co się z nim dzieje, mam nadzieje że to się naprawi
L
Następny zapowiada się jeszcze przed świętami, więc czekajcie cierpliwie ;*


sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 30 "Małe a tak cieszy"

Rano gdy wstałam szybko skierowałam się do łazienki wzięłam prysznic, gdy wyszłam z kabiny stanęłam przed lusterkiem i zaczęłam się przyglądać mojemu brzuchowi, zaczęłam się przy tym lekko uśmiechać. Po kilku minutach ubrałam się i wyszłam do pokoju, Kastiel już nie było pewnie zeszedł na dół. Zeszłam na dół do kuchni i czekał na mnie talerz z dwiema kanapkami.
-Dziękuje. –zaczęłam jeść.
Zjadłam je błyskawicznie szybko i na dla byłam głodna więc wstałam i wyciągnęłam sobie serek waniliowy z lodówki. Kastiel dopiero zaczął jeść swoje kanapki, a ja już kończyłam serek jeść. Gdy skończyłam serek jakoś dziwnie się poczułam poszłam do ubikacji i zwróciłam zawartość.
-Nic ci nie jest? –troszczył się.
-Nie nic tylko nie dobrze mi się zrobiło. –uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mam nadzieje ze tylko to. –przyciągną mnie do siebie.
-Ja już idę, na razie. –pocałowałam go w policzek i wyszłam.
Szłam przez drogę szczęśliwa nie wiem dlaczego ale bardzo chciałam mieć to dziecko z Kasem. Weszłam do sklepu z u uśmiechem.
-Hej Nick, mam dla ciebie złą wiadomość. –stanęłam koło niego.
-Jaką? –zaskoczyłam go.
-Mam dziś na 17:00 do lekarza będę mogła wcześniej wyjść? –nie wiedziałam czy się zgodzi.
-Tak jasne a coś się ci się dzieje? –zaniepokoił się.
-Można tak powiedzieć, że coś się dzieje. –uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam obsługiwać klientów.
-Mówiłem ci jak się źle czujesz to masz nie przychodzić. –oburzył się delikatnie.
-Nie, ja się dobrze czuje tu chodzi o coś innego. –puściłam mu oczko.
-O co? –czy facetom zawsze trzeba dosłownie wszystko mówić.
-O to że mogę być w ciąży. –zaskoczyłam go.
-Naprawdę? –nie mógł uwierzyć.
-Tak, teraz ja trochę popracuje. –popchnęłam go w stronę zaplecza.
Obsługiwałam klientów z uśmiechem, aż do sklepu przyszedł zadowolony Lysander.
-Hej Lysander co ty taki szczęśliwy dziś? –uśmiechnęłam się do niego.
-Widzisz poszedłem do Luis się dowiedzieć czemu się nie chciała ze mną spotkać i nigdy nie ma czasu dla mnie. –oparł łokcie o blat.
-I co ci powiedziała? –kasowałam kolejnego klienta.
 -Nie wiedziała jak mi to powiedzieć, ale nie mogła przyjść bo jej mama trafiła do szpitala i przez całe dnie przy niej siedziała, przepraszała mnie za to i się pytała czy przypadkiem przez jej zachowanie sobie kogoś nowego nie znalazłem, miała łzy w oczach, a ja ją przytuliłem i powiedziałem oczywiście, że nikogo sobie nie znalazłem, bo się zamartwiałem co się z nią dzieje. –był szczęśliwy gdy to mówił.
-To się cieszę, że wszystko się wyjaśniło. –też się uśmiechnęłam.
-A z tobą i z Kastielem jak się układa?? –i co ja mam mu powiedzieć teraz.
-No idę dziś do lekarza, bo prawdo podobnie za kilka miesięcy będziemy mieli małą istotkę w domu. –puściłam mu oczko.
-Czy ty? –spojrzał zaskoczony.
-Prawdopodobnie tak bo dziś idę do lekarza się upewnić. –stałam przed lada szczęśliwa jak nigdy.
-A to życzę szczęścia. –uśmiechną się.
-Dzięki. –odwzajemniłam uśmiech.
-To ja lecę bo jestem umówiony z Luis. –zrobił krok w tył.
-To na razie. –pomachałam mu, a on odszedł.
Stałam za lada jeszcze godzinę i przyszedł Nicholas.
-Emi możesz już iść. –uśmiechną się delikatnie.
-Dzięki, to do zobaczenia. –pomachałam mu i odeszłam.
Doszłam do kliniki weszłam do środka i skierowałam się do recepcji powiedziałam że byłam na dziś umówiona i kazali mi wejść do pokoju obok.
***
Wyszłam z kliniki lekarskiej z wiadomością do Kastiela że jestem w ciąży od ponad 2 tygodni. Po drodze napotkałam Debr która na całe szczęście mnie nie zauważyła bo szła po drugie stronie ulicy.
Doszłam do domu weszłam do środka i zobaczyłam siedzącego Nataniela w kuchni i stojącego Kastiela.
-Nataniel ma dla ciebie nowinę. –powiedział z uśmiechem Kastiel.
-To słucham. –usiadłam koło niego.
-Melania dziś rano urodziła chcesz pojechać do szpitala? –uśmiechną się delikatnie.
-Ty mnie jeszcze pytasz no jasne że chce. –wstałam z miejsca i szłam do przedpokoju. –To ty Nataniel jedź przed nami, będę jechać z Kastielem bo muszę z nim porozmawiać jeszcze. –spojrzałam w stronę czerwono włosego.
Wyszliśmy z domu, Kastiel cały czas się dziwnie na mnie patrzał, weszliśmy do auta, Kastiel odpalił auto i ruszyliśmy za Natem.
-Kastiel, byłam u tego lekarza dziś. –nie wiedziałam jak to zacząć.
-I co ci powiedział? –jechał wpatrzony w drogę.
-I powiedział, że jestem w ciąży od ponad 2 tygodni. –patrzałam na jego twarzy by widzieć jego reakcje.
-Dobrze, pogadamy o tym jeszcze w domu jak wrócimy. –delikatnie się uśmiechną.
Na widok jego reakcji też się uśmiechnęłam. Dojeżdżaliśmy już do szpitala a ja już nie mogłam się doczekać aż zobaczę małą Jasmin.
Weszliśmy do budynku weszliśmy na drugie piętro. Stanęliśmy przed pokojem Nataniel wszedł pierwszy bo do środka było można pojedynczo wchodzić, a ja z Kasem patrzeliśmy na nich przez szybę.
-Kastiel? –złapałam go za rękę i przytuliłam się do jego ramienia.
-Tak kochanie. –uścisną moją dłoń i spojrzał na mnie.
-My też będziemy mieli taką mała istotkę która będzie tylko nasza. –jeszcze bardziej się wtuliłam w jego ramie.
-Tak. –uśmiechną się i mnie pocałował.
Po kilku minutach Nataniel wyszedł i ja weszłam do Melani i małej.
-Hej Melania. –usiadłam koło niej i przyglądałam się śpiącemu dziecku.
-Hej chcesz? –pytała się czy chce wziąć na ręce.
-Jasne. –uśmiechnęłam się i wzięłam na ręce mała Jasmin.
Była taka mała i delikatna, zaczęła powolutku otwierać swoje małe zaspane oczka, było widać ze oczy miała po mamie, przyglądała mi się uważnie, była śliczna, na samą myśl, że ja też będę szczęśliwa gdy uradzę też taką małą śliczną istotę, moja i Kastiel.
-Jest śliczna. –spojrzałam na Melanie.
-No, a jak tam u ciebie i u Kastiela? –oddałam jej dziecko.
-A dobrze, i tez się spodziewam dziecka. –uśmiechnęła się do niej.
-Na prawdę to gratulacje. –uśmiechnęła się do mnie.
Pogadałyśmy jeszcze chwile i wyszłam.
-Śliczna. –kierowałam słowa do Nataniela.
-Ja jeszcze zostanę na razie. –wszedł z powrotem do pokoju gdzie leżała Melania.
Ja z Kastielem udaliśmy się na parking szpitalny gdzie znajdowało się auto i ruszyliśmy w stronę domu nie mogłam się już doczekać rozmowy z Kastielem chciałam znać już jego opinie.
No i jest przepraszam że tak długo nie dodawałam ale czasu nie mam dzień jest za krótki, by wszystko zrobić T.T
Mam nadzieje że się podobał XD

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 29 "Niespodzianka, czy na pewno?"

Rano obudziłam się sama Kastiela przy mnie nie było, byłam ciekawa gdzie poszedł. Usiadłam na łóżku i drzwi się otworzyły, a w nich stał Kastiel z tacą w rękach.
-Proszę, to ma być wszystko zjedzone, rozumiemy się? -podał mi tacę.
-Tak, ale ja nie dam rady tyle zjeść. -przecież ja tyle nie zjem co on sobie myśli.
 -Nie obchodzi mnie to, jak wrócę ten talerz ma być czysty. –podszedł do drzwi.
-A gdzie idziesz? –cały Kastiel nigdy nie ma czasu.
-Najpierw do pracy potem do siebie po ubrania i do ciebie. –otworzył drzwi.
-To o której będziesz z powrotem? –uśmiechnęłam się.
-Powiedzmy tak jest siódma o dziesiątej trzydzieści powinienem się tu zjawić, a jak wrócę to się zapytam Lachlana czy na pewno wszystko zjadłaś. –uśmiechną się i wyszedł.
Ja zaczęłam jeść, nawet nie wiem kiedy wszystko co było na talerzu zjadłam ja przecież tak dużo nigdy nie jadłam od niedawna zaczęłam tyle jeść przed kłótną z Kastielem strasznie dużo zaczęłam jeść potem po kłótni nic nie jadłam a teraz znowu jem za 2 osoby. Zeszłam na dół do kuchni z pustym talerzem a Lachlan mi się dziwnie przyglądał.
-Coś nie tak? –mam może coś na twarzy.
-Nie tylko nie myślałem ze tyle potrafisz zjeść. –spojrzał jeszcze raz na talerz który odłożyłam do zmywarki.
-No ja siebie też zaskoczyłam. –nie wiedziałam co się dzieje.
Poszłam na górę i zaczęłam się nad tym zastanawiać i postanowiłam iść z tym do lekarza i mu powiedzieć ze od niedawana zaczęłam strasznie dużo jeść a nigdy tyle nie jadłam, może na coś chora jestem albo jakiegoś wirusa dostałam nie wiem.
***
Siedziałam w pokoju i czekałam aż Kastiel przyjdzie bo chciałam z nim o tym porozmawiać i co on na to powie. Po trzydziestu minutach Kastiel się zjawił i zaczęłam mu mówić.
-I co ty o tym myślisz? –zapytałam się go gdy skończyłam mu opowiadać co mi się dzieje.
-Nie wiem poczekaj jeszcze ze 4 dni jak ci nie przejdzie to pójdziesz do lekarza wiesz to może być tylko takie chwilowe. –przytulił mnie do siebie.
-Może masz racje. –pocałowałam go i usłyszałam wibracje z mojego telefonu.
Wzięłam go do ręki i na wyświetlaczu wyświetliło się ze Nick do mnie dzwoni.
-Czekaj Kastiel Nick do mnie dzwoni. –odebrałam. –Tak Nick?-weszłam do łazienki.
-Czujesz się już lepiej? –martwił się.
-Tak, tak o wiele lepiej i jutro już będę w pracy. –uśmiechnęłam się sama do siebie.
 -Dobrze tylko jak znowu przyjdziesz mi do sklepu cała blada to miło nie będzie. –zażartował sobie.
-Nie, nie będę , na razie Nicki. –podeszłam do lusterka.
-Na razie Emi. –rozłączyłam się.
Weszłam do pokoju a Kastiel gapił się w martwy punkt.
-Kas coś nie tak? –martwiłam się jakoś się dziwnie zachowywał.
-Nie nic. –spojrzał w moją stronę z lekkim uśmiechem.
***
Minął tydzień w tym czasie dużo rozmawialiśmy z Lachlanem, często gdzieś razem wychodziliśmy, byłam tylko dwa razy w pracy bo chciałam pobyć trochę więcej czasu z moim przyjacielem na całe szczęście Nick to zrozumiał i powiedział ze w następnym tygodniu żebym przyszła. Za bardzo mi to nie pasowało bo w poniedziałek znaczy dziś jestem umówiona do lekarza, bo przez te kilka dni nadal jadłam za 2 osoby a czasami mi się wydawało ze nawet więcej. Umówiłam się z Nickiem ze do pracy od wtorku będę chodzić. Dziś także Lachlan już wyjeżdża do siebie.
-Lachlan mam nadzieje ze jeszcze nas kiedyś odwiedzisz? –stał przy drzwiach wyjściowych z walizkami.
-Tak na pewno jeszcze do was wpadnę. –uśmiechną się.
-To na razie Lachlan. –mocno go przytuliłam.
-Na razie Emi. –odwzajemnił uścisk. –To na razie Kastiel. –zwrócił się w stronę czerwono włosego.
-To Cześć. –lekko się uśmiechną.
Lachlan wyszedł a ja za półgodziny powinnam się zjawić u lekarza.
-Kastiel ja też już wychodzę. –zaczęłam ubierać buty.
 -Czekaj podwiozę cię bo jadę do Armina i będzie po drodze. –wstał i zaczął szybko ubierać buty.
Kastiel wysadził mnie pod kliniką lekarską. Jeszcze wcześnie było, ale postanowiłam podejść do recepcji. Weszłam do środka podeszłam do rejestracji by przypomnieć że byłam umówiona. Usiadłam na jednym z krzeseł które się znajdowały na białej sali a dokładnie biało brązowej Sali, czekałam aż lekarz wywoła moje imię. Po kilku minutach usłyszałam jak mnie woła, weszłam do zielonkawego pokoju i bałam się co mi powie.
-Co pani dolega? –spytał lekarz przeglądając jakieś papierki.
Zaczęłam mu opowiadać co się działo, a on tylko kiwał głową. Gdy skończyłam spojrzał na mnie dziwnymi oczami.
-Czy miała pani stosunek seksualny w najbliższym czasie? –trochę to pytanie zbiło mnie z tropu
-Tak a co to ma do tego? –mam nadziej ze nie myśli o tym o czym ja teraz.
 -To niech pani zejdzie piętro niżej tam jest ginekolog, proszę powiedzieć że ja panią tam wysłałem i w tedy panią szybciej przyjmą. –zaczął coś pisać w papierach.
-Dobrze. –wyszłam z pomieszczenia.
Szłam na dół cała przestraszona, bałam się tego co mi powie ginekolog. Podeszłam do pani w recepcji i jej powiedziałam, że zostałam tu skierowana przez tego lekarza.
Panie mnie zapisały na jutro o godzinie siedemnastej, no to będę musiała zwolnić się z ostatnich godzin z pracy Nick zadowolony nie będzie. Wyszłam z przychodni szłam w stronę domu, zaczęłam rozmyślać jakby się mi i Kasowi żyło z małym naszym dzieckiem, a no właśnie nie wiem jak to Kastielowi powiedzieć nie wiem czy się ucieszy czy nie, ale jeszcze nie wiadomo czy jestem w ciąży to tylko takie przypuszczenia jutro się dowiem. Doszłam do domu otworzyłam drzwi weszłam do środka a Kastiela na dal nie było więc usiadłam w salonie na sofie i włączyłam telewizor i usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
-I co ci lekarz powiedział? –ściągną szybko buty i usiadł koło mnie.
-Nic tylko skierował mnie do ginekologa. –usiadłam koło niego.
-Czy ty… -zatkało go w tym monecie.
-Nie wiem jutro się dokładnie do wiem. –przytuliłam się do niego.
-Ahmm... –nie wiedział co powiedzieć
-A co byś powiedział na jeszcze jedną mała osobę w domu? –chciałam wiedzieć co o tym sądzi.
-Nie sprzeciwiam się, taka osoba by była mile widziana jeszcze jak by była moja i twoja to tym bardziej. –pocałował mnie. –Jeżeli się okaże, że jesteś w ciąży to będę się martwił o dziecko przecież przez 2 dni nie jadłaś mogło to zaszkodzić. –właśnie mi uświadomił że przez nasze zachowanie mogło coś się stać z dzieckiem jak je będę miała.
-Kastiel nie strasz mnie i to przecież nie była tylko moja wina mam nadzieje że wszystko będzie dobrze. –wyczuł mój strach i mnie przytulił.
-Muszę ci ważną rzecz powiedzieć, spotkałem Debre dziś. –patrzał mi prosto w oczy.
-I co ci powiedziała. –lekko się naburmuszyłam niech ta zdzira się od niego odwali w końcu.
-Bo nie wiedziała ze wróciłem do ciebie i rzuciła mi się na szyje i zaczęła całować a ja ją odepchnąłem. –siedziałam mu na kolanach.
-Czy ona się nie może w końcu odwalić. –zdenerwowałam się.
-No ja jej powiedziałem ze jesteśmy znowu razem to się oburzyła i powiedziała że daje mi ostatnią szanse. –spojrzał w sufit.
-A ty jej odmówiłeś prawda? –wkurzyłam się.
-Tak, tak odmówiłem, kocham ciebie bardziej jak robisz się zazdrosna. –uśmiechną się łobuzersko i zaczął mnie całować.

Ech…dodałam, przepraszam za niedoskonałości ale nie miałam za bardzo czasu, znowu -,-
Za nie długo będę kończyła tego bloga, więc się przygotujcie na finał :P

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 28 "Przeżyć, kolejną troskę"

Zaczęłam się budzić i zobaczyłam przyjazny wyraz twarzy Nicholasa, który trzymał moją głowę na swoich kolanach ale Lysander siedział obok.
-Zaczyna się budzić. –usłyszałam głos Nicka.
-Co się stało? –byłam zdezorientowana.
-Zemdlałaś, mówiłem żebyś poszła do domu. –martwił się.
-Myślałam ze doczekam do końca zmiany tak jak ostatnio, ale następnym razem cię posłucham. –lekko się uśmiechnęłam.
-Nie będzie następnego razu ponieważ jak źle się poczujesz to nie waż mi się z domu wychodzić. –pogroził mi Nick.
-Chodź Emi odprowadzę cię. –zobaczyłam przed sobą Lysa.
-Dobrze, a Nick poradzisz sobie? –nie chciałam żeby wszystko się na jego głowę zwaliło.
-Poradzę sobie, nie przejmuj się tak. –uśmiechną się ciepło.
Wyszłam ze sklepu z Lysandrem i szliśmy w kierunku domu.
-Jak wychodziłaś to Kastiela nie było w domu? –zapytał nagle.
-Czemu tak sądzisz? –zatrzymałam się.
-Bo on nie pozwolił by ci wyjść w takim stanie. –podszedł do mnie.
-To dzięki niemu jestem w takim stanie. –opuściłam głowę w dół.
-Co?! –nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
-Chodź do domu tam ci wszystko opowiem, a i jest mój przyjaciel Lachlan o którym ci wspominałam. –podniosłam głowę i się sztucznie uśmiechnęłam.
Doszliśmy do domu, Otworzyłam drzwi i z salonu wyszedł Lachlan.
-Lachlan, to jest Lysander, Lysander to jest Lachlan. –przedstawiałam ich sobie.
-Emi słucham, wyjaśnień związanych z Kastielem. –stał podenerwowany Lys.
Dobrze chodźmy do salonu.
Zaczęłam mu wszystko opowiadać, on siedział i patrzał się na mnie z niedowierzeniem. A ja znowu zaczęłam płakać, gdy zaczęłam wymawiać słowa których Kastiel użył w stosunku do mnie, one bolały i to bardzo.
-Czemu ten kretyn tak pomyślał i czemu ciebie tak obraził? –siedział z niedowierzeniem Lys.
-Jak ci mówiłam to przez ten całus w policzek, coś sobie jeszcze dopisał i wyszłam na zdzirę którą nie jestem. –było mi słabo.
-To Emi zjedz coś bo strasznie blada jesteś i pójdziemy do niego to wytłumaczyć. –uśmiechną się delikatnie.
-Mnie Kastiel nie chce słuchać może was wysłucha, a i nic zjeść nie mogę. –nie wiedziałam jak to im powiedzieć.
-Czemu nie możesz nic zjeść? –zapytał się Lysander.
-Bo jak tylko coś ugryzę to zaraz mój żołądek chce to zwrócić. –złapałam się za brzuch.
-Ach…no nie dziwi mnie to trochę. –zasmucił się Lys.
-Czemu? –co on może o tym wiedzieć.
-Wiesz jesteś teraz tak jakby w depresji i twój żołądek nic nie chce przyjmować. Założę się, że jak Kastiel by wrócił twój humor by się zmienił i organizm by inaczej funkcjonował. –lekko się uśmiechną i wstał.
-Pewnie masz rację. –próbowałam się uśmiechnąć, ale mi coś nie wyszło.
-To idź teraz do pokoju i prześpij się trochę, a my za niedługo wrócimy. –podał mi rękę bym wstała.
-Szłam w stronę pokoju gdy zaczęłam tracić czucie w nogach i upadłam.
-Emi nic ci nie jest? –usłyszałam głos Lachlana.
-Nie, nic tylko straciłam wszystkie siły. –uśmiechnęłam się i poczułam że ktoś mnie podnosi.
Na ręce wziął mnie Lysander i położył na sofę z której przed chwilą zeszłam. Zobaczyłam jeszcze tylko czuły uśmiech Lachlana i położyłam się, a oni wyszli. Po parunastu minutach usnęłam.
***
Obudziłam się i nikogo jak nie było tak nie było nadal martwiłam się trochę, ale poczułam się trochę lepiej więc poszłam na górę do łazienki spojrzałam w lusterko i się przeraziłam wyglądałam jeszcze gorzej niż rano, przemyłam lekko twarz, ale to nic nie dało, więc postanowiłam jednak coś zjeść by poprawić swój wygląd. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę, wyglądała pysznie więc ugryzłam i zaczęło mi się robić nie dobrze, miałam nadzieje że to przejdzie, więc ugryzłam drugi kawałek i biegiem poleciałam do ubikacji. Wyszłam z łazienki znowu z pustym żołądkiem, miałam tylko nadzieje że Kastiel ich wysłucha i wróci bo jak nie to bez niego długo nie pożyje. Weszłam do salonu usiadłam na sofie przykryłam się kocem bo zrobiło mi się strasznie zimno. Położyłam się i czekałam na chłopaków, po kilku minutach usłyszałam silnik auta i kłótnie przed domem. Do domu nagle wparował Lachlan z niezadowoleniem, pomyślałam, że pewnie bez Kasa przyjechali więc z powrotem się położyłam i przykryłam się cała kocem by nie było widać mi twarzy. Nagle zobaczyłam przede mną 2 cienie, pewnie Lachlana i Lysandra, więc postanowiłam zamknąć oczy by udać że śpię chciałam mieć dziś spokój. Ktoś ściągną z mojej twarzy koc i poczułam czyjeś usta na moich, zaskoczyło mnie to. To pewnie Kastiel, chciałam otworzyć oczy, ale usłyszałam głos Lachlana.
-To ja tu was zostawię idę do siebie. –wolałam poczekać aż pójdzie.
Poczułam jak złapał mnie za rękę i mocno ją uścisną, a ja otworzyłam oczy zobaczyłam twarz, uroczą twarz czerwono włosego, ze złością i smutkiem w oczach.
-Emi. –zaczął mnie całować.
-Czemu mnie całujesz? –chciałam wiedzieć jego powód.
-Bo cię kocham. –w jego oczach było widać, niezadowolenie ze swojego zachowania.
-Nie wiem czy mogę ci wierzyć bo ostatnio usłyszałam, że nie chcesz przebywać z taką zdzirą jak ja. –lekko się uniosłam.
-Wiem przepraszam, straszny ze mnie dupek. –ścisną moją dłoń jeszcze mocniej.
-Tak masz racje jesteś dupkiem, ale i tak cię kocham. –pocałowałam go w usta.
-Gdy tu wszedłem i jak zobaczyłem jak wyglądasz to się przeraziłem, Lysander i Lachlan wszystko mi opowiedzieli co się działo i przepraszam że cię o cos takiego posądzałem. –patrzył się w moje oczy.
-Po prostu bez ciebie bym długo nie pożyła. –dotknęłam ręką jego policzka.
On tylko prychną i mnie pocałował, wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju, gdzie mnie położył na moim łóżku.
-Ty leż, a ja zaraz przyjdę. –skierował się w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz? –po co wychodzi.
-Zrobić ci coś do jedzenia. –chwycił klamkę.
-Ale ja nie jestem głodna. –usiadłam na łóżku.
 -Co? Ty chyba ze mnie kpisz od wczoraj nic nie jadłaś i ty mi mówisz, że nie jesteś głodna. –zacisną dłoń w pięść.
-No tak, ale teraz chce żebyś ze mną się położył jutro rano obiecuje zjem wszystko co dostane, tylko zostań teraz ze mną. –patrzałam na niego błagalnymi oczami.
-Nie wiem dla czego, ale się na to zgodzę. –podszedł do mnie i się ze mną położył.
Leżeliśmy, ja pełna radości się w niego wtuliłam, ja nie potrzebuje jedzenia ja się karmie jego obecnością, tylko on mi wystarczy do szczęścia.

Ech…więc jest kolejny rozdział, przepraszam za błędy i niedociągnięcia, ale już nie miałam siły wszystkiego poprawiać, a bardzo chciałam dodać <3
Następny postaram się w sobotę, bo na prawdę nie mam czasu T.T

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 27 "Pomoc przyjaciela"

Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się brązowo włosa dziewczyna, ta która znowu chciała wykorzystać Kastiela.
-Po co tu przyszłaś? -zaskoczyła mnie jej wizyta.
-Chciałam ci podziękować. –zaczęła mi się do domu wpychać.
-Za co?- o co jej chodziło??
-Ten twój mały skok w bok mi pomógł, bo mój kotek zmienił zdanie i się zaczął zastanawiać czy ze mną wyjechać czy nie. –pewnie chodzi jej o Kastiela.
-Żadnego skoku w bok nie było, a Kastiel nie jest twój więc licz się ze słowami. –zdenerwowała mnie delikatnie.
-Ja słyszałam co innego, że ty w parku z Lysandrem, ale ja tak tylko słyszałam, a z niedługo Kastiel będzie ze mną więc nie muszę się liczyć ze słowami, ale ty chyba tak. – co za suka.
-Nie bądź taka pewna, a i proszę cię o opuszczenie mojego domu. –wskazałam zdenerwowana drzwi wyjściowe.
-Wiesz jestem pewna, bo Kastiel powiedział mi co nieco o tobie. –obróciła się w stronę drzwi by wyjść.
-Co on o mnie tobie opowiadał? –zatrzymałam ją bo chciałam się dowiedzieć.
-Wiesz mówił, że jesteś zwykłą zdzirą, nie jesteś nic warta, chciał naprawić jakiś tam swój błąd, a ty go miałaś gdzieś poszłaś sobie do Lysandra, dałaś mu tylko dupy i poszłaś do innego, wiesz stwierdziłam, że jesteś jeszcze gorsza niż ja i on sam tak nawet powiedział. –uśmiechnęła się cynicznie. –To pa. –wyszła z domu.
A ja, ja upadłam na ziemie z bezsilności. Czy ona mówiła prawdę? Czy on naprawdę tak o mnie myśli? Czy on naprawdę już mnie nie chce?? Miałam w głowie wiele pytań, a łzy znowu leciały mi po policzkach. To nie może być prawdą, to jakiś koszmar z którego nie mogę się obudzić, czemu najgorsze rzeczy mi się przytrafiają czemu ja tak musze cierpieć? Miałam dość, doszłam ledwo, ale doszłam do sofy położyłam się na niej z płaczem nagle znowu ktoś zadzwonił do drzwi, ale nie miałam siły by pójść otworzyć drzwi, gdy nagle one same się otworzyły, zobaczyłam najpierw walizkę, a potem chłopaka o kruczo czarnych, włosach, miał czarne spodnie i czarny płaszcz, zamkną drzwi i spojrzał na mnie, na początku nie wiedział co uczynić a potem szybkim krokiem do mnie podszedł.
-Emi! Co się stało nigdy cię w takim stanie nie widziałem? –zaniepokoił się.
-Lachlan miło cię widzieć. –lekko się uniosłam.
On usiadł koło mnie i mocno mnie przytulił, a ja zaczęłam bardziej płakać. Siedział spokojnie i czekał kiedy się uspokoję.
-Powiesz mi teraz co się stało? –popatrzał w moje czerwone i opuchnięte od łez oczy.
-Dobrze. –lekko pociągnęłam nosem.
Zaczęłam mu wszystko od początku opowiadać, jak poznałam Kastiela, co z nim przeżyłam itp. Słuchał mnie uważnie i analizował każde moje słowo. Byłam przy końcu opowieści i znowu poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
-Straszne, ale czemu cię nie chciał wysłuchać, wiesz jutro rano zadzwonimy po tego Lysandra i mu to opowiesz, pewnie on coś zaradzi. –lekko się uśmiechną.
-Tak myślisz, dobrze tylko jest taki mały problem. –przecież ja rano nie mogę.
-Jaki? –przecież nie wiedział.
-Ja rano idę do pracy jak coś to dopiero popołudniu. –spojrzałam w jego oczy.
-Dobrze, ale jedno pytanie, jadłaś coś dziś? –po co się mnie o to pyta.
-A czemu mnie o to pytasz? –siedziała zdezorientowana.
-Bo strasznie blada jesteś. –przyglądał mi się.
-Nie, nie jadłam, ale i tak głodna nie jestem, idę spać. –wstałam z sofy.
-Ale musisz coś zjeść! –zaniepokoił się.
-To jutro rano dziś na prawdę głodna nie jestem. –szłam w stronę schodów.
-Dobrze. –uśmiechną się lekko i podszedł do mnie.
-Tam jest twój pokój. –wskazałam palcem drzwi na piętrze.
Weszłam do pokoju przebrałam się i zadziwiająco szybko usnęłam.
***
Rano wstała i poszłam do łazienki, wzięłam przyjemny prysznic. Wyszłam z kabiny prysznicowej i spojrzałam na swoje odbicie w lusterku, wyglądałam jak wrak człowieka, podkrążone i czerwone oczy, blada cera, wyglądałam strasznie, mogła bym robić z takim wyglądem w horrorach. Więc zaczęłam szczotkować zęby, potem poczesałam włosy, zrobiłam makijaż by już tak okropnie nie wyglądać, założyłam ciuchy i wyszłam, z łazienki. Szłam schodami do kuchni, zobaczyłam Lachlana jak coś szuka w lodówce.
-Dzień dobry Lachlan. –usiadłam na krześle w kuchni.
-Zrobiłem dla ciebie herbatę i… -zatkało go gdy na mnie spojrzał. –Emi nic ci nie jest? Okropnie wyglądasz może wrócisz z powrotem do łóżka? –patrzała na mnie tak jak by zobaczył ducha.
-Jest wszystko w porządku. –lekko się uśmiechnęłam.
-Mam nadzieję, proszę. –postawił przede mną 2 kanapki i kubek z herbatą.
-Dziękuje. –upiłam łyk herbaty.
Zabrałam się za kanapki, więc ugryzłam jednej i od razu poczułam odruch wymiotny, nie mogłam nic zjeść bo inaczej to zwrócę.
-Lachlan nie mogę tego zjeść. –odsunęłam talerz i upiłam kolejny łyk herbaty.
-Czemu? Ty musisz coś zjeść, nic przecież od wczoraj nie jadłaś. –zszokowała go ta wiadomość.
-Jak jeszcze raz ugryzę chociaż kawałek tej kanapki to to zwrócę, wraz z połową herbaty którą przed chwilą wypiłam, a chyba tego nie chcemy? –spojrzałam na niego kątem oka.
-No nie, ale powinnaś. –nie wiedział co teraz począć.
-Wiem, że powinnam, ale jak nie mogę to trudno. –wypiłam resztówkę herbaty. –To ja lecę na razie. –pomachałam mu i wyszłam.
Szłam i czułam straszne zmęczenie, a przecież nic takiego nie robiłam. Doszłam do sklepu i weszłam do środka od razu spojrzał na mnie Nick.
-Emi znowu tak strasznie wyglądasz, po co przeszłaś mogłaś zadzwonić, że źle się czujesz, zrozumiał bym to. –zaczął mówić gdy do niego podeszłam.
-A tam wydaje ci się. –stanęłam za kasą i zaczęłam posługiwać klientów.
Po dwóch godzinach, zaczęło mi się robić słabo, więc wyciągnęłam komórkę i napisałam do Nicholasa, żeby na chwile do mnie podszedł. Po pięciu minutach stał przy mnie.
-Co się stało? –stał przestraszony.
-Emi coś ci się stało? –usłyszałam znajomy głos.
-Lysander? –stałam już ledwo na nogach czułam jak powoli moje ciało robi się ociężałe.
-Emi co ci się dzieje, okropnie wyglądasz, może jesteś chora? –Lysander staną po przeciwnej stronie niż Nick.
-Ja…Ja… -straciłam przytomność.

Witam i przepraszam że takie krótkie, następny postaram się trochę dłuższy
J
Chce was poinformować, że za niedługo będę kończyła tego bloga, ale zacznę innego też o słodkim flircie, link do niego wam podam jak wstawie ostatni rozdział, na tego bloga jeszcze dodam ten dodatek o Lysandrze jak obiecałam XD

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 26 "Nieprzewidziana kłótnia"

Siedziałam tak z Kasem i czekałam aż skończy jeść swoją porcje naleśników. Nie wiem czemu on tak długo je, może głodny nie jest ja swoje wchłonęłam strasznie szybko, głodna byłam. Gdy Kastiel skończył wstał i wziął talerze, by potem wsadzić je do zmywarki. Ja przez cały czas siedziałam zamyślona gdy nagle usłyszałam głos Kastiela.
-Coś ci się stało, bo jakoś dziwnie wyglądasz, jakaś taka blada się zrobiłaś, może chora jesteś? –przyłożył dłoń do mojego czoła.
-Nie, nie tylko nad czymś się zastanawiam. –boje się go zapytać.
-A spoko, ale jak by się coś działo to mów. –przyglądał się mi uważnie.
 -Kastiel, chce ci coś powiedzieć. –bałam się jego reakcji.
Słucham. –usiadł i mnie przytulił.
-No bo dziś wieczorem ma przyjechać mój przyjaciel z liceum do którego się przeniosłam, nazywa się Lachlan i czy nie będziesz miał nic przeciwko? –wyczekiwałam na jego odpowiedź i miałam dziwne uczucie.
-Mówisz przyjaciel?? Dobrze, a o której dokładnie przyjeżdża? –odetchnęłam z ulgą.
-Nie wiem, nie powiedział o której dokładnie. –uśmiechnęłam się.
-To się na niego poczeka. –pocałował mnie w policzek.
***
Po kilku minutach postanowiłam wyjść na spacer, bo jest piękna pogoda aż szkoda siedzieć w domu. Szłam w stronę parku, gdy nagle zobaczyłam znaną mi osobę, która siedziała na ławce i była zamyślona. Postanowiłam podejść i pogadać.
-Hej Lysander. –uśmiechnęła się do niego.
-Witaj Emi, dawno się nie widzieliśmy. –uśmiechną się do mnie, ale tak inaczej niż zwykle.
-No tak, ale mogłeś do mnie przyjść przecież wiesz gdzie mieszkam. –usiadłam obok niego.
-Wiem ale nie chciał bym się natknąć na Kastiela, nie mam ochoty go widzieć. –zmarszczył czoło.
-Nadal jesteś na niego zły? –złapałam go za ramie.
-Tak, takich rzeczy się nie zapomina, chociaż nie wiem dlaczego ty mu wybaczyłaś? –zwrócił się do mnie.
-Ech…wiesz miłości się nie wybiera, sam o tym wiesz. –z uśmiechem do niego to powiedziałam, bo przecież kocha Luis.
-No tak. –posmutniał w jednej chwili.
-Coś się stało? –miałam złe przeczucia.
-Nie chce cię okłamać, więc wolę się nie odzywać na ten temat. –spojrzał w niebo.
-Właśnie czemu nie jesteś teraz z Luis? –zaciekawiło mnie to.
-Widzę, że nie odpuścisz więc ci powiem. –spojrzał na mnie.
-To jednak o nią chodzi? –nie wiedziałam co powiedzieć.
-Tak. –pochylił głowę w dół.
-To słucham co się dzieje? –dotknęłam jego podbródka i obróciłam jego twarz by spojrzał na mnie.
-Więc, z nią się dziś umówiłem, mieliśmy się spotkać tu na tej ławce, przyszedłem przed czasem, czekałem i jej nie było potem po jakiś 15 minutach dostałem SMS, że przeprasza ale coś jej wypadło i nie może przyjść. –zaszkliły mu się oczy.
-To że raz nie przyszła, to nic nie znaczy. –zaniepokoiłam się trochę.
-Nie powiedziałem, że to był jedyny raz, wczoraj podobnie zrobiła i przedwczoraj też, więc co byś pomyślała na moim miejscu? –patrzał mi w oczy.
-No pewnie to co ty teraz, przykro mi Lysander, ale pamiętaj, że masz mnie, ty też mi pomagałeś, wspierałeś i byłeś przy mnie, gdy Kastiel się podobniej zachowywał. –wstałam z ławki.
-No tak. -spojrzał na mnie i wstał
-Więc teraz odpłacę ci się tym samym, też będę przy tobie i wszystko się ułoży. –przytuliłam go tak mocno jak potrafiłam, a on odwzajemnił uścisk.
-Dziękuje. –lekko cmokną mnie w policzek.
-Nie ma za co. –lekko się zarumieniłam.
Jeszcze na chwilkę usiedliśmy, na tej ławce i opowiadałam mu co się działo jak wyjechałam jakie osoby poznałam, wspomniałam mu o Lachlanie, że przyjeżdża. Po kilku minutach zbierałam się do domu i Lysander zaoferował się mnie odprowadzić. Przez drogę próbowałam go jakoś rozweselić i mi się udało.
-Lysander jak by co przychodź do mnie i się nie przejmuj Kastielem. –jeszcze go przytuliłam na pożegnanie.
-Dobrze, na razie. –odwzajemnił uścisk.
Weszłam do domu i czekała na mnie nie miła niespodzianka. Kastiel schodził z góry ze swoją torbą.
-Co robisz? –dziwnie się zachowywał.
-Co ja robię chyba co ty! –wkurzony zacząć ubierać buty.
-O co ci chodzi? –nie rozumiałam go.
-Nie udawaj głupiej, przecież cię widziałem w parku z Lysandrem. –zaczął ubierać drugiego buta.
-Ale Kastiel, ja go przypadkowo spotkałam. –nie mogłam uwierzyć w to, że mnie o coś podejrzewa.
-Tak i przypadkowo się z nim całowałaś? – wyprostował się.
-Nie całowałam się z nim tylko on mnie pocałował w policzek to chyba nic złego. –myślałam, że się załamie.
-Jakoś ci nie wierze. –złapał z klamkę.
-Ale Kastiel on mnie na podziękowanie pocałował, nie wiesz o co chodzi, a podejrzewasz. –złapałam go za rękę.
-Jeśli myślisz, że w ten kit ci uwierzę jesteś w błędzie. –otworzył drzwi.
-Kastiel proszę ja nie kłamię, wysłuchaj mnie. –głos zaczął mi się łamać.
-Puść mnie nie mam ochoty rozmawiać ze zdzirą która jest z jednym, a idzie do drugiego. –wyszarpał rękę z mojego uścisku, a ja stałam zszokowana tym co powiedział.
-Ale…Kastiel, jak, jak…ty…czemu…tak mnie nazwałeś, przecież, ja cię…kocham. –spojrzał na mnie z żalem, a po moich policzkach leciały strumienie łez.
Weszłam do domu, zamknęłam drzwi i usiadłam na podłodze i zaczęłam jeszcze bardziej płakać, czemu on mnie nazwał zdzirą? Dla czego on tak w ogóle pomyślał? Chciałam zadzwonić do Lysandra by przyszedł do mnie, ale stwierdzałam, że nie, bo jak by to widział przypadkiem Kastiel to tym bardziej był pewny swoich domyśleń nieprawdziwych, a po drugie z niedługo powinien pojawić się Lachlan, więc poczekam, aż on przyjdzie i mu wszystko opowiem. Wstałam ledwo z tej ziemi nie miałam na nic siły chciałam usnąć snem wiecznym, poszłam do pokoju, by potem udać się do łazienki i wziąć gorącą kąpiel. Weszłam do wanny i próbowałam się zrelaksować, ale nie pozwoliła mi moja myśl, cały czas była zajęta słowami wypowiedzianymi przez Kastiela, te słowa bardzo bolały on nawet sobie nie wyobraża jak. Po jakimś czasie wyszłam z wanny wytarłam się, ubrałam się i zeszłam do salonu, położyłam się na sofie i przykryłam miękkim kocykiem. Chciałam usnąć, ale nie potrafiłam, myślenie o Kastielu było silniejsze, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc ledwo zlazłam z tej sofy, szłam do drzwi z lekkim uśmiechem, bo to pewnie Lachlan już przyjechał i będę mogła szukać u niego jakiegoś pocieszenia. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.


Obiecałam ze dodam w tygodniu więc dodałam, wiem że krótki, ale jest mam nadzieje że się podobał. :D
Następny pewnie w następną sobotę albo niedziele jeszcze się zobaczy ;)

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 25 "Nieoczekiwany gość"

Podeszłam do drzwi złapałam za klamkę i gdy otworzyłam ukazała mi się brązowo włosa dziewczyna która jest ubrana jak dziwka, ma krótką białą bluzkę z jakimś napisem i tak krótkie szorty aż pośladki je na zewnątrz wychodziły, czy jej tak przypadkiem nie jest zimno jak jest już późna jesień. Jej makijaż aż szkoda gadać tak mocny, że ledwo oczy było widać.
-Cześć jest może Kastiel? –skąd ona zna Kastiela i w ogóle skąd wiedziała, że on jest tu taj.
Tak jest. –w tym momencie Kastiel wyszedł za moich pleców.
-Debra? –co to jego była?!
-Tak koteczku, mam do ciebie sprawę. –chciała wejść do domu, ale Kas ją wypchną.
-Emi, muszę z nią pogadać za jakąś godzinę wrócę. –pocałował mnie namiętnie i wyszedł.
Stałam przed drzwiami jak słup, zatkało mnie, miałam tylko nadzieje, że nic głupiego z nią nie zrobi, przecież obiecał. Poszłam do salonu położyłam się na sofie przykryłam kocem i włączyłam TV i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
***
Zaczęłam się przebudzać i poczułam czyjąś dłoń na moim policzku, otworzyłam lekko powieki i ujrzałam twarz czerwono włosego uśmiechnęłam się na sam widok.
-Miło cię znowu widzieć, ile już tak koło mnie siedzisz? –złapałam go za rękę.
-Gdzieś z półgodziny, nie chciałem cię budzić. –uniosłam się, a on usiadł koło mnie i oparłam głowę o jego ramie.
 -Wiesz chciałam cię o to już dawno zapytać, ale zapominałam. –spojrzałam mu w oczy.
-O co? –siedział zaskoczony.
-Jak wyjechałam to ile dziewczyn do teraz miałeś? –byłam tego ciekawa.
-Żadnej. –co, on!?
-Ale powiedz prawdę proszę cię, nie lubię jak mnie okłamujesz. –przecież on taki nie był.
-Ale to jest prawda. –popatrzał mi w oczy, a ja nie mogłam w to uwierzyć, że się tak zmienił.
-Wiesz co Kocham Cię. –pocałowałam go delikatnie.
-Ja ciebie też. –pocałował teraz on mnie tylko, że namiętnie.
-Co ona od ciebie chciała? –chciałam by mi wszystko mówił.
-Chciała bym z nią wyjechał i dla niej grał. –opuścił wzrok.
-A ty co? –czy on chce mnie zostawić by wyjechać z tą siksą.
-Jej odmówiłem, powiedziałem, że ty jesteś moją dziewczyną i jesteś dla mnie najważniejsza i nigdzie się nie wybieram. –uśmiechną się.
-Aż się bałam. –ulżyło mi.
-Nigdy więcej cię nie zostawię, mówiłem ci to już. –oparł swoje czoło o moje.
-Wiem. –lekko go pocałowałam. -A co ona ci odpowiedziała? –chciałam wiedzieć co dalej.
-Że nie mam tracić takiej szansy przez jedną głupia dziewczynę, w tedy się wkurzyłem i jej powiedziałem, że mogła nie przyjeżdżać, bez niej było sto razy lepiej. –lekko się zdenerwował.
-I co ona na to? –niech mówi dalej.
-Wzruszyła ramionami i powiedziała, że mam to przemyśleć. –położyłam się na jego kolanach. –Ale ja nic myśleć nad tym nie będę bo już podjąłem decyzje. –zaczął mnie głaskać po głowie.
-I co postanowiłeś? –na pewno zostanie to mój Kastiel i nikogo więcej.
-Że nigdzie nie jadę zostaje tu z tobą. –zaczął mnie całować.
-No właśnie, a dowiedziałeś się skąd wiedziała, że jesteś u mnie? –to mnie interesowało.
-Tak mówiła, że była u mnie, ale nikogo tam nie było i jak się wracał do siebie to spotkała Nataniela, który jej powiedział gdzie jestem. –uśmiechną się ciepło do mnie.
-A to już wszystko wyjaśnia. –odwzajemniłam uśmiech.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka minut i postanowiliśmy iść spać bo się późno zrobiło, ja poszłam się przebrać, a Kas zajmował się ścieleniem łóżka. Weszłam do pokoju i z szafki wygrzebałam starą koszulkę Kasa, więc postanowiłam ją ubrać i w niej spać. Wyszłam z pokoju, a Kastiel stał przy schodach.
-Nie wiedziałem, że ją jeszcze masz. –zwrócił uwagę na koszulkę którą ubrałam.
-No mam znalazła się. –uśmiechnęłam się i zaczęłam do niego schodzić.
Szlam koło Kastiela, a on mnie złapał, podniósł i oparł o ścianę.
-Przypomniało mi się, że czegoś nie dokończyliśmy bo ktoś zadzwonił do drzwi. –zaczął mnie całować po szyi.
-Myślałam, że zapomniałeś? –uśmiechnęłam się całując go w usta.
-Chciała byś. –uśmiechną się i zaczął całować.
Całując zaniósł mnie na łóżko i delikatnie położył, przykrył nas miękką kołdrą i zaczął swoje poczynania.
***
Leżałam obok Kastiela opierając głowę o jego klatkę piersiową. Po kilku minutach postanowiłam wstać bo zaschło mi strasznie w gardle. Wstałam ostrożnie bo Kas spał, podeszłam do lodówki ze szklanką wyciągałam zimny sok pomarańczowy i nalałam. Usiadłam sobie ze szklanką na krześle w kuchni i zaczęłam rozmyślać. Zaczyna się wszystko układać i niech tak zostanie, nie chce już nie potrzebnych kłótni i kłamstw, które potem bolą. Po jakiś 4 minutach wróciłam do ciepłego łóżka, gdzie czekał na mnie Kas.
***
Rano się obudziłam i postanowiłam iść wziąć prysznic, wstałam delikatnie by Kastiel mógł dalej spać. Weszłam po schodach na górę by móc wejść do mojego pokoju. Weszłam do środka zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się w stronę łazienki, gdy usłyszałam znajomy wibracje na moim biurku.
To był SMS od mojego przyjaciela Lachlana z liceum do którego, się przeniosłam po całej tej akcji z Kasem.
Mój przyjaciel napisał, że chce do mnie wpaść na tydzień i czy nie będzie mi przeszkadzał. Oczywiście się zgodziła bo dawno go nie widziałam, a będę musiała sobie załatwić zwolnienie na parę dni u Nicka i najważniejsze będę musiała poinformować o tym Kastiela, ale to jak się obudzi. Weszłam do łazienki i zaczęłam brać prysznic, nagle poczułam lekkie ukłucie w brzuch, ale to pewnie dla tego bo głodna jestem. Gdy skończyłam brać prysznic, ubrałam się zrobiłam makijaż i wyszłam z pokoju, podeszłam sprawdzić czy Lachlan już mi odpisał. Spojrzałam na wyświetlacz i jest jedna wiadomość, odpisał, że dziś wieczorem przyjedzie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zeszłam na dół Kas nadal spał dziwne kiedyś wstawał o wiele wcześniej ode mnie, pewnie zmęczony jest niech sobie nadal śpi. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić naleśniki bo naszła mnie ochota. Gdy skończyłam poszłam z nimi do salony, bo zrobiłam też jedną porcję dla Kastiela. Usiadłam obok śpiącego królewicza i delikatnie pocałowałam go w usta, lekko się poruszył więc znowu go pocałowałam aż w końcu otworzył oczy.
-Takie pobudki to ja mogę mieć codziennie. –uniósł się delikatnie.
-Jak będę wstawała wcześniej od ciebie to będziesz mieć takie pobudki. –pocałowałam go jeszcze raz. -A tu zrobiłam śniadanie dla ciebie. –wskazałam talerz z jedzeniem, które stały na stole.
-Dziękuje. –usiadł koło mnie i pocałował mnie w policzek.
Jedliśmy w spokoju śniadanie i zastanawiałam się jak mu powiedzieć, że Lachlan przyjedzie wieczorem, bo nie wiedziałam jak zareaguje, czy łagodnie to przyjmie czy znowu będzie okazywał swoją zazdrość.

Tak wiem przepraszam miałam dodać w piątek rozdział, ale zapomniałam, straszna jestem ;P
Dodałam więc dziś mam nadzieje że się podoba, chociaż moim zdaniem trochę drętwy mi ten rozdział wyszedł, ale to daje wam ocenić :D
W tym tygodniu mam mniej nauki więc, powinnam w tygodniu dodać ;3


sobota, 19 października 2013

Rozdział 24 "Cisza przed burzą"

Siedzieliśmy tak na sofie i jedliśmy kanapki. Gdy skończyliśmy ja wstałam, wzięłam talerz i kubki po herbacie, poszłam do kuchni by wstawić to do zlewu. Do kuchni przyszedł Kastiel i od tyłu mnie przytulił i pocałował w policzek.
-Muszę, wyjść. -szepną mi do ucha.
-Aha i co znowu masz zamiar wracać wieczorem, bo jeżeli tak to już lepiej nigdy nie wracaj. -obróciłam się do niego przodem i odepchnęłam go od siebie, udałam się w kierunku schodów.
-O nie chodź tu do mnie. -złapał mnie za rękę i pociągną do siebie. -Nie skończyłem z tobą rozmawiać, a ty mi uciekasz, wieczorem nie wrócę powinienem wrócić za jakieś półtorej godziny. -patrzał mi się w oczy.
-Mam nadzieje. -uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
On wyszedł, a ja się skierowałam do swojego pokoju po komórkę, ale ktoś zadzwonił do drzwi.
-Hej Emi przed chwilą się minąłem z Kastielem, to znaczy, że wróciliście do siebie? –Nataniel wszedł do środka.
-Tak. –uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieje że dobrze zrobiłaś bo mu ciebie też brakowało –spojrzał na mnie kątem oka.
-Eh…wiem, też mam nadzieje, że jednak będzie dobrze. –poszłam do kuchni, a on za mną.
-Zobaczysz będzie dobrze, pamiętaj, że masz jeszcze mnie. –lekko się uśmiechną.
-No tak wiem, wiem zawsze mogę na ciebie liczyć. –usiadłam koło niego. –A ciebie co tu sprowadza?? –nie wiedziałam po co przyszedł.
-Siedzę teraz w domu sam bo Mela leży w szpitalu i nudzi mi się, więc postanowiłem przyjść do ciebie bo myślałem, że ty też jesteś sama. –spojrzał na mnie.
-No jak na razie jestem sama, a co się działo Melani, że jest w szpitalu? –byłam ciekawa czy przypadkiem już nie urodziła.
-Miała silne skurcze i wzięło ja pogotowie, będzie w szpitalu leżała aż do samego porodu. –uśmiechną się.
-Mam nadzieje, że mnie poinformujesz jak się urodzi mała? –spojrzałam na niego.
-No oczywiście. –uśmiechną się.
-A wiesz co się dzieje z twoją siostrą? –byłam ciekawa jak się Amber potoczyło życie.
-Z tego co słyszałem to zaszła w ciąże na jakiejś imprezie z jakimś gościem i rodzice ją wyrzucili z domu. –wzruszył ramionami.
-A gdzie ona teraz mieszka? –co ona narobiła, ale było można się tego spodziewać.
-Niektórzy mówią, że razem z tym chłopakiem, ale jaka prawda to nie wiem. –za bardzo go to nie obchodziło.
-To kiepsko. –przyglądałam się Natowi.
-Wiesz ja już będę szedł bo chce jeszcze wstąpić do szpitala. –wstał i skierował się do przedpokoju.
-No spoko. –wstałam i za nim poszłam.
-To na razie. –otworzył drzwi.
-Na razie. –wyszedł z mieszkania, a ja zamknęłam drzwi.
Poszłam na górę wziąć relaksującą i gorącą kąpiel. Weszłam do łazienki, puściłam gorącą wodę i włączyłam sobie muzykę z telefonu, bo nie lubiłam takiej ciszy, chciałam żeby coś po cichu grało. Weszłam do gorącej wody która znajdowała się w wannie, usiadłam, oparłam głowę i zamknęłam oczy, wsłuchiwałam się w muzykę, to mnie odprężało. Siedziałam w tej wannie z jakieś 5 minut gdy nagle ktoś pocałował mnie w policzek.
-Kastiel jak się wchodzi to się puka. –powiedziałam nie otwierając oczu.
 -A skąd wiedziałaś, że to ja? –czułam jego oddech na mojej szyi.
-Bo kto inny mógł wchodzić jak nie ty, Kastiel ja cię już dosyć znam więc mnie już niczym nie zaskoczysz. –uśmiechnęłam się otwierając oczy.
-Jesteś tego pewna, że już niczym cię nie zaskoczę? –ściągną kurtkę.
-Tak jestem pewna. –spojrzałam na niego lekceważąco.
-To patrz teraz. –ściągną buty.
-Co ty robisz? –uniosłam się lekko.
-Zobaczysz. –zbliżył się do mnie.
Spojrzał na mnie i uśmiechną się zadziornie. W jednej sekundzie znalazł się w wannie pomiędzy moimi nogami a najlepsze w tym wszystkim było to ze w ubraniach.
-Co ty wyprawiasz? –byłam zszokowana.
 -I co zaskoczona. – spojrzał mi w oczy z tym swoim uśmieszkiem.
-No dobra potrafisz mnie bardziej zadziwić i zaskoczyć. – zaczęłam go całować.
A on w cale nie zaprzeczał i zaczął odwzajemniać pocałunki, co raz bardziej namiętniej i zmusił mnie byśmy się zanurzyli. Po wodą nie przestawał mnie całować, w końcu się wynurzyliśmy, on wyszedł z wanny cały mokry.
-Zobacz co zrobiłeś cała podłoga jest przez ciebie mokra, sam będziesz to wycierał ja nawet palcem nie ruszę. –foch 4 ever na 5 minut.
-Oj dobrze nie denerwuj się posprzątam to.- zaczął się rozbierać z mokrych ciuchów.
-Jak byś tak od razu nie mógł ściągnąć ciuchów i dopiero wejść. –uśmiechnęłam się oburzona.
-Nie, nie mogłem chciałem cię zszokować. –stał w samych bokserka.
-Jestem ciekawa jak się teraz przebierzesz, jak ubrań na zmianę nie masz. –uśmiechnęłam się zadziornie.
-Kto powiedział że nie mam byłem w domu i parę ciuchów wziąłem do ciebie, więc mam. –pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Ja jeszcze chwile posiedziałam i postanowiłam w końcu wyjść, z wanny. Wyszłam wytarłam się, zawinęłam się w ręcznik i weszłam do pokoju po ubrania, a Kastiel siedział, w spodniach dresowych i bez koszulki, lubił prezentować swoje ciało, no on miał co pokazywać.
-Co mi się tak przyglądasz? – podeszłam do szafy by wyciągnąć z niej ubrania.
-Czy już ci to mówiłem, że bez ręcznika byś o wiele lepiej wyglądała? –uśmiechną się łobuzersko.
-Tak i to już wiele razy, a bez ręcznika też już mnie widziałeś i to nawet kilka chwil temu więc nie wiem czego ty jeszcze oczekujesz. –zabrałam ciuchy i szlam w stronę łazienki.
-Chciał bym częściej cię bez niego widzieć. –jaki z niego zboczeniec.
-Możesz sobie tylko pomarzyć zboczeńcu. –pokazałam mu język i weszłam z powrotem do łazienki.
Po kilku minutach, wyszłam ubrana, a on siedział na łóżku i czekał na mnie. Podeszłam do niego i się na chyliłam nad nim, myślał, że go pocałuje.
-O nie, nie ma żadnych pocałunków dopóki, łazienka nie będzie, sucha. –wskazałam palcem na drzwi od łazienki.
Nie podobało mu się to, że mu tak rozkazałam iść to zrobić zamiast go pocałować, zaczął coś mruczeć z niezadowolenia pod nosem, ale poszedł i posprzątał.
Wyszedł z tej łazienki oburzony.
-Zadowolona, posprzątałem. –stał oburzony.
-I czego tak się denerwujesz przecież sam powiedziałeś, że posprzątasz. –podeszłam do niego.
-Tak, bo myślałem, że ty o tym zapomnisz. –nawet nie spojrzał na mnie.
-Chciał byś bym zapomniała, ale przestań się dąsać, teraz dostaniesz małą nagrodę. –stanęłam na palcach bo był trochę od mnie wyższy.
Zaczęła go całować, a ta nagroda mu się spodobała, bo mnie podniósł, a ja nałożyłam nogi na jego biodra, a on odwzajemniał pocałunki. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś dzwoni do drzwi.
-Kastiel puść mnie ktoś dzwoni do drzwi. –próbowałam go jakoś odepchnąć od siebie.
-O nie, nich sobie dzwoni teraz jesteśmy zajęci. –zaczął całować mnie po szyi.
-Wrócimy do tego potem. –odsunęłam go z wielkim trudem od siebie.
-Dobra. –zgodził się z wielkim oburzeniem.
Wyszłam z pokoju, kierowałam się do drzwi by je otworzyć i zobaczyć kto to, a Kas podążał za mną.


Dodałam sorry że tak późno ale teraz dopiero miałam czas bo robiłam zaległy projekt straszne.
Mam nadzieje ze się podoba i następny postaram się dać w piątek. ;3


piątek, 11 października 2013

Rozdział 23 "Piękne chwile"

Za jakieś 10 minut miała się kończyć moja zmiana, a ja stałam cała w skowronkach, że za niedługo znowu zobaczę Kastiela.
-Emi możesz już iść do domu, dam już sobie rade. –uśmiechną się pogodnie Nick.
-Dobrze dziś cię posłucham. –odeszłam od kasy i udałam się na zaplecze.
Wyszłam z zaplecza i na koniec pożegnałam się z Nickiem, wyszłam ze sklepu szłam przez park do mojego mieszkania, gdy nagle ktoś mnie złapał i zakrył oczy.
-Zgadniesz kto? –usłyszałam przyjemny głos czerwono włosego.
-Nie muszę zgadywać, twojego głosu nigdy bym nie zapomniała. –obróciłam się w jego stronę i się uśmiechnęłam.
-Chodź mam dla ciebie niespodziankę. –złapał mnie za rękę i ciągną w stronę mojego domu.
-A co to za niespodzianka? –byłam ciekawa kiedyś też często miał dla mnie niespodzianki, a to wyjazd by oglądać gwiazdy, a to co zupełnie innego.
-Nie powiem ci, ale wiem, że ci się spodoba. –zaczęło się ściemniać bo była już późna jesień.
Szliśmy przez 5 minut aż w końcu zatrzymaliśmy się przed moim domem wyciągnęłam klucze by otworzyć drzwi, ale nie wiadomo czemu Kastiel mnie zatrzymał.
-Nie ja otworze drzwi, a ty ubierzesz tą opaskę by nic nie widzieć. –podał mi czarną chustkę.
Więc uczyniłam to co kazał on otworzył drzwi i powoli mnie wprowadził do mieszkania kierowaliśmy się do salonu, nagle mnie zatrzymał i ściągną chustkę. Przed moimi oczami ukazał się romantyczny nastrój, zgaszone światło paliły się tylko świeczki po rozstawiane po całym salonie, wokół łóżka były rozsypane róże po prostu mnie zatkał, nie znałam takiego Kastiela bardzo mnie zaskoczył i tak jak zawsze miał racje, że mi się to spodoba. Patrzał na mnie z tym swoim uśmieszkiem i zza pleców wyciągną dużą róże, złapał mnie w pasie i delikatnie do siebie mnie przybliżył.
-Wiem, że mi nie wybaczysz tego co zrobiłem przed twoim wyjazdem ale… -wręczył mi róże.
-Ale? –tym razem to ja mu przerwałam.
-Ale wybacz, wciąż cię kocham. –oparł swoje czoło o moje i patrzył mi prosto w oczy.
Nie mogłam nic z siebie wydusić żadnego słowa stałam tak wpatrzona w jego tęczówki jak zahipnotyzowana, gdy nagle poczułam jak po policzkach lecą mi łzy, a on mnie pocałował i przycisną mocniej do siebie. Czy to prawdziwa miłość? Że osoba z którą się nie widziało tyle czasu można na dal tak mocno kochać, pragnąć jej ze wszystkich sił?? Pragnęłam go tak mocno jak tylko potrafiłam i jednak on mnie też.
-Kastiel? –nie odrywałam wzroku od jego brązowych oczu.
-Tak? –nie puszczał mnie i też się wpatrywał w moje oczy.
-Kochaj się ze mną, tak jak kiedyś. –pocałowałam go.
On mnie podniósł i zaczął namiętnie całować, przeniósł mnie na łóżko i położył się na mnie swoje wargi przeniósł w okolicy dekoltu. Leżałam już pod nim prawie naga na sobie jeszcze miałam majtki, ale w jednej chwili już ich nie miałam, wszedł we mnie jednym sprawnym ruchem tylko tym razem nie był taki delikatny jak za pierwszym razem, jęknęłam głowę pochylając w tył, a on zaczął pieścić moje piersi, a ja zaczęłam go całować. Podniecenie i pożądanie pomiędzy mną, a nim rosło diametralnie szybko chcieliśmy, by już nikt i nic nam w niczym nie przeszkodził. Nasze oddechy były nierównomierne, zaczął mnie całować, nie przerywając poczynań.
***
Leżałam przytulona do Kasa, a wokół nas nadal paliły się świeczki, było tak cudownie, mogło już tak zostać na zawsze.
-Kas, wybaczę ci wszystko tylko obiecaj mi jedno? –zaczęły mi do oczu napływać łzy.
-Co? –popatrzał na mnie zaciekawiony.
-Że nigdy mnie nie zostawisz, nie odejdziesz od mnie, jeśli ty zostaniesz ja też zostanę i nie odejdę. –popatrzałam na niego i zaczęłam płakać.
-Obiecuje, nigdy cię nie zostawię. –wytarł mi łzę i namiętnie pocałował. –A ty jutro nie musisz iść do pracy? –popatrzał mi w oczy.
 -Nie jutro sobota i mam wolne, ale chciałam cię o coś zapytać. –leżałam rysując coś na jego wyrzeźbionym torsie.
-O co? –był ciekawy.
-Nataniel był tu kilka dni temu i wspominał o jakiejś Debrze i nie chciał nic o niej mówić i chce to od ciebie wiedzieć?? –w jednej chwili na jego spojrzałam.
-Pamiętasz jak kiedyś mnie zapytałaś czy byłem w jakimś prawdziwym związku? –dziwnie się na mnie popatrzał.
-Tak w tedy nic nie chciałeś mówić. –pewnie to o nią chodziło.
-No właśnie nie chciałem o niej rozmawiać bo nie chciałem jej pamiętać, nadal nie chce, a tak dokładnie to co ci Nataniel o niej mówił? –chciał wiedzieć czy Nat zmyślał czy nie.
-Mówił że ją naprawdę kochałeś tak jak mnie. –oparłam się na łokciach.
-Na prawdę chcesz wiedzieć co się stało że mnie zostawiła? –nie wiedział jak zacząć o tym mówić.
-Tak. –zaczęłam się wsłuchiwać w każde słowo.
-Dobrze to była moja pierwsza dziewczyna jaką na prawdę pokochałem, ona zawsze chciała zostać sławną piosenkarką więc, mnie poprosiła bym jej komponował muzykę, a ona będzie pisała teksty i razem zostaniemy sławni, a ja w to głupi wierzyłem. Po kilku miesiącach zauważył nas pewien menager i chciał z nami podpisać kontrakt, ale powiedział żebyśmy jeszcze poćwiczyli, a potem dla niego zagramy, a w tym czasie już byliśmy razem. Pewnego cholernego dnia Debra przyszła i powiedziała, że menager zdecydował tylko ją wypromować, nie miałem jej tego za złe tylko, że powiedziała, że też w tym samym momencie ze mną zerwała bo to nie ma sensu żeby gwiazda była ze zwykłym człowiekiem i odeszła i nigdy nie wróciła i nawet dobrze, niech już nigdy nie wraca i to właśnie przez nią zacząłem wykorzystywać każdą napotkaną dziewczynę. –patrzył tempo w sufit.
-Mnie też chciałeś wykorzystać? –byłam ciekawa.
-Na początku tak, ale im więcej czasu z tobą spędzałem to we mnie rodziło się pewne uczucie które zgasło gdy zerwała ze mną Debra. –popatrzał mi w oczy.
-Ale już nie chcesz mnie wykorzystać? –nie wiedziałam czy mam się go nadal obawiać.
-Kochanie posłuchaj gdyby mi na tobie nie zależało to bym nie odstawił tej całej szopki by potem po kilku dniach cię rzucić, nie opłacało by mi się. –pocałował mnie w czoło.
Po kilku minutach usnęłam w jego ramionach.
***
Rano wstałam i zadziwiłam się, że nie ma Kasa i pomyślałam, że on znowu chce mnie zostawiać samą w domu na całe dnie. Ubrałam bieliznę i skierowałam się do łazienki by wziąć przyjemny prysznic i ubrać na siebie coś więcej niż tylko bieliznę. Wyszłam z pokoju gotowa i kierowałam się w stronę kuchni by móc coś zjeść i mieć nadzieje, że jednak Kastiel wrócił i znowu mnie nie zostawił przecież obiecał. Weszłam powolnym krokiem do kuchni i okazało się ze czerwono włosy był i robił śniadanie.
-Gdzie byłeś? –podeszłam do kuchenki by nastawić wodę na herbatę.
-Wyszedłem do piekarni po pieczywo bo nie miałaś. –nadal szykował kanapki.
-Trzeba było tak od razu. –uśmiechnęłam się.
-Już tak się tym nie przejmujesz? –uśmiechną się delikatnie.
-Ale czym? –nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Że zajdziesz w ciąże już mnie się nie pytasz czy się zabezpieczyłem. –poszedł z talerzem kanapek do salonu, a ja zalałam herbatę i poszłam w jego stronę.
-Wiesz teraz jest mi to obojętne, ponieważ nie chodzę do szkoły i bym mogła spokojnie zaopiekować się dzieckiem. –lekko się uśmiechnęła i usiadłam koło niego. –A ty w ogóle gdzieś pracujesz? –byłam po prostu ciekawa.
-Tak odziedziczyłem po rodzicach firmę lotniczą i jestem w niej dyrektorem, muszę się tam pojawiać tylko 2 razy w miesiącu. –ten to jednak ma szczęście.


Proszę bardzo dodałam wcześniej bo akurat znalazłam trochę czasu, mam nadzieje, że się podoba i, że zaskoczyłam.
J
Jak będę mieć chwile czasu to dodam kolejny rozdział :3


niedziela, 6 października 2013

Rozdział 22 "Spotkanie z miłością"

Przebudziłam się w nocy na kanapie, z tego płaczu aż usnęłam, przypomniałam sobie, że jak tak kiedyś usypiałam to zawsze Kastiel był i często zanosił mnie na górę lub kocem chociaż przykrył, zaczęłam płakać, ja go nadal kocham o niczym nie zapomniałam, myślałam że dałam sobie spokój, ale to nie prawda, chce żeby teraz przy mnie był, nawet jeśli zrobił mi takie świństwo wybaczę mu to tylko żeby tu był -myślałam i płakałam jak nigdy dotąd. Postanowiłam wstać i iść do pokoju nastawiłam budzik i z powrotem się położyłam spać, ale nie umiałam usnąć dopiero nad ranem udało mi się zamknąć oczy.
Budzik zaczął dzwonić więc postanowiłam wstać poszłam do łazienki wzięłam prysznic, ubrałam się poczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Weszłam gotowa z powrotem do pokoju, by potem z niego wyjść i skierować się do kuchni by zjeść śniadanie.
Po zjedzonym śniadaniu ubrałam buty i wyszłam do pracy. Doszłam do sklepu weszłam i przywitałam się z Nickiem i poszłam na zaplecze, ubrałam firmową bluzkę i poszłam do Nicholasa, który stał przy kasie.
-Dobrze się czujesz Emi? –zapytał przyglądając się mi.
-Tak, tak tylko w nocy spać nie mogłam i po prostu zmęczona jestem. –uśmiechnęłam się lekko.
-To ja ci może kawę zrobię? –uśmiechną się promiennie.
-A z miłą chęcią bym się napiła. –odwzajemniłam uśmiech.
Nick skierował się na zaplecze by mi kawę zrobić, a ja siedziałam przy kasie i obsługiwałam klientów.
***
Zaczynałam pić drugi kubek kawy do końca mojej zmiany zostało zaledwie 20 minut i będę wolna, musiałam jakoś wysiedzieć te kilka minut.
-Emi możesz już iść do domu, widzę jak się męczysz. –położył dłoń na moim ramieniu.
-Spoko, ale jeszcze wysiedzę te kilka minut. –akurat podszedł jakiś klient i go obsłużyłam.
-Ty zawsze taka uparta byłaś? –wpatrywał się we mnie.
-Tak. –odpowiedziałam mu z uśmiechem.
On tylko siedział dalej koło mnie i mi się przyglądał. Obsłużyłam jeszcze jakiś 2 klientów.
-Emi jest już 17:30 twoja zmiana się skończyła możesz iść do domu. –pokazał mi zegarek.
-Dobrze, teraz cię posłucham. –uśmiechnęłam się i poszłam się przebrać.
Wyszłam pożegnałam się z Nickiem i postanowiłam znowu iść do parku lubiłam tam chodzić bo tam się z Kasem pogodziłam po naszej kłótni.
Usiadłam na tej samej ławce co wczoraj patrzałam na fontannę, ale zerknęłam na murek na którym ja kiedyś siedziałam. Nagle serce zaczęło mi mocniej bić, gdy zobaczyłam osobę, bardzo dobrze znaną mi osobę, to był czerwono włosy, w pewnym momencie też się spojrzał w moją stronę i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy, nie umiałam odwrócić wzroku, gdy on nagle zeskoczył z murka i podszedł do mnie, a ja wstałam z ławki i nie umiałam dalej się ruszyć patrzeliśmy sobie tak w oczy przez chwile jak otępieni, miałam ochotę się rzucić w jego ramiona, czułam jak do moich oczu napływają łzy. On złapał mnie i mocno do siebie przytulił i zaczęłam płakać brakowało mi jego bliskości, ja też przytuliłam się mocno do niego, rozumieliśmy się bez słów. Czekał aż skończę płakać, chce żeby już nie odchodził już nigdy, to ja tez nie odejdę, wychyliłam głowę z jego ramion i spojrzałam mu w oczy, patrzałam załzawionymi oczami.
-Chcę byś został. –wyszeptałam te słowa i z powrotem ukryłam się w jego ramionach.
-Zostanę, ale przestań płakać proszę i chodź bo się zimno robi. –wyszeptał mi to do ucha i pociągną za sobą.
***
Weszliśmy do domu zamknęłam z powrotem drzwi i skierowaliśmy się do salony, usiadł na sofie, a ja obok niego i się przytuliłam.
-Chcesz mogę znowu zostać z tobą na noc jak kiedyś. –przycisnął mnie do siebie mocniej.
Ja tylko pokiwałam głową na znak, że chce, wstałam, a Kastiel rozłożył sofę ja ją pościeliłam poszłam jeszcze do góry ubrać piżamę. Zeszłam na dół, a Kas już na mnie czekał, położyłam się koło niego i się przytuliłam, by znowu poczuć, że jestem przez niego kochana tak jak kiedyś.
-Tęskniłem. –pocałował mnie w czółko.
-Ja też. - uniosłam się lekko i pocałowałam go delikatnie w usta.
Lekko oderwałam nasze wargi, a on wbił się w moje usta zaczął całować mnie namiętnie, na to liczyłam chciałam żeby znowu mnie tak całowała jak kiedyś.
Oderwaliśmy się od siebie, a ja z powrotem się do niego przytuliłam.
-Czemu wyjechałaś? –gładził moje włosy.
-Chciałam zacząć wszystko od nowa i zapomnieć o tobie, ale nie potrafiłam. –przytuliłam się do niego bardziej. –A teraz proszę bądź cicho, jutro rano muszę wstać bo do pracy idę, jak przyjdę z niej to porozmawiamy.
-A o której kończysz? –zapytał się po cichu.
-Zaczynam o dziewiątej, a kończę o siedemnastej trzydzieści, a teraz śpij. –pocałowałam go w policzek, położyłam się z powrotem.
***
Obudziłam się, a Kas jeszcze spał nie chciałam go budzić więc wyszłam z łóżka i poszłam na górę się przyszykować do pracy. Gdy schodziłam on na dla spał, a ja musiałam wychodzić do pracy więc napisałam mu karteczkę i wyszłam. Przez drogę szłam zadowolona i pełna szczęścia jak nigdy, doszłam pod sklep i weszłam do środka.
-Hej Nick. –uśmiechnęłam się do niego promiennie.
-Co ty dziś taka wesoła? –patrzała na mnie zaskoczony.
-Po prostu dziś piękny dzień. –weszłam na zaplecze.
Przebrałam bluzkę i wyszłam na sklep by zająć miejsce Nicka, stanęłam za kasą, a on się mi przypatrywał.
-Coś musiało się wydarzyć. –staną koło mnie.
-Tak wydarzyło się i dla tego jestem szczęśliwa. –uśmiechnęłam się do niego, a on skierował się na zaplecze.
Z uśmiechem na twarzy obsługiwałam klientów, gdy nagle do sklepu wszedł Lysander i szybkim krokiem kierował się do mnie.
-Spotkałaś się z Kastielem? –zapytał nie pewny.
-A czemu pytasz? –zajmowałam się w tym czasie kolejnym klientem.
-Bo zachowuje się tak jak wcześniej jak byliście razem. –przypatrywał się mi.
-No i co może miał taki kaprys, przecież znasz Kastiela. –spojrzałam się na niego.
-Tak, ale to nie to, albo znalazł sobie drugą dziewczynę taka jak ty, albo się spotkaliście, na pewno coś z tego. –przyglądał mi się uważnie.
-Jak już chcesz wiedzieć to tak, spotkaliśmy się. –oparłam brodę o moją dłoń.
-Wiedziałem, co wróciliście do siebie? –był ciekawy.
-Nie, nie wiem, ale chciała bym, bardzo mi go brakuje. –zaczęłam obsługiwać kolejnych klientów.
-To twoje życie ty decydujesz, jakby coś się działo to dzwoń. –uśmiechną się delikatnie.
-Na pewno będę dzwonić w razie potrzeby. –uśmiechnęłam się.
-To ja już idę bo się umówiłem na razie.- pomachał mi i odszedł.
A ja nadal stałam i obsługiwałam klientów dziś był naprawdę duży ruch w sklepie. Chciała już kończyć zmianę by, znowu spędzić resztę dnia z Kasem.


Dodałam, mam nadzieje że się podobał
J
Następny rozdział tak szybko nie wyjdzie, może dodam go na następny poniedziałek, a może szybciej, a może później, zobaczę jak na to szkoła mi pozwoli, no ale nic, czekajcie cierpliwie
J
Pozdrawiam ;3

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 21 "Miejsce wspomnień"

Półtorej roku później!!!

Jadę moim czerwonym kabrioletem, do miejsca gdzie mam same najgorsze wspomnienia, chociaż nie wszystkie nie które są szczęśliwe. Podjechałam pod dom gdzie kiedyś mieszkałam z ciocią, a potem z Natem. Weszłam do środka i wszystko wyglądało tak jak zapamiętałam, Nataniel po moim odejściu nic nie zmienił miło z jego strony, ciekawe gdzie teraz mieszka. Weszłam na górę do mojego starego pokoju rozpakowałam się i poszłam poszukać tego sklepu w którym załatwiłam sobie prace telefonicznie, to był jakiś mały sklepik z ubraniami i innymi rzeczami. Wyszłam z domu i szlam przez miasto rozglądając się po bokach i wszystko przypominając, aż w końcu doszłam do tego sklepu, taki mały to on nie był. Weszłam do środka i skierowałam się do sprzedawcy.
-Dzień dobry przed wczoraj rozmawiałam z właścicielem w sprawie pracy jest może?? –stanęłam przy ladzie naprzeciwko nieznajomego szatyna który stał za kasą.
-Dzień dobry przed wczoraj to ja z panią rozmawiałem i ja jestem właścicielem, zapraszam panią na zaplecze. –kierownik był gdzieś w moim wieku albo trochę starszy.
-Może mi pan mówić Emi chociaż całe moje mimie to Emilllii. –uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
-A mi możesz mówić Nick, a w całości moje imię to Nicholas. –podał mi też rękę i się do mnie uśmiechną.
-Miło mi. –również się uśmiechnęłam.
Poszliśmy na zaplecze, dał mi bluzkę firmowa i kazał bym ja ubrała, wytłumaczył od której do której będę pracować, od poniedziałku do piątku, od godziny 9:00 do 17:30 bo w tych godzinach jest najwięcej ludu, w sklepie.
Stałam za ladą i obsługiwałam klientów, dochodziła godzina 16:30 pomyślałam za godzinę będę wolna. Po 15 minutach w sklepie ludności prawie nie było 2, 3 osoby się kręciły po sklepie, nagle usłyszałam że ktoś jeszcze wchodzi do sklepu, ale nie wychylałam się za lady tylko dalej coś tam w małym zeszyciku bazgrałam.
-Ja panią chyba z nam. –usłyszałam znajomy głos.
Wychyliłam się za lady i moim oczom się ukazała twarz która w najgorszych chwilach przy mnie była.
-LYSANDER!!! –krzyknęłam ze szczęścia i przytuliłam się do niego. –W cale się nie zmieniłeś. –popatrzałam się w jego oczy i go puściłam.
-Ty też się nie zmieniłaś, widzę że dotrzymałaś obietnicy. –uśmiechną się.
-Co ty tu robisz?? –byłam ciekawa on bez Rozalii do takich sklepów nie wchodzi.
 -Przyszedłem tu ze swoją dziewczyną, poznajcie się to jest Luis, a to Emilllii, Emi to moja przyjaciółka dawana przyjaciółka. –skierował się do dziewczyny która stała koło niego, miała długie białe włosy i złociste oczy, śliczną zieloną sukienkę która była jej do kolan z obszytą białą koronką.
-Miło mi. –dziewczyna zwróciła się do mnie podając mi rękę.
-Mi również. –też jej podałam rękę.
Dziewczyna poszła rozejrzeć się za czymś w sklepie, a ja zaczęłam rozmowę z Lysandrem.
-Wiesz co się dzieje z Kastielem?? –zapytałam się zaciekawiona bo strasznie długo go nie widziałam.
-Nie, od tego incydentu w szpitalu nie rozmawiałem z nim nawet w szkole ze sobą nie rozmawialiśmy nasz zespół się rozpad i tyle z tego było. –lekko się zdenerwował.
-Ale przecież byliście najlepszymi przyjaciółmi. –zszokował mnie.
-No właśnie byliśmy z najlepszych przyjaciół staliśmy się najgorszymi wrogami. –bardziej go to wkurzyło.
-Przykro mi –posmutniałam trochę i obsłużyłam mojego ostatniego klienta była już 17:26.
-Mi też, a w ogóle o której kończysz?? –zapytał ciekawy.
-Gdzieś tak za 4 minuty. –uśmiechnęłam się.
-Masz jeszcze ten naszyjnik. –popatrzał na naszyjnik który mi kupił przed pójściem do Kasa.
-No tak przypominała mi ciebie i się nie martw twoje wiersze mam w anty ramie dziś je powieszę na ścianę, bo dziś rano dopiero przyjechałam. –uśmiechnęłam się.
-Cieszy mnie ten fakt. –podeszła do nas Luis.
-Nie wiem która lepsza ta czy ta. –pytała się która bluzkę ma kupić.
-Ta jasno brązowa, będzie ci pasować do oczu. –doradziłam jej.
-Dzięki. – poszła zanieść tą drugo.
Jeszcze ją obsłużyłam, pożegnałam się z Lysandrem wymieniliśmy się numerami telefonu by się jakoś skontaktować i podszedł do mnie Nick.
-Co ty tu robisz, przecież twój czas pracy skończył się jakieś 5 minut temu?? –był mile zaskoczony
-A ciebie nie było i spotkałam mojego dawnego przyjaciela, więc chwile dłużej zostałam. –uśmiechnęłam się.
-Spoko, teraz się idź się przebrać i jesteś wolna. –uśmiechną się promiennie.
Poszłam na zaplecze przebrałam bluzkę i wyszłam pożegnałam się z Nickiem poszłam w stronę parku, do parku gdzie przychodzą wszelkie możliwe wspomnienia. Usiadłam na ławce i wspominałam jak u mojej kuzynki spać nie mogłam bo strasznie tęskniłam za tym idiotom, on pewnie w tym czasie miał znowu inną panienkę, ale cóż taki już jest i się nie zmieni, a może się przez ten czas zmienił co mnie nie było, ale wątpię. Postanowiłam wstać i iść do domu, po drodze tak myślałam, że bym chciała teraz spotkać Kastiela, chociaż wiedzieć, co się z nim dzieje. Po drodze do domu wstąpiłam do sklepu po jedzenie, bo co ja będę jeść. Doszłam do domu weszła do niego i skierowałam się do kuchni zapaliłam światło i zaczęłam coś tam pichcić dobrego do jedzenia, gdy ktoś nagle zadzwonił do drzwi.
-Nat!! –krzyknęłam gdy zobaczyłam blondyna.
-Już wróciłaś Boże jak ja się cieszę. –Nat mnie przytulił z całej siły.
-Ja też, wchodź. –wszedł do środka. –Opowiadaj co się u ciebie dzieje?? –jestem ciekawa jakie nowiny mi powie.
-A tam tylko będę miał dziecko za niedługo z Melą. –powiedział to tak normalnie.
-Naprawdę to gratulacje a znacie już płeć dziecka?? –byłam wszystkiego ciekawa.
-Tak będzie dziewczyna i nazwiemy ją Jasmin. –uśmiechną się lekko.
-To ładnie. –popatrzał się na mnie dziwnie. –Coś nie tak?? –byłam nie pewna.
-Można tak powiedzieć. –patrzał mi prosto w oczy.
-To znaczy?? –o co mu chodzi.
-Mam na myśli Kastiela. –był poważny.
-A co się z nim stało?? –byłam ciekawa.
-Na prawdę chcesz wszystko wiedzieć co się działo po twoim odejściu?? –zapytała nie pewny.
-Tak wszystko ze szczegółami. –chyba aż tak źle nie było.
-Dobrze…Kastiela po tym wszystkim nie wychodził z domu nikt go nie widział, a gdy już wyszedł to był w takim stanie strasznym zrobił się jeszcze gorszy niż na początku, w takim stanie ostatni raz go widziałem jak Debra od niego odeszła… -zaczął nawijać o jakiejś dziewczynie.
-Czekaj a kto to jest ta cała Debra?? –ciekawiła mnie ta dziewczyna.
-Jak Kastiel nic ci o niej nie powiedział to ja też nie będę mówił, ale wróćmy do twojej sprawy, na czym ja o no tak często przychodził tu taj i pytał czy nie dzwoniłaś czy nie przypadkiem nie napisałaś, a ja mu mówiłem że nie bo to była prawda, wiesz może się zachował jak się zachował, ale on naprawdę cię kochał, bo tamtą Debre tak samo kochał bo się zachowałam podobnie po jej odejściu. –patrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Na, naprawdę?? –myślałam, że się popłacze, bo ja przez ten cały czas o nim myślałam dalej coś do niego czuje.
-Tak. –stał zaskoczony moim zachowaniem.
-Chciała bym się z nim spotkać, wiesz gdzie on teraz mieszka?? –bardzo chciałam go znowu zobaczyć.
-To co wiem to, to że tam gdzie mieszkał tak mieszka nadal, słyszałem że jego rodzice oddali mu ten dom i mają inny domek gdzieś za granicą. –siedział wpatrzony we mnie.
-Muszę do niego jutro iść. –byłam gotowa nawet teraz do niego iść, ale nie bo jutro do pracy musze iść.
-Jestem zaskoczony twoją reakcją na to co powiedziałem, ale ja już będę szedł bo Mela będzie się denerwować że gdzie tak długo byłem. –uśmiechną się promiennie.
-To do zobaczenia. –poszłam z nim do drzwi, by się z nim pożegnać.
Usiadłam na sofie i zaczęłam płakać, wszystko co trzymałam w sobie każde uczucie skierowane do Kastiela teraz wypłynęły wraz ze łzami.


Więc jest, wiem długo nie dodawałam, ale w tym to mi tylko szkoła przeszkadza więc skargi kierować do niej :D
Mam nadziej że się rozdział podobał ;3